Reklama

Jak stracić pracę, wizerunek i karierę. Malky Mackay przegrał z Vincentem Tanem

redakcja

Autor:redakcja

22 sierpnia 2014, 09:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

– Dzisiaj jesteś bohaterem, jutro jesteś zerem – tak na wiosnę w BBC Sport wypowiedział się Vincent Tan, właściciel Cardiff. Wtedy odczytywano to jako opinię o tym, jak media kreują jego wizerunek. Przed chwilą chwalony za podniesienie klubu z gruzów, a teraz rozjeżdżany na każdym kroku. Ale gdy złączymy to z wypowiedzią o Mackayu, te słowa mają inny wydźwięk. – On dobrze rozegrał sprawę medialnie. W oczach wielu fanów jest bohaterem, a ja jestem tym złym. Ale spokojnie, kiedy prawa wyjdzie na jaw, rolę się odwrócę. Zapewniam was, że tak się stanie.

Jak stracić pracę, wizerunek i karierę. Malky Mackay przegrał z Vincentem Tanem

I tak też się stało. Tan nie rzucił słów na wiatr.

Malky Mackay i Iain Moody byli uwielbiani wśród fanów Cardiff. Gdy klub szykował się do zwolnienia obu panów, pod stadionem wybuchły protesty. Obaj mieli też dobrą prasę, eksperci ich cenili. Mackaya odznaczał charakter, wyrazistość, umiejętność panowania nad zespołem. No i, do pewnego czasu, bardzo dobre wyniki. Gdy te zaczęły się psuć, wielu zrzuciło za to winę na mącącego Tana.

Gdy Mackay został wyrzucony z klubu, założył Tanowi sprawę sądową. Domagał się 7.5 miliona funtów odszkodowania. Szło na noże. Bezpardonowa walka. A potem, nagle, w maju Mackay ucichł. Wycofał proces. A sam złożył oficjalne przeprosiny w mediach. W nich chwalił Tana, doceniał jego zasługi dla Cardiff! Rzecz naprawdę dość absurdalna, ale dziś możemy się domyślać, czemu tak się stało. Wystarczy, że Tan miał dostęp do tych materiałów, które znają wszyscy dziś i zagroził ich publikacją.

W ostatnich dniach Moody i Mackay mieli przejąć władzę w Crystal Palace. Mackay miał poprawić wyniki zespołu, Moody dbać o transfery i podniesienie jakości infrastruktury. Powracali na najbardziej dochodową karuzelę piłkarską na świecie. Ale uaktywnił się Tan. Ostrzegł Crystal Palace z kim mają do czynienia. Angielska prasa nie miała wątpliwości: to słodka zemsta.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Ten (Tan?) się śmieje, kto się śmieje ostatni

Właściciel Cardiff już wcześniej podejrzewał, że obaj panowie wyprowadzają pieniądze z klubu przy okazji transferów. Ceny miały być celowo zawyżane, a przy okazji zakupów podpisywano też dziwne umowy z agentami. Już latem zeszłego roku Tan publicznie mówił, że jego zdaniem zawodnicy byli za drodzy. Koszta 50 milionów funtów dało się ściąć, w jego opinii, do 30. Można mu oddać trochę racji, skoro taki Andreas Cornelius (czyli nikt) kosztował osiem milionów euro.

Tan wynajął specjalną firmę prawniczą, która zdobyła nakaz zajęcia gabinetu i domu Moody’ego. Podobno odkryto dokumenty ujawniające nieścisłości transferowe, dzięki którym korzyści otrzymywali agenci (a bokiem również i Moody oraz Mackay), a już na pewno odkryto, że ten duet do najsympatyczniejszych na świecie nie należał. Na komputerach znaleziono tysiące maili, na telefonach setki wiadomości, w których roiło się od uwag rasistowskich, seksistowskich, homofobicznych.

Mieli fantazję. Wymyślić określenie “gejowski wąż” w stosunku do jednego z oficjeli innego klubu, to naprawdę potrzeba mieć sporą wyobraźnię. Czasem podawali sobie obrazki jak uczniaki, tak jak wówczas, gdy jeden drugiemu podesłał obrazek “black monopoly”.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Lista niektórych kwiatków z maili i smsów. Źródło: Daily Mail

Image and video hosting by TinyPic

Wspomniane black monopoly

Wtedy uaktywnił się też piłkarz, Ibrahim Fahrad, który był w szatni Cardiff w czasach Mackaya. – Każdy trener ma swoje podejście, za mną nie przepadał, rozumiem to. Ale otwarcie szydzić, żartować i śmiać się z zawodnika, to jest żenujące. Byłem tylko młodym graczem, więc nikogo nie obchodziło moje zdanie. Ale żałuję, że wcześniej w Cardiff nie zrobiono czegoś z tym rasistą. Karma jednak go dopadła.

Ciekawie też o całej sprawie wypowiadają się dziś dziennikarze, pokazując, jak wizerunek Mackaya w przeciągu godzin zmienił się o 180 stopni. – Jestem zdruzgotany tym wszystkim. To trochę jak odkryć, że Święty Mikołaj nie istnieje. Stawałem za Moodym i Malkym w artykułach, w radiu, nawet w telewizji. A teraz wygląda na to, że wyszedłem na głupca – pisze dziś Benjamin James z Metro.co.uk.

Zwraca on też uwagę na jedną rzecz: w Cardiff musiano wiedzieć o wszystkim znacznie wcześniej. Ale przymykano oko na kręcenie lodów i rasistowskie komentarze, bo były wyniki. Gdy tylko one są, to bardzo wiele może ujść w piłce płazem. Gdzie po ugryzieniu Chielliniego wylądowałby, przykładowo, jakiś no name z Hondurasu? Możliwe, że w futbolu byłby w dużej mierze spalony. A przynajmniej mocno utrudniłoby mu to karierę. Tymczasem Suarez może i dostał karę, ale dostał też kontrakt w Barcelonie i podwyżkę.

Mackay i jego współpracownik też pewnie długo czuli się bezkarni, bo mieli klosz ochronny w postaci wyników. Ale złote czasy dla nikogo nie trwają wiecznie i teraz zupa się wylała. W wielkiej piłce prędko nie znajdą miejsca. Są na aucie. Crystal Palace oczywiście nie chce mieć z nimi nic do czynienia.

Co innego włodarze FA, którzy chętnie zapraszają Mackaya i Moody’ego na przesłuchania.

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...