Wielu uważa, że to najbardziej obiecujący ofensywny zawodnik, jakiego holenderska piłka wyprodukowała od czasów Arjena Robbena. Phillip Cocu widział w nim wręcz jego lustrzane odbicie. 21-latek nie tylko zdobył w tym sezonie z PSV Eindhoven upragnione mistrzostwo, ale wreszcie sam postawił bardzo wyraźny stempel jakości, co mecz przypominając o swoim nieprzeciętnym talencie. Niebawem Memphis Depay dołączy do Manchesteru United.
Jako mistrz Holandii, kilkunastokrotny reprezentant kraju i uczestnik mistrzostw świata, a także najmłodszy strzelec Holendrów w historii tego turnieju. Chłopak, który w wieku 21 lat ma już na koncie prawie 40 goli strzelonych na boiskach Eredivisie. W tym dokładnie 21 w bieżącym, ciągle niezakończonym sezonie. I to grając nie jako typowy napastnik, lecz wszędobylski lewoskrzydłowy.
– Już w trakcie poprzedniego sezonu stało się jasne, że przeciętny ligowy obrońca w Holandii ma nie dość talentu, żeby się przed nim obronić – uważa Elko Born, komentator, zajmujący się na co dzień Eredivisie.
Komplementami strzela jak z karabinu – że Depay nie tylko dobry technicznie i zwinny, ale też silny, że ostatnio spędzał długie godziny w siłowni, wydaje się być gotowy mentalnie. W PSV przeszedł wszystkie szczebelki szkolenia, trenując w akademii od 12. roku życia.
Co ważne dla niego, teraz trafia pod skrzydła trenera, który od dawna był zwolennikiem jego talentu, a także pozwolił mu na debiut w reprezentacji seniorskiej – Luisa van Gaala.
Według wszelkich doniesień, Depay będzie droższy niż najdrożsi sprzedawani w ostatnich latach z PSV piłkarze – Kevin Strootman, Jermain Lens albo Dries Mertens. 22 miliony funtów to nie tylko kwota oscylująca w okolicach klubowego rekordu, ustanowionego właśnie przez Manchester United i Ruuda van Nistelrooya – 14 lat temu, ale w ogóle bliska rekordowej sprzedaży holenderskiego piłkarza.
Na zdrowy rozum, dostosowanie do warunków Premier League może być początkowo dla Depaya wyzwaniem. W angielskich mediach ostrzega go przed tym już np. Ronald Koeman. Ale kibicom „United” grzeją się głowy. Jedni czują satysfakcję, że transferu nie udało się sfinalizować Liverpoolowi, inni już licytują się co czyni Depaya groźniejszym od Ashleya Younga.
Van Gaal długo zarzekał się, że „z wieloma piłkarzami ma dobre relacje i nie może kupić każdego, którego kiedyś trenował”, ale po cichu dobrze wiedział, że kroi się potencjalnie niezły interes.
Manchester nie przestaje wydawać grubych milionów. A to wciąż dopiero rozgrzewka.