Gikiewicz może wybierać: jedną bramkę wpuścił ładniejszą od drugiej

Piotr Tomasik

05 marca 2015, 00:21 • 2 min czytania

– Przed meczem ludzie pytali, ile strzelimy bramek. Teraz widzicie, że każde spotkanie jest ciężkie – stwierdził w swoim stylu Pep Guardiola. I choć wygrana jego Bayernu nad Eintrachtem Bruszwik w Pucharze Niemiec nie była ani przez moment zagrożona, to jeszcze w trakcie spotkania pytaliśmy sami siebie: na ilu się skończy? Skończyło się na dwóch i Rafał Gikiewicz z pewnością nie powinien narzekać…

Gikiewicz może wybierać: jedną bramkę wpuścił ładniejszą od drugiej
Reklama

Po pierwsze, wystarczyło spojrzeć w jedenastkę, jaką puścił w bój Guardiola. Sami najlepsi piłkarze, żadnej rotacji, nawet w bramce, mimo że Bayern za chwilę gra ligę, a zaraz potem rewanż z Szachtarem. Po drugie, wystarczyło spojrzeć na siłę ofensywną. Goetze, Ribery, Robben i Lewandowski to przecież gwarancja goli. Pytanie tylko, ilu. I po trzecie, niewiele zabrakło a błąd Gikiewicza na samym początku meczu zamieniłby się w paskudną szmatę.

Zbyt wiele do roboty Polak dziś nie miał. Jak Bawarczycy strzelali, to przeważnie obok bramki lub ponad nią. A kiedy już w światło przymierzył Alaba, to ręce same składały się do oklasków. Torsten Lieberknecht, trener Eintrachtu, wściekał się o faul w ostatniej minucie pierwszej połowy tuż przed „szesnastką”, jakby przeczuwał, co za moment się wydarzy. I wiedział, że nic nie poradzi już na to ani on, ani Gikiewicz…

Reklama

Jesteśmy jednak dalecy od stwierdzeń, że gdyby goście utrzymali bezbramkowy remis do przerwy, mecz ułożyłby się inaczej. Nie, nie ułożyłby – Bayern miał bardzo dużą przewagę, na niewiele pozwalał gościom. Z piętnastu metrów próbował Lewandowski, zakręcić w samo okienko chciał Robben, dwie dobre okazje zmarnował Mueller i to dopiero Goetze zabrał się z piłką w pole karne, minął dwóch rywali i mógł tylko obejrzeć bezradną minę Gikiewicza.

A wiecie, kto dogrywał Don Mario? Arjen Robben. Czyli gość, którego w naszym rankingu za miniony miesiąc umieściliśmy na drugim miejscu i który naprawdę ma ostatnio świetne statystyki. Pięć ostatnich meczów w Bundeslidze: siedem goli i pięć asyst. Do tego dziś ostatnie podanie w Pucharze Niemiec. Żadne jego liczby w tym roku nie widnieją w rubryce „Champions League”, ale w Monachium liczą, że wszystko, co najlepsze, zostawił na rewanż. Przyda się. Tym bardziej, że po 0:0 na Ukrainie Guardiola woli dmuchać na zimne: – Musimy jak najlepiej przygotować się na przyszły tydzień, najważniejszy w tym sezonie.

Najnowsze

Reklama

Niemcy

Niemcy

Polak trafił w drugim meczu z rzędu. Jego zespół się odrodził

redakcja
2
Polak trafił w drugim meczu z rzędu. Jego zespół się odrodził
Reklama
Reklama