Niesamowity, niespotykany, absolutnie unikalny. Emocjonujący i trzymający w napięciu do samego końca, ale przede wszystkim piszący historię, którą ciężko w ogóle uporządkować. Mecz Manchesteru City z Bayernem ucieka wszelkim próbom logicznych wyjaśnień. No bo z jednej strony – czy kogoś zaskakuje zwycięstwo gospodarzy, jeśli już w 20. minucie prowadzili 1:0, a goście grali w “dziesiątkę”? Czy faktycznie Citizens mogli wypuścić z rąk taki prezent od losu, jak czerwona kartka po głupim zachowaniu Benatii?
Teoretycznie “zrobili swoje”, ale sposób, w jaki to wszystko się odbyło… Cóż, na długo zostanie w pamięci wszystkich kibiców City. Jest bowiem i druga strona. Prowadzenie gry przez Bayern przez grubo ponad godzinę, dwa gole gości już w osłabieniu, kompletna neutralizacja ofensywy gospodarzy od pierwszej do osiemdziesiątej piątej minuty, z przerwą na samotną akcję Aguero zakończoną rzutem karnym i czerwienią dla obrońcy z Bawarii. Jeśli ktoś zapyta nas, czy City wygrało zasłużenie, odpowiemy – jak najbardziej. Ale nie da się zaprzeczyć, że wygrało również niesłychanie szczęśliwie.
Oddajmy jednak królowi, co królewskie: po pierwsze i najważniejsze, Manchester City udowodnił, że jednak można pokonać wielki Bayern. Jednak da się sforsować ich defensywę, jednak można strzelić gole Neuerowi i jednocześnie podjąć próbę powstrzymania ofensywy z Bawarii. Da się, choć trzeba tu jakiegoś unikalnego układu planet, albo chwilowego zaćmienia w głowach kilku kluczowych piłkarzy Bayernu. Da się, ale trzeba liczyć na błędy Benatii, Xabiego Alonso i Boatenga, na ich kumulację w jednym meczu, najlepiej w końcówce, gdy Guardiola nie będzie już miał okazji naprawić ich i swoich niedopatrzeń.
Jak to w ogóle brzmi? Błąd Benatii jeszcze w miarę naturalnie, jesteśmy w stanie w to uwierzyć bez powtórek, ale babole w wykonaniu Xabiego Alonso, w wykonaniu Boatenga, wreszcie błędy Herr Guardioli, perfekcjonisty i taktycznego magika? A jednak. Okazało się, że czerwona kartka i gol w plecy w dwudziestej minucie to dla Bayernu pestka. Guardiola przeprowadził jedną roszadę i odzyskał kontrolę nad meczem, jeszcze przed przerwą jego podopieczni zdołali ukłuć dwa razy, a w dodatku kompletnie powstrzymali jakiekolwiek ofensywne zapędy gospodarzy. Okej – po stałym fragmencie i błędzie Harta, okej, po indywidualnym popisie “Lewego” wygrywającego powietrzne starcie z dwoma obrońcami, ale podkreślmy – grając w dziesiątkę.
Zgubił ich jednak… minimalizm! Okazało się, że Guardiola nie może sobie pozwalać na defensywną taktykę nawet, gdy grubo ponad pół meczu gra w osłabieniu. Dopóki Bayern dominował, dopóki trzymał w szachu gospodarzy – mieliśmy 2:1 i gotowy tekst o czarnoksiężniku, który pokazał, że jedną zmianą da się załatać wyrwę powstałą po wykluczeniu jednego z obrońców. Potem jednak nadeszły zmiany – zszedł Ribery i Lewandowski, a Manchester City… poczuł krew. Przygaszony i stłamszony, bez recepty na grę Bawarczyków odzyskał wigor dopiero, gdy Bayern dobrowolnie oddał pole.
A gdy już odzyskał… Sergio Aguero w pięć minut pokazał do czego jest zdolny, gdy piłka wreszcie trafi pod jego nogi. Na kwadrans przed końcem Squawka na Twitterze zameldowała, że Neuer miał dwa razy więcej podań od napastnika City. Równo z końcowym gwizdkiem Argentyńczyk nadal miał piłkę przy nodze rzadziej, niż bramkarz Bayernu. Pokonał go jednak trzy razy i dał City upragnione zwycięstwo…
Przy całym popisie Aguero warto jednak pamiętać, że nie tylko według nas drugim z najważniejszych bohaterów spotkania był właśnie Robert Lewandowski. To po faulu na nim Xabi Alonso zdobył wyrównującego gola, to on przeskoczył dwóch defensorów i wyprowadził Bayern na 2:1, wreszcie to jego zejście rozsypało koncepcję Bawarczyków i pozwoliło odzyskać wiarę gospodarzom. No i jeszcze to starcie z Kompanym… Według whoscored.com “Lewy” zagrał najlepiej z gości, na notę 7.5, przy czym lepszą od niego na całym boisku miał jedynie Aguero. My jednak sądzimy, że lepiej od liczb przemówią obrazy:
Sytuacja w grupie E przed ostatnią kolejką jest więc niesłychanie ciekawa, tym bardziej, że punkty pogubiła dzisiaj Roma. Bayern z dwunastoma oczkami czeka na partnera do awansu – a każdy z pretendentów ma po dzisiejszym wieczorze pięć punktów na koncie. Spotkanie Roma – City zapowiada się przepysznie.