Reklama

Taye Taiwo blisko Legii, czyli dwie dobre i trzy złe wiadomości

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2015, 01:03 • 4 min czytania 0 komentarzy

Legia Warszawa jest blisko swojego pierwszego transferowego hitu (chyba jednego z dwóch – ale drugi hit będzie już polski). Do przebywającej w Turcji drużyny mistrzów Polski – na razie na testy – dołączył Taiye Taiwo, obrońca Bursasporu, w przeszłości zawodnik Olympique Marsylia, AC Milan i Dynama Kijów. CV jak na polskie warunki: miazga. Ale że to nie jest gra, w której wykłada się na stół CV i ten kto ma lepsze, ten wygrywa, można pozostawać odrobinę sceptycznym.

Taye Taiwo blisko Legii, czyli dwie dobre i trzy złe wiadomości

Są przynajmniej dwa powody, dla których kibice Legii powinni się w tym momencie bardzo, bardzo podniecić.

Pierwszy – Legia ściąga zawodnika, który w futbolu bardzo dużo znaczył. Blisko 200 ligowych meczów dla Olympique Marsylia (trzy nominacje do jedenastki sezonu w Ligue 1) i ponad 50 w reprezentacji kraju nie rozegrało się samych. Bez dwóch zdań, Taiwo nie jest w świecie piłki postacią anonimową, a na rozpoznawalne nazwisko sam mocno zapracował. Zapracował też na zainteresowanie ze strony AC Milan, do którego dołączył w 2011 roku. Fakt, że Milan ściągnął przez ostatnie lata trochę dziwnych piłkarzy, ale mimo wszystko kontrakt z tym zespołem zawsze w futbolu będzie nobilitacją.

Drugi – pozyskiwanie zawodników o takiej przeszłości jak Taiwo oznacza, że klub robi kolejny krok do przodu. Nie jest łatwo nakłonić piłkarzy o podobnym CV do transferu do Polski, a głównym czynnikiem skłaniającym ich do przyjazdu zawsze będą pieniądze. Jak widać – pieniądze są. Jeśli teraz Legia jest w stanie skusić zawodników pokroju Taiwo, to można sobie wyobrazić, kogo będzie ściągać za kilka lat, jeśli w końcu uda się jej awansować do Ligi Mistrzów. Wtedy przy Łazienkowskiej mogą biegać piłkarze, których oglądaliśmy w telewizji nie cztery lata temu, ale np. rok temu.

Są też – nie ukrywajmy – powody, by szampana schować do lodówki i trochę pokwękać.

Reklama

Pierwszy – Taiwo na dobrą sprawę przestał grać w piłkę w 2011 roku. To znaczy – później też grał, ale już coraz gorzej i w coraz gorszych klubach, stąd teraz jego umizgi do Legii. W Milanie rozegrał tylko 4 mecze, potem gdziekolwiek wędrował, to na krótko. Rozgrywki 2014/2015 to już całkowity dramat, ponieważ w barwach Bursasporu nie rozegrał ani jednego spotkania (dziwna sprawa z pozwoleniem na pracę, które rzekomo mu anulowano). Przenosiny do Legii wpisywałyby się w koncepcję skakania z kwiatka na kwiatek, którą ostatnimi laty obrał. Jeśli nie jest to chłop prześladowany przez los, a zmiany klubu wynikały z obiektywnych przesłanek, to i w Warszawie nie powinni się do niego przyzwyczajać.

Drugi – CV nie musi wiele znaczyć. Oczywiście, to należące do Taiwo trudno porównać do CV zawodników, którzy trafiali w przeszłości do polskiej ligi, ale warto pamiętać, że Kew Jaliens też miał nie najgorsze, a okazał się totalną pomyłką. Podobnie jak Inaki Descarga, z którym też wiązano spore nadzieje. Problem z takimi zawodnikami jest oczywisty: oni wiedzą, że co najlepsze to już w futbolu przeżyli, a teraz trzeba tylko „dograć” karierę do końca i możliwie dużo w tym czasie zarobić. Umierać za nowych pracodawców już nie mają ochoty, w naturalny sposób nie są też już w stanie się zmobilizować w takim zakresie, jak kiedyś.

Trzeci – 29 lat Taiwo to oczywiście najbardziej optymistyczna wersja. Kilka lat temu gruchnęła wieść, że w Nigerii żyje jego brat bliźniak, który jak na złość nie jest starszy o kilka minut, tylko o kilka lat. Sam Taiwo stwierdził, że to chore plotki rozsyłane przez chorych ludzi i że w ogóle jak komuś się w życiu udaje, to inni starają się go ściągnąć w dół. Nie można wykluczać, że faktycznie padł ofiarą nieprzyjemnych insynuacji, ale w przypadku Nigeryjczyków zawsze lepiej brać też pod uwagę, że mają przebite blachy.

Ponadto można byłoby się też zastanowić, czy aby na pewno lewa obrona to jest ta pozycja, na którą Legia powinna szukać gwiazdorskiej obsady i czy nie lepiej środki zainwestować w piłkarzy, którzy naprawdę wygrywają mecze. Bo lewy obrońca może pomóc wygrać, zazwyczaj pomaga nie przegrać, ale jeśli już brać kogoś z wysokim kontraktem, to czy nie lepiej napastnika czy konkretnego skrzydłowego z pokrętłem. Ale to już akademicka dyskusja – skoro Henning Berg uważa, że potrzeba mu kozaka właśnie na tę pozycję, to wypada mu zaufać.

Najnowsze

Piłka nożna

Karol Świderski i Mateusz Bogusz zapisali trafienia, Sebastian Szymański nie przestaje błyszczeć [STRANIERI]

Piotr Rzepecki
0
Karol Świderski i Mateusz Bogusz zapisali trafienia, Sebastian Szymański nie przestaje błyszczeć [STRANIERI]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...