Nie ma teraz w Monachium łatwego życia Pep Guardiola. Nie dość, że odpadł w półfinale Pucharu Niemiec, a sytuacja kadrowa jest trudna, to przed dwumeczem z Barceloną znalazł się pod ostrzałem klubowych legend. Ładują w niego, jak Jacek Kazimierski z Wojtkiem Kowalczykiem w Henninga Berga.
Niedawno w mediach ożywił się Lotthar Matthaus, siedmiokrotny mistrz kraju z Bayernem. Po pucharowej porażce z Borussią mówił, że ten wynik to nie jest sprawa pecha Bawarczyków. I wyliczał błędy: Rafinha z lewej strony, brak Lahma z prawej, Alonso w innej roli niż „szóstka”, nowe pozycje Bernata i Benatii, postawienie na Weisera. – Gdyby wszyscy pełnili swoje nominalne role, Bayern by dominował i wygrał – nie miał wątpliwości.
W skrócie: winny porażki w krajowym pucharze był jeden człowiek. Guardiola.
Jeśli ktoś uważa, że to pojedynczy głos, dziś może posłuchać tego, co ma do powiedzenia Stefan Effenberg, kolejna z ikon klubu z Monachium. Kilka cytatów:
– Nie jestem zwolennikiem tego teatrzyku Guardioli przy linii bocznej.
– Guardiola coraz częściej wchodzi w dyskusje z sędziami liniowymi i z technicznym. To pokazuje, pod jak wielką presją się teraz znalazł.
– Myślę, że Guardiola wprowadza przez swoje zmiany taktyczne bałagan. Musisz mieć zaufanie do swoich piłkarzy, których przygotowujesz już jakiś czas do meczu.
– Bayern zawsze ma 65-70 proc. posiadania piłki i chce być stroną atakującą. Ale w poprzednim sezonie w Madrycie nie zdało to egzaminu. Carlo Ancelotti dokonał wtedy taktycznego mistrzostwa i powalił Guardiolę na kolana.
– Jestem pewien, że Guardiola nie przedłuży tutaj swojego kontraktu.
A przecież dopiero co Effenberg w Pepa uderzał. Konkretnie: ostrzegał klub, gdy trener zaczynał decydować o kształcie sztabu medycznego (przez niego odeszła legenda Bawarczyków), by nie oddawać mu zbyt dużej władzy. – To może być niebezpieczne dla przyszłości Bayernu – mówił „Effe”.
Guardioli oberwało się też od Thomasa Helmera. Za to, że przedwcześnie na boisko został wysłany Arjen Robben i załatwił się tak, że w tym sezonie już nie zagra. Z tymi kontuzjami w Monachium problem jest ogromny: Pep od początku pracy z Bayernem, czyli blisko 700 dni, ani razu nie miał do dyspozycji wszystkich zawodników. Przed środowym starciem z Barceloną sytuacja kadrowa jest na tyle zła, że celem na sobotni mecz z Bayerem – co przyznał sam trener – był… brak kolejnych kontuzji. Mimo porażki, można było stwierdzić, że wszystko poszło zgodnie z planem.
Dziwić więc może w takiej sytuacji tak silna ofensywa w kierunku Guardioli. On w tym sezonie Bundesligę już wygrał i, choć z gry o Puchar Niemiec już odpadł, wciąż może sięgnąć też po Ligę Mistrzów. Jeszcze nie zaczął się pierwszy mecz półfinałowy, a już niektórzy przypominają zeszłoroczny Madryt i mówią, jakby doszło do kompromitacji.
Postaw w BET-AT-HOME na zwycięstwo Bayernu w Barcelonie -> KURS: 4.46