Połowa marca tego roku. Cracovia po raz drugi, tym razem na własnym stadionie, przegrywa z drugoligowcem ze Stargardu Szczecińskiego. Nie przez przypadek, nie psim swędem – przegrywa, bo jest zdecydowanie słabszą drużyną. Gdybyście wtedy powiedzieli nam, że „skompromitowani” dwa miesiące później będą w najwyższej formie spośród wszystkich drużyn w Ekstraklasie, zapewne zapytalibyśmy was o dilera. Nie wiemy, co z tą grupą ludzi zrobił Jacek Zieliński, ale działa. I to jak szwajcarski zegarek.
Piłkarze, którzy za Podolińskiego grali niewiele lub nie grali wcale, dziś są wiodącymi postaciami drużyny. Co jeszcze bardziej szokujące – piłkarzom, którzy za Podolińskiego z reguły partaczyli, dziś wychodzi wiele. Co tam, praktycznie wszystko. Pięć spotkań – cztery zwycięstwa i jeden remis. W czterech z pięciu meczów zawodnicy Zielińskiego strzelali po trzy bramki! Za Podolińskiego “Pasy” tak skuteczne były tylko – uwaga, uwaga! – dwa razy w całym sezonie. Niesamowita metamorfoza.
Dzisiejszy mecz z Zawiszą był wbrew pozorom dość wyrównany. Mariusz Rumak zgodnie z zapowiedziami namieszał w składzie. Nie nazwalibyśmy tego jednak tylko kosmetycznym zabiegiem. Doszło to poważnej operacji, można nawet powiedzieć, że do przeszczepu. W całości wycięta została podstawowa formacja ofensywna (z Alvarinho, Miką, Barisiciem i Kamińskim), a w jej miejsce wstawiono nowy organ, prosto z zamrażarki (kwartet Smektała-Predescu-Pawłowski-Świerczok). Rokowania były słabe, ale – o dziwo – przeszczep się przyjął. Zawisza bardzo długo był równorzędnym rywalem dla grającej w najmocniejszym zestawieniu Cracovii.
Ani milimetr nie zmienia to jednak faktu, że również bardzo długo był to ciężkostrawny mecz. Pierwsza połowa? Kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku do dośrodkowania doszedł Covilo, ale spudłował. Trzy-cztery razy do akcji ofensywnych Zawiszy włączyli się Drygas albo Majewskij, stwarzając tym samym zagrożenie. Ciekawe piłki z głębi pola zagrywał Mateusz Cetnarski. Od czasu do czasu na indywidualną akcję zdecydował się ktoś z ofensywy Zawiszy. Tylko tyle. Zdecydowanie za mało jak na 45 minut.
Bartosz Rymianiak w przerwie zapowiadał, że w drugiej połowie będzie lepiej. Z oczywistych względów ciężko było nam mu zaufać, ale tym razem obrońca Cracovii się nie pomylił. Zaczął Jendrisek, podwyższył Rakels po akcji Deleu, trzecią bramkę dorzucił Budziński. Gwoli sprawiedliwości, Zawisza w pełni zasłużył na trafienie honorowe. Akcja Smektały i strzał Świerczoka to nie przypadek.
Goście wracają do domu bez punktów, ale umówmy się – Mariusz Rumak wystawiając taki a nie inny skład, musiał być przygotowany na ten scenariusz. Można nawet powiedzieć, że mimo wyniku szkoleniowiec może być umiarkowanie zadowolony, bo rezerwowi dali radę, nawiązali walkę. To ważna informacja przed meczem o życie z Górnikiem Łęczna.
Fot. FotoPyK