Reklama

Derby Anglii w chlaniu. Rzeźnik z Cork, czyli ulubiony piłkarz Alfa-Inge Haalanda

redakcja

Autor:redakcja

31 października 2014, 11:46 • 6 min czytania 0 komentarzy

Spytany niedawno o zwyczaje w futbolu i inicjację w szatni, Roy Keane z typową dla siebie gracją odpowiedział, że nie przepada za tego typu zwyczajami plemiennymi. Temat wziął się stąd, iż Tom Cleverley po przyjściu do Aston Villi musiał zaśpiewać przed wszystkimi “Stand by me”. Zażenowany Keane miał na ten temat swoje zdanie: “Gdybym przyszedł jako piłkarz do jakiegoś klubu i ktoś kazałby mi śpiewać, powiedziałbym: “Nie zrobię tego kur**. Ja nie śpiewam dla nikogo”. Nie wiem jak wy, ale ja bym nie chciał wdać się z Royem w jakąkolwiek polemikę. Zwłaszcza po pijaku.

Derby Anglii w chlaniu. Rzeźnik z Cork, czyli ulubiony piłkarz Alfa-Inge Haalanda

Czytaliście “Rok 1984” George’a Orwella? Na końcu jest ten niesamowity fragment, kiedy główny bohater (po uprzednim praniu mózgu) odkrywa, że za srogim, wąsatym obliczem Wielkiego Brata kryje się jednak uśmiech. Mam tę scenę przed oczami za każdym razem, kiedy widzę gniewną minę i wielką brodę Roya Keane’a, siedzącego na ławce Aston Villi. Patrząc w te dzikie oczy Irlandczyka widzę Wielkiego Brata, groźnie spoglądającego z plakatu, ale tutaj żadna indoktrynacja nie pomoże – “Keano” był oprychem i taki pozostanie już zawsze. No i nie wylewał za kołnierz.

Temat mocno aktualny z dwóch względów – przede wszystkim światło dziennie ujrzała autobiografia Roya, w której jedzie równo z trawą, zupełnie jak za czasów jego kariery zawodniczej. Jedni powiedzą facet jest szczery, inni że niewdzięczny, jeszcze inni że zwyczajnie bez klasy. No bo po co prać wszystkie brudy właśnie teraz, kiedy herbatka już dawno wypita? Sprawa numer dwa – niedzielne derby Manchesteru. Niewielu jest kozaków, którzy bardziej zapisali się (niekoniecznie pozytywnie) w tych meczach tak, jak były środkowy pomocnik “Czerwonych Diabłów”. Ale po kolei.

Image and video hosting by TinyPic

Cofnijmy się ponad 13 lat temu, do 21 kwietnia 2001 roku. Derby Manchesteru, na to spotkanie długo czekał Roy Keane. Kiedy nadarzył się odpowiedni moment, ostro wszedł nogą jak ciężarówka w kolano Alfa-Inge Haalanda. Media były jednogłośne: “To najbardziej zasłużona czerwona kartka w historii Premier League”. Oczywiście faul był zamierzony, a “Keano” tak oto wspominał tamten moment: “Czekałem na to tak długo… Kopnąłem go kur** bardzo mocno. Była tam piłka (przynajmniej tak myślę). Masz za swoje, ci**”. Oczywiście wszyscy byli zdruzgotani, zarówno samym faulem, jak i późniejszymi słowami Roya. Zagorzałych fanów to jednak nie zdziwiło, w końcu chodziło o Roya Keane’a.

Reklama

Dlaczego to zrobił? Cała historia zaczęła się 27 września 1997 roku, kiedy Manchester United mierzył się z Leeds. Keane próbował… sfaulować Haalanda, ale zrobił to tak nieudolnie, że zerwał więzadła w kolanie. Norweski pomocnik myślał, że Keane chce nabrać sędziego i symuluje, by Alf-Inge dostał kartkę. Stanął nad Irlandczykiem i wyzwał go od symulantów. Oczywiście nie wiedział, że ten doznał bardzo poważnej kontuzji kolana. “Keano” nie zapomniał, tacy jak on nie zapominają. Kiedy cztery lata później nadarzyła się okazja do rewanżu, poczuł krew i zaatakował. Rachunek był prosty – oko za oko, kolano za kolano.

Z Royem nie warto zadzierać. W 1998 roku podczas tournee w Azji pobił się z Peterem Schmeichelem, oczywiście po pijaku. Rano obudził się jak nigdy nic, niczego nie pamiętał. O wszystkim powiedział mu Nicky Butt. O co poszło? Irlandczykowi nie podobało się, że duński bramkarz krzyczy na obrońców. Kiedy Peter go złapał, Keane od razu uderzył go z główki. Schmeichel tłumaczył się później przed dziennikarzami, że dostał na treningu. Wielki (zarówno jeśli chodzi o gabaryty, jak i umiejętności) bramkarz “Czerwonych Diabłów” dostał nauczkę – chłopak z Cork potrafi być ostry. Zwłaszcza, jeśli wychyli parę piw i szklaneczek whisky za dużo.

Nie było dla niego świętości. Roy potrafił zbluzgać każdego, buntował się przeciwko samemu sir Aleksowi, a także nie oszczędzał kolegów z drużyny. Kiedy udzielił niesławnego wywiadu dla telewizji klubowej, w którym skrytykował partnerów z zespołu, jego czas na Old Trafford właściwie się skończył. Wcześniej jednak, potrafił być wielkim wrzodem na tyłku, zarówno dla przeciwników, jak i “Czerwonych Diabłów”. Nie tylko ze względu trudnego charakteru i niewyparzonego języka, ale także swojego picia. Sam wspomina, wbijając dodatkową szpilę w fanów: “Pomysł, że ja i “Fergie” pokłóciliśmy się raz i dlatego odszedłem z klubu… My kłóciliśmy się ciągle! Były spory o moje chlanie, fani są w końcu szczęśliwi jeśli mogą donieść, że widzieli Cię o trzeciej nad ranem”.

“Keano” otwarcie mówi o tym, że jego młodość nieustannie związana była z alkoholem: “Kiedy grywaliśmy w środy, boss mówił do mnie że słyszał, iż balowałem w niedzielę wieczór. Mówiłem mu: “Tak, w niedziele wychodzę na miasto”. Byłem singlem, miałem 21 lat. Nie grałem w golfa (…) Picie było moim hobby, tak sądzę. Nie pochwalam tego, ale tak właśnie było. Nie wiem dlaczego – może dlatego, że jestem Irlandczykiem? A może dlatego, że żyłem po swojemu? Nuda też robiła swoje”. Na szczęście dla kibiców, nuda Keane’a prowokowała sytuacje, które dla fanów bynajmniej nudne nie były.

Ciekawe są za to jego przemyślenia odnośnie picia wśród Irlandczyków: “Żyjąc tam, picie jest wszechobecne. Kiedy wracam do domu, wpadam w mały cug na dwa, trzy dni. Myślę, że to jest zakorzenione w nas, Irlandczykach. Zawsze się coś dzieje, idzie się tu i tam. Chlanie. To jest w powietrzu. Zwłaszcza, kiedy przestajesz grać, budzisz się, nudzisz się i sięgasz po butelkę (…) Wiem, że to problem, zwłaszcza wśród irlandzkich piłkarzy. Jeśli jest jakiś problem z nimi, alkohol zawsze jest w to zamieszany”.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Nie będę przytaczał wszystkich “numerów” Keane’a, ale najgorszy był czas, kiedy leczył uraz kolana w 1997 roku. Zerwanie więzadeł krzyżowych przednich to kontuzja zagrażająca karierze dzisiaj, a co dopiero 17 lat temu. Jak rehabilitował się “Keano”? W piątek pił aż do zamknięcia barów. W soboty dołączali do niego kumple piłkarze, a także byli gracze i znów chlał do rana. Powiecie niedziela, czyli kac, filmy familijne i jajecznica? Skąd, nic z tych rzeczy. Siódmy dzień tygodnia przeznaczony był znów na zwiedzanie irlandzkich pubów i ponowne picie do zgonu – tym razem by zagłuszyć tęsknotę za ojczyzną.

Podejście Roya do butelki zmieniło się nieco po tym, jak po kolejnej burdzie trafił do aresztu, a stamtąd odebrał go… sir Alex Ferguson. To wtedy Keane przyrzekł sobie, że się opamięta, ale czy się udało? Nadal zdarzało mu się pić, taki to już charakter. Podobno ktoś widział go w zeszłym roku, jak przyjechał na spotkanie AA. Wiecie, kto jest jego dobrym znajomym? Niedawny bohater “Derbów Anglii”, Paul McGrath. Pamiętacie?

W niedzielę kolejne derby Manchesteru. Tak jak napisałem na wstępie, Keane był boiskowym oprychem, a wielu by rzekło, że zwykłym bandytą. Bezkompromisowy, chamski i dziki, ale – paradoksalnie – wielki piłkarz, prawdziwy przywódca, charakter jakich teraz brakuje. Patrząc na dzisiejszych piłkarzy mam nieodparte wrażenie, że w większości to wymuskani chłopcy, którzy w konfrontacji z Keane’em, Patrickiem Vieirą czy Stuartem Pearce’em popuściliby w gacie.

Może dzisiejsi gracze są zwyczajnie lepsi, a do tego bajecznie przygotowani fizycznie i technicznie, ale charakter… cóż, to już zupełnie inna bajka. Absolutnie nie gloryfikuję przemocy i brutalności, ale takich gości jak Keane czy Jones już nie ma i szkoda, ponieważ dodawali swoistego kolorytu angielskiej piłce. Co nie znaczy, że chciałbym ich spotkać w barze, po siódmej szklaneczce whisky. Pamiętajcie, goście z Cork mają twarde łby do bitki. I mocne głowy do picia.

Kuba Machowina

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Anglia

Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Patryk Stec
4
Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...