Reklama

90 minut Wszołka i Zielińskiego – niedziela cudów w Serie A

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2015, 00:17 • 5 min czytania 0 komentarzy

Spodziewaliśmy się, że znowu czeka nas w Serie A strzelanina – to już standard. Zdawaliśmy sobie też sprawę z tego, że Roma może zaliczyć kolejną wpadkę – są ostatnio w strasznie kiepskiej formie. Piękne gole? Wiadomo – co tydzień kilka się trafi. Jednak tego, że Piotrek Zieliński i Paweł Wszołek rozegrają pełne 90 minut… no na to byśmy nie wpadli!

90 minut Wszołka i Zielińskiego – niedziela cudów w Serie A

Zacznijmy może od Wszołka, bo jego dzisiejszy występ to nad wyraz wdzięczny temat. Zaczął na prawej obronie, wszystko więc wskazuje na to, że Sinisa Mihajlović faktycznie planuje przerobić Pawła na modłę a la Piszczek. Może i słusznie, bo ta nowa pozycja ewidentnie Wszołkowi służy – jego gra przeciwko Chievo naprawdę mogła się podobać i jeśli mielibyśmy wskazać czołowe postaci Sampdorii, to Polak z pewnością znalazłby się na naszej liście. Czy raczej – mógłby się znaleźć, gdyby się w pewnym momencie kompletnie nie skompromitował i nie zawalił meczu swojej drużynie. Niestety ewidentnie w głowie odezwał mu się ‘Wszołek-skrzydłowy’, który postanowił minąć rywala, zamiast spokojnie przyjąć lub wybić piłkę. Pomysł niegłupi, wykonanie tragiczne…

Swoją drogą musimy przyznać – nie spodziewaliśmy się, że Meggiorini potrafi tak szybko biegać. Wszołek chyba też się nie spodziewał. Facet ruszył jak gepard za kulawą zwierzyną, niesamowite.

Naprawdę szkoda nam Wszołka. Facet ewidentnie miał trochę pecha, odezwały się w nim stare przyzwyczajenie, nie wziął pod uwagę tego, że nie ma asekuracji, bo to on jest od asekurowania. No i klops. Ale poza tą wpadką – szacun. Polak był niesamowicie aktywny, raz za razem szarpał skrzydłem, wbiegał w pole karne, wrzucał, wywalczał rożne. Naprawdę miło się go oglądało w takiej formie. Liczymy na więcej.

Reklama

Zieliński nie spuszcza z tonu

Kolejne zaskoczenia z tej kolejki Serie A i jak dla nas jedno z większych zaskoczeń tego roku jeśli chodzi o Polaków zagranicą. Po tym jak do Empoli trafił Saponara spodziewaliśmy się, że Zieliński na dobra zaznajomi się z ławkami na włoskich stadionach… a tu szok. Nie dość, że nie został odstawiony na bok, to zaczął coraz więcej grać. Jasne, Saponara ostatnio nie mógł grać, jednak Piotrek i tak zaliczył dwa pełne występy z rzędu – co wcześniej mu się nie zdarzało. A dzisiaj grał nie grał z byle ogórkami, tylko z Milanem. Jasne, to już nie ten sam Milan co kiedyś, ale mimo wszystko to nadal ekipa, która ma w swoim składzie kilku klasowych zawodników.

Tym razem Zieliński wystąpił od początku na swojej nominalnej pozycji ofensywnego pomocnika. I co najważniejsze – nie zawiódł. Tak jak tydzień temu imponowała jego łatwość w dryblowaniu, choć zabrakło kropki nad i w postaci asysty, lub bramki. Mimo to jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję, że Piotrek na stałe zagości w pierwszym składzie Empoli.

Nie ma to jak karny po włosku

Reklama

Dobra, wiemy, że dla większości to ‘Panenka’, ale skoro to podsumowanie Serie A – trzymajmy się włoskiego nazewnictwa. Czyli ‘cucchiaio’, łyżeczka. Mecz Udinese-Lazio do fascynujących może nie należał, ale ten karny… tak, to jest to co tygryski lubią najbardziej.

Parodyści tygodnia

Co prawda do wpadek Romy już się w ostatnim czasie przyzwyczailiśmy (1 wygrana w 6 meczach!), jednak to co dzisiaj odwalili… no nie, to jest absolutnie nowy poziom, nawet dla graczy Garcii. Jak drużyna, która w teorii walczy o mistrzostwo i w pełni się z tym obnosi może grając u siebie nie wygrać z Parmą, która jest na ostatnim miejscu w tabeli i ledwo już zipie? No jak?

Dobra, pechowy remis jeszcze można jakoś zrozumieć. Ale nudne 0:0, z garstką sytuacji bramkowych? Przeciwko drużynie, której bramkarz w tych rozgrywkach już prawie pięćdziesiąt razy musiał wyciągać piłkę z siatki? Przecież to niepoważne.

Liga będzie ciekawsza

Po wpadce Romy czekaliśmy już tylko na wieczorny mecz Juventusu z Ceseną – spodziewaliśmy się łatwych trzech punktów dla drużyny z Turynu i końca emocji związanych z wyścigiem po mistrzostwo Serie A. I znowu zaskoczenie. W porządku, Juventus wyszedł na ten mecz w lekko rezerwowym składzie. Jednak to nie usprawiedliwia tego z jaką łatwością piłkarze Ceseny stwarzali sobie sytuacje pod bramką Buffona. Gdyby nie ‘Gigi’, to Stara Dama mogłaby dzisiaj stracić nawet ze cztery bramki, a tak skończyło się tylko na dwóch.

Na plus w Juventusie zapisać można tylko występ Moraty. Hiszpan powoli się rozkręca na włoskich boiskach – dzisiaj strzelił bramkę i asystował przy golu Claudio Marchisio, a do tego jak zwykle biegał, szarpał i się starał. W Serie A ma już na koncie 5 goli i 3 asysty – naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę to, że wybiegał zaledwie 704 minuty.

Guarin łapie formę, a wraz z nim cały Inter

Świetnie w ostatnim czasie prezentuje się Freddy Guarin. Tydzień temu zaliczył asystę, a w tej kolejce popisał się dwoma ślicznymi bramkami i doskonałą prostopadłą piłką, po której Palacio strzelił na 4:1. Na uwagę zasługuje zwłaszcza drugi gol Kolumbijczyka. Piękne, mierzone uderzenie z dystansu. Jasne, Sportiello popełnił błąd wychodząc tak daleko z bramki, ale i tak – brawa za decyzję o strzale i jeszcze większe za wykonanie.

Daleko nam do zachwytów nad pracą, którą do tej pory wykonał w Mediolanie Mancini, jednak musimy przyznać, że Nerazzurri grają ostatnio całkiem imponująco. Najpierw 3:0 z Palermo, potem 4:1 z Atalantą… nieźle, naprawdę nieźle.

Mbaye Niang potrafi strzelać bramki

Kolejna szokująca wiadomość z dzisiejszego dnia – Niang w 37 występie w rozgrywkach Serie A zdobył swoją pierwszą bramkę. I tak mu się to spodobało, że chwilę później po raz kolejny trafił do siatki. Żarty żartami, ale jak na napastnika, to trochę Francuzowi zeszło z trafieniem do siatki…

Z drugiej strony, kiedy miał się przełamać, jeśli nie dzisiaj. Genoa i Hellas urządziły sobie taką strzelaninę, że dziwić może brak ofiar. Siedem bramek, a dwie z nich zdobył Luca Toni – chyba nie musimy was bardziej zachęcać do odpalenia skrótu?

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...