Zwykle kiedy trener takiej drużyny jak Trabzonspor mówi przed meczem, że to drużyna pokroju Legii jest najsilniejszą w grupie, na kilometr śmierdzi to kurtuazją i ściąganiem presji z własnych piłkarzy. Tym razem jednak, przyglądając się tureckiej drużynie, słów Vahida Halilhodzicia nie da się lekką ręką wrzucić do takiej szuflady. Teoretycznie to Trabzonspor dysponuje piłkarzami, którzy w większości mieliby pewne miejsce w składzie Legii (na odwrót ta zasada raczej nie działa), lecz w praktyce jest to drużyna w budowie i Bośniak ma tego pełną świadomość.
1. W zeszłym roku Legia przegrała z Turkami oba mecze. O ile skład polskiej drużyny od tamtego czasu uległ ewolucji (co naturalne, gdyż zmienił się trener), o tyle w Trabzonie doszło do prawdziwej rewolucji. Dziś na boisko ma szansę wybiec ledwie czterech piłkarzy, których oglądaliśmy w zeszłym roku w spotkaniu w Warszawie. W drużynie nie pozostał żaden gracz, który odpowiadał wtedy za ofensywę – Paulo Henrique wylądował w Chinach, Mierzejewski w Arabii Saudyjskiej, Malouda wrócił do Francji, Olcan Adin przeniósł się do Galatasaray, w klubie nie ma także: Gustavo Colmana, Alanzinho i Marka Janko.
2. Transfery zostały przeprowadzone na bogato i w „gdańskim stylu”, czyli w hurtowej ilości. Teoretycznie w klubie zameldowało się blisko trzydziestu nowych graczy, ale w wielu przypadkach były to tylko powroty z wypożyczeń, które kończyły się kolejnym wypożyczeniem lub odejściem z klubu. Niemniej na transfery wydano prawie 30 milionów euro (na sprzedaży zarobiono 12 milionów), więc bilans ekonomiczny robi wrażenie – inwestycje są spore. Wrażenie robią również nazwiska i kwoty:
– Abdul Majeed Waris, reprezentant Ghany sprowadzony ze Spartaka Moskwa za 6 milionów euro. Ostatnią rundę spędził na wypożyczeniu w Valenciennes: 16 spotkań, 9 goli, 5 asyst, co oznacza, że facet miał udział w większości goli strzelonych przez drużynę Ligue 1.
– Oscar Cardozo, ściągnięty z Benfiki za 5 milionów. Tego snajpera nikomu przedstawiać nie trzeba. 165 goli w 287 występach dla drużyny z Estadio da Luz to jego wizytówka.
– Kevin Constant, kupiony z Milanu za 2,5 miliona euro. W zeszłym sezonie zagrał 26 meczach włoskiej drużyny.
– prócz tego drużynę zasilili m.in. reprezentanci Turcji: Sefa Yilmaz (3,5 miliona euro), Ishak Dogan (2,35 miliona) i Mehmet Ekici (1,5 miliona), reprezentant Mali Mustapha Yatabare (11 goli w Ligue 1 w zeszłym sezonie, najlepszy zawodnik Guingamp w drodze po Puchar Francji: 8 goli, w tym jeden w finale; 2,5 miliona euro), Carl Medjani (podstawowy piłkarze reprezentacji Algierii na mundialu w Brazylii; za darmo) i doświadczony Grek Avraam Papadopoulos (za darmo)
3. Do zmiany doszło oczywiście również na stanowisku trenerskim – Mustafę Resita Akcaya zastąpił wspomniany już Vahid Halilhodzić. Co tu dużo mówić – znany szkoleniowiec (prowadził m.in. Lille, Rennes, PSG i reprezentację Wybrzeża Kości Słoniowej), który na tegorocznym mundialu dowodził reprezentacją Algierii, rewelacją turnieju.
4. Gdzie tu powody do optymizmu? – zapytacie. Ano na razie ta drużyna, której celem było zamieszanie w czołówce tabeli ligi tureckiej, nie zachwyca. To w tym momencie składak stworzony z bardzo dobrych podzespołów, ale funkcjonowanie całości pozostawia wiele do życzenia. 4 mecze w lidze, 4 remisy, a przeciwnicy – prócz Fenerbahce (skrót poniżej) – nie byli szczególnie wymagający. W Lidze Europy udało im się wyeliminować FK Rostów (2:0, 0:0), a w pierwszym meczu fazy grupowej ograć – z wielkimi problemami – Metalist Charków (2:1). Oglądając mecz na Ukrainie, ciężko o stwierdzenie, że Trabzonspor był zdecydowanie lepszy czy nawet lepszy w ogóle. Długimi fragmentami jedynym pomysłem Turków na sforsowanie ukraińskiej obrony były lagi w kierunku Cardozo i gra z kontry. Słowem: nic szczególnego.
5. Wnioski po tych siedmiu spotkaniach? Sam trener Halilhodzić podkreśla, że na razie jego drużyna nie funkcjonuje tak jak należy. Jej siłą miała być gra ofensywna – co patrząc na skład nie jest wielką niespodzianką – a armaty nie chcą wystrzelić. 6 goli w 7 meczach to bardzo przeciętny wyczyn. Chwalona jest za to obrona, teoretycznie najsłabsza formacja w zespole. Jak to na budowie, pomieszanie z poplątaniem.
6. To jeszcze w ramach ciekawostki – zamieszanie z walkowerem w tle, a więc coś, co Legia zna autopsji. Władze Trabzonsporu domagały się zweryfikowania wyniku po pierwszym meczu z Rostowem, pomimo tego, że na boisku Turcy wygrali 2:0. Ktoś doliczył się, że Reginal Goreux powinien pauzować w jeszcze jednym spotkaniu za stare grzeszki, popełnione jeszcze za czasów gry w Standardzie Liege. Jednak jak się okazało, sam wykazał się przy tym nieznajomością regulaminu (Rostów dopilnował formalności) i UEFA żądania uznała za bezpodstawne.
7. Bukmacherzy za faworyta uznają gospodarzy (więcej TUTAJ), ale Legia naprawdę nie ma przed kim robić ze strachu w portki. Sytuacja na tę chwilę wygląda tak: Turcy mają lepszych piłkarzy, Polacy – zespół. Gdyby mecz komentował Dariusz Szpakowski spokojnie mógłby zacząć swoim ulubionym wstępem: Jeśli nie tu, to gdzie? Jeśli nie teraz, to kiedy?
POSTAW NA TRABZONSPOR (2.20), REMIS (3.25) LUB LEGIĘ (3.25) W BET-AT-HOME >>