Reklama

Walki ciąg dalszy. 4 powody, dla których warto dziś obejrzeć ligę…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 lutego 2015, 13:31 • 4 min czytania 0 komentarzy

Powrót Ekstraklasy, dzień trzeci. Już macie dość? Nie wymiękamy! Zgoda, piłkarze nas nie rozpieszczają, ale umówmy się – czy ktoś z was naprawdę liczył, że będzie łatwo i przyjemnie? Za nami pięć spotkań i wszystkie ze średnio lubianego cyklu: Krew, pot i łzy. A dzisiaj? Jest nadzieja, na boisko wybiegną przecież piłkarze Śląska i Legii, a więc drużyn, które w czwartek zagrały całkiem przyzwoite spotkania w ramach Pucharu Polski.

Walki ciąg dalszy. 4 powody, dla których warto dziś obejrzeć ligę…

Naprzeciw nich ekipy, o których w ostatnich dniach z pewnych względów było głośno, lecz nie były to ani cukierkowe opisy, ani pełne nadziei zapowiedzi. W Krakowie bezsilny Robert Podoliński eksplodował w rozmowie z dziennikarzem i przejechał się po swojej drużynie. W Białymstoku najpierw mieli problemy z uprawnieniem nowych piłkarzy do gry (udało się rzutem na taśmę), a później Michał Probierz nie wziął do kadry meczowej Mateusza Piątkowskiego – jakkolwiek patrzeć – gwiazdy całej Ekstraklasy. Jest ciekawie…

No dobra, nie przedłużamy – oto 4 wybrane powody, dla których warto dziś oglądać ligę.

1. Cracovia wystawi blok defensywny

Ostatnio w naszej sondzie przed ligą zapytaliśmy ekspertów, czy aby na pewno krakowska drużyna przystąpi do ligi z wszystkimi formacjami, czy może dalej będzie próbowała walczyć o ligowe punkty systemem Pilarz-5-2. Zdania jak zwykle są podzielone, ale my przychylamy się do opinii tych, którzy twierdzą, że będzie lepiej. Dlaczego? Bo drużynę wzmocnili Polczak i Sretenović, a to ciekawe ruchy. Poza tym, gorzej już być chyba nie może (przypadku Zawiszy nie liczymy, to ewenement).

Reklama

Więcej o nastrojach przed ligą w Krakowie przeczytacie TUTAJ.

2. Bracia Paixao zaczynają wewnętrzną rozgrywkę

Pozytywne świry, nie ma z nimi nudy. Co prawda na treningu Śląska przegrali „pojedynek braci” z Bartoszem i Mateuszem Machajami, ale nie ma wątpliwości – to przede wszystkim od ich postawy będzie zależeć to, czy Śląsk wiosną powalczy o mistrzostwo.

My stawiamy takie pytanie – który z nich jest lepszy? Z perspektywy kibica Śląska zapewne nie ma to znaczenia, ale nas to zagadnienie po prostu ciekawi. Czasy, gdy bez zawahania wskazalibyśmy na Marco już minęły. Chronologiczne ich historia w Polsce wygląda mniej więcej tak: Marco trafia do Śląska i praktycznie z miejsca staje się gwiazdą ligi. Potem robi dobrą reklamę bratu, ale ten najlepszy występ w rundzie notuje w Turbokozaku. Marco doznaje kontuzji, pauzuje niemal całą rundę, ale – dość niespodziewanie – Flavio świetnie go zastępuje – strzela, asystuje, ciągnie ten wózek. Momentami gra zdecydowanie bardziej spektakularnie niż brat.

Obaj są zdrowi, obaj zmotywowani, będzie okazja, by rozstrzygnąć, kto jest liderem Śląska. Strzelanie zaczął Marco z Legią, ale Flavio też grał nieźle. Co dalej? Nie chodzi oczywiście o to, by nastawiać ich przeciwko sobie (tego i tak nie da się zrobić) – taka zdrowa, wewnętrzna rywalizacja zapewne przyniesie wiele korzyści drużynie Tadeusza Pawłowskiego.

Reklama

Gl18ghP

3. Orlando Sa

Jesienią na temat stosunków na linii Berg-Sa powstały dziesiątki tekstów, podczas zimowej przerwy nic się nie zmieniło, wiosna będzie wyglądać podobnie. Powód, by dziennikarze odpalili edytory tekstów, pojawił się już w czwartek, podczas meczu Pucharu Polski.

Legia wygrywa 1-0, Śląsk gra w dziesiątkę, aż prosi się o dobicie drużyny Tadeusza Pawłowskiego. Kto miałby tego dokonać? Najlepszy strzelec w lidze? Henning Berg miał inny pomysł i w miejsce Radovicia na murawie pojawił się Marek Saganowski. OK, takie prawo trenera, ale dodajmy jeszcze jedno – do Wrocławia pofatygował się Joao Costa, asystent selekcjonera reprezentacji Portugalii. Sa musiał być podwójnie zmotywowany, lecz dostał siarczysty policzek.

Znając życie, Portugalczyk wystąpi dziś od pierwszej minuty, bo Berg oszczędzi kilku zawodników, którzy w tygodniu wyjdą na mecz z Ajaksem. Znając życie, Portugalczyk nie zawiedzie (tak było do tej pory). Znając życie, w związku z tym z jego sytuacja w klubie nie zmieni się ani o milimetr.

4. Ofensywa Jagiellonii powalczy z… Piątkowskim

O braku powołania na mecz z Legią dla Mateusza Piątkowskiego, lidera klasyfikacji strzelców, napisaliśmy wczoraj: śmierdząca sprawa. Wybaczcie, zdania nie zmieniamy. Nie pomoże nawet 38 tweetów Michała Probierza z zapewnieniami, że chodzi tu o rywalizację i kwestie sportowe. Tak, a świstak siedzi i zawija…

Szczerze mówiąc, jesteśmy bardzo ciekawi, jaki będzie dalszy rozwój wypadków. Czy Piątkowskiemu (wzorem Przemysława Trytki, który rozbierał w Białymstoku choinki) przyjdzie na wiosnę malować jajka i wykonywać pracę porządkowe w klubie, czy może “nagle jego forma sportowa podskoczy” i wróci do składu? Co się stanie, gdy drużyna słabo wystartuje i będzie brakować goli Piątkowskiego?

W meczu z Legią zobaczy prawdopodobnie kwartet ofensywny złożony z: Dzalamidze, Gajosa, Frankowskiego i Tuszyńskiego. Jesienią czwórka ta zdobyła dla Jagi łącznie 12. Tak się składa, że tyle samo ustrzelił sam Piątkowski.

Może dziś kwartet przebije solistę?

q0HCnCA

Fot. FotoPyK 

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...