Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2014, 16:46 • 5 min czytania 0 komentarzy

Przeczytałem wczoraj – tu, na Weszło – tekst o Macieju Skorży, który w dość kretyński sposób bronił się po porażce z Piastem Gliwice. Że mu zabrano na przeróżne zgrupowania tylu zawodników, iż nawet Mourinho by sobie nie poradził. Jak to zwykle bywa, znaleźli się obrońcy szkoleniowca Lecha, którzy chcieli się pod tą karkołomną tezą podpisać. Od wygadujących głupoty trenerów bardziej mnie drażnią tylko czytelnicy, którzy chcą te głupoty czytać i którzy są w stanie poprzeć każdą piramidalną bzdurę. W imię jakiejś dziwnej lojalności.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Wiem, że Skorża pracuje w Lechu krótko. Wiem też, że póki co nie zrobił drużynie krzywdy, chociaż też nie natchnął jej jakoś specjalnie. Z dziewięciu meczów wygrał ledwie trzy, na wyjazdach nie zwyciężył ani razu, właśnie ograł go Piast Gliwice, który – owszem – czasami kogoś ogrywa, ale niezmiennie jest to dla ogranego wstyd. Gdybyśmy uznali, że Skorża przyszedł podtrzymać poziom, na jakim punktował przed dymisją Mariusz Rumak – to w porządku (chociaż nawet to mu się nie udaje). Ale jak dobrze wiemy, nie taki był jego cel. Nie twierdzę, że Skorży się na dłuższą metę nie uda, dostanie na pewno sporo czasu, by wdrożyć w Poznaniu autorskie koncepcje i przemodelować skład na własną modłę – ale na razie mu nie idzie. I to jest fakt. I za dotychczasowy okres nikt mu braw bić nie będzie. Mistrzostwo Polski z każdym dniem coraz bardziej się oddala.

Kiedy trener Lecha szuka wymówek, iż piłkarz X czy Y wyjechał na zgrupowanie kadry, ręce mi opadają. Z Piasta nikt na zgrupowanie nie pojechał. To lepiej czy gorzej? Lepiej mieć w składzie zawodników, których dostrzegają przeróżni selekcjonerzy, czy takich, których nikt nie chce nawet dotknąć kijem? Ilu piłkarzy z Gliwic Skorża chciałby mieć u siebie? Dla ilu znalazłby miejsce w podstawowym składzie? A ilu lechitów zgarnąłby chętnie Piast, gdyby ten klub dysponował odpowiednimi środkami? Niech szanowny pan Maciej powie wprost: – Proponuję wymianę – wy nam Wilczka i Osyrę, my wam Kownackiego i Kędziorę.

Ale nie jestem pewien, czy zarząd Lecha by to przyklepał.

Już wyobrażam sobie, że Mourinho przegrywa z West Bromwich i mówi: – Miałem niewielu piłkarzy na treningach w środku tygodnia. Zostałby zabity śmiechem. Ludzie nie dowierzaliby, że to były słowa wypowiedziane naprawdę, a nie dla śmiechu. Trzeba mieć świadomość, gdzie się pracuje, po co, za ile i… przeciwko komu. Wiadomo, że każdy trener woli mieć piłkarzy cały czas do swojej dyspozycji, ale nawet jeśli nie jest to możliwe – masz obowiązek ograć zespół słabszy od ciebie. Praca w zespole z czuba – bogatszym, lepiej zarządzanym, dysponującym lepszymi piłkarzami – wiąże się z innymi wymaganiami niż praca z outsiderem. Trener napotyka na innego rodzaju problemy w Eibar i na inne w Realu Madryt – w sumie nigdy nie da się do końca stwierdzić, który ze szkoleniowców jest lepszy, dopóki nie zaczną się na przemian zamieniać drużynami – ale do jasnej cholery: każdy woli pracować w Realu niż w Eibar. Każdy woli oddać Cristiano Ronaldo na kilka dni na zgrupowanie kadry, niż kisić się na miejscu z Arruabarreną.

Reklama

Skorża a to mówi, że jego wielu piłkarzy nie ma mentalności zwycięzców, a to – że trudno się pracuje, gdy zespół w rozjazdach. Jak czytam tę paplaninę to mam wrażenie, że mentalności zwycięzcy nie ma sam Skorża. Od czytania wypowiedzi samego szkoleniowca można popaść w marazm, albo od razu strzelić sobie w łeb. Jeszcze na dobre się nie rozpakował w Poznaniu, a już strzela wymówkami na lewo i prawo. Częściej niż Lech na boisku w bramkę. A to naprawdę słabe względem trenerów, którzy w tej lidze mają rzeczywiste problemy – bo brak boiska do treningu, bo brak sprzętu, bo brak pieniędzy na odżywki, bo brak zawodnika na zmianę. „Kolejorz” może nie przystawać do klubów Bundesligi, ale na polskie warunki to wielka marka i nikomu tam niczego nie brakuje. A zamiast wyników – lament. I wymówki tak tanie, że powinni je sprzedawać w sklepach „wszystko za pięć złotych”.

Niedawno na Weszło było ciekawe wyliczenie – jak któremu trenerowi szło w kolejnych klubach. Wniosek jest bardzo prosty – poza bardzo nielicznymi wyjątkami (Zieliński, Michniewicz) – w tej lidze punktujesz po przejęciu Legii, Lecha lub Wisły (w dobrym momencie), a nie punktujesz, gdy bierzesz inny klub. Widać to np. po Janie Urbanie, który jeszcze w Legii potrafił punktować na przyzwoitym poziomie, ale jak poszedł gdziekolwiek indziej (Zagłębie, Polonia Bytom, no i teraz Osasuna), to albo było słabo, albo bardzo słabo. Rumak punktował z Lechem, nie punktuje z Zawiszą, Kasperczak punktował z Wisłą, ale z Górnikiem już spadł z ligi. Czyli – są w tej lidze samograje i trzeba ich po prostu nie popsuć. No i najlepiej wygrać wyścig z innym samograjem.

Skorża jest trenerem w czepku urodzonym. Przez ani jeden dzień swojej kariery nie musiał pracować w biednym klubie. Amica, Groclin, Wisła, Legia, Lech. Jak na nasze warunki – bajka. Wszędzie kasa, wszędzie piłkarze, wszędzie obozy zagraniczne, dobre hotele, jedzenie podstawiane pod nos. Nie ma chyba drugiego szkoleniowca w Polsce, który miałby takiego farta do pracodawców. Wszyscy inni musieli dotknąć nędzy, prawdziwych problemów, braku wypłat, sportowej i organizacyjnej beznadziei. A on: zawsze ptasie mleczko. Popracowałby w Odrze Wodzisław, w Górniku Zabrze, w Widzewie Łódź, w Ruchu Chorzów, w Podbeskidziu albo w ŁKS-ie Łódź – wtedy więcej byśmy się o nim dowiedzieli. I on sam by się więcej dowiedział o sobie.

Trener Lecha nie ma prawa narzekać na cokolwiek. Tak jak i trener Legii. To są dwa kluby, w których szkoleniowcy muszą skoncentrować się na robocie, a nie na zrzędzeniu. Próby usprawiedliwiania wpadek są rażącą bezczelnością, bo twoje problemy mają znaczenie tylko wówczas, jeśli przeciwnik nie miał żadnych. A wciąż problemy Lecha są śmiesznie w porównaniu z problemami klubów, które urywają mu punkty…

Frekwencja w Poznaniu spada – i to znacząco. Ani razu w tym sezonie stadion nie zapełnił się nawet w połowie. To katastrofa, ale niestety wszędzie to funkcjonuje tak samo: żeby kibice porwali dopingiem piłkarzy, to najpierw piłkarze muszą grą porwać kibiców i sprowadzić ich na trybuny. Podejrzewam, że w najbliższych kolejkach – chociażby ze względu na temperaturę – będzie tylko gorzej i nie zdziwię się, jak w końcu zdarzy się mecz, na którym zjawi się mniej niż 10 000 osób, bo w kierunku tej bariery wszystko zmierza. To już na dawnym obiekcie przy Bułgarskiej wyglądałoby kiepsko, a co dopiero teraz. Skorża musi nie tylko gonić Legię w tabeli, ale też porwać za sobą tłumy i odwrócić spadkową tendencję na trybunach. Nie jestem przekonany, czy akurat jego ostatnie wystąpienia w tym pomogą… Na razie wysyła sygnał: – Zostańcie w domach.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...