Francuzi powoli stają się mistrzami świata w grze przy piłkarskim zielonym stoliku. Jak tak dalej pójdzie, to chcąc obejrzeć „Piłkarski poker” nie trzeba będzie szukać zakurzonego VHS, a po prostu odpalić Ligue 1. Co tym zmalowały żabojady? Już tłumaczymy.
Najpierw trochę kontekstu, by pokazać, że sprawy takie jak ta na linii Lens – Sochaux to we Francji chleb powszedni. Przed tym sezonem niejasne paragrafy zrujnowały Luzenac, maleńki klubik, który po historycznym awansie do Ligue 2 został karnie relegowany do – uwaga, trzymajcie się czegoś mocno – ósmej ligi. Oczywiście, licencje dziś to konieczność, ale ostro z nimi pojechali, prawda? Śmierdząca, przestrzeliwująca sportowi kolana decyzja (poczytaj więcej TU). Teraz walka toczy się o większą stawkę, bo miejsce w Ligue 1 i związaną z tym grubą kasę.
RC Lens, gdzie jeszcze przed chwilą kopał Ljuboja, szybko przekonało się, że boiskowe boje to pikuś w porównaniu do zapasów z francuskimi sądami i wszelakimi instytucjami od licencji. Szczególnie, że wchodzą one sobie w paradę, bowiem posłuchajcie: najpierw DNCG, organ czuwający nad finansami klubów, nie zezwolił Lens na zabawę z najlepszymi. Problemem był bałagan w papierach, dziury finansowe, problemy z płynnością. Lens apelowało, kibice protestowali na ulicach, ale dwa razy się nie udało.
Ale potem FFF, czyli francuska federacja, jednak dopuściła Les Sang et Or do gry, a wszystko na zaledwie kilka dni przed startem ligi. W konsekwencji Sochaux, które już godziło się z myślą, że uda im się uratować, lądowało w Ligue 2. Po zrobieniu zakupów na pierwszą ligę, czyli po podpisaniu odpowiednio wyższych kontraktów z zawodnikami. Krocie z tytułu praw telewizyjnych zgarnęło Lens, Sochaux pozostało opłacanie z drugoligowej, skromnej kasy, pierwszoligowych, nieszczególnie skromnych zawodników. Co ciekawe, Lens na kontrakty i zakupy wydać mamony jednak nie mogło: wkurzone DNCG nałożyło na nich całkowity zakaz transferowy.
Teraz do pokera zasiadł kolejny gracz. Sochaux, postawione pod ścianą, walczyło dalej w urzędach i odniosło sukces, wczoraj sąd administracyjny w Besancon zdecydował, że dopuszczenie Lens do Ligue 1 było niezgodne z prawem. Na ten moment wyrok brzmi więc tak: do końca sezonu żółto-czerwoni grają o nic. Nieważne ile ugrają punktów, i tak wylatują. Sochaux, notabene klub z tego samego regionu, co sąd w Besancon, najprawdopodobniej wraca albo przynajmniej dostaje solidne zadośćuczynienie.
Abstrakcja. FFF swoje, DNCG swoje, Besancon swoje. Burdel na kółkach. Gdzie dalej toczyć się będzie ta wojna? Czy Lens pójdzie do sędziego Dredda, a Sochaux na swoją stronę przeciągnie Annę-Marię Wesołowską? Śmiejecie się, ale wybaczcie – prędzej oni się tu będą liczyć, niż bramki, gole i asysty.