Reklama

Let football win, czyli warto było spróbować

redakcja

Autor:redakcja

13 sierpnia 2014, 13:24 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mój kolega zapytał wczoraj, czy akcja w mediach społecznościowych #LetFootballWin ma sens. Czy w jakikolwiek sposób przybliży do pozytywnego rozpatrzenia sprawy, czy czasem nie jest tylko waleniem w bęben. Słyszalnym, ale w żaden sposób nie przekładającym się na realne korzyści. „Cypryjski sędzia spojrzy na facebooka Justyny Kowalczyk, rozczuli się i zmieni zdanie? Urzędnik z Francji pochyli się nad wpisem Krychowiaka, a potem wyrzuci w emocjach regulamin przez okno? Daj spokój”. Nie przyznaję mu racji, zdradzając tym samym wymowę reszty teksty, ale przyznam mu jedno: to nie są argumenty z dupy.

Let football win, czyli warto było spróbować

Kojarzę, tak z głowy i na szybko, dwie akcje w mediach społecznościowych. Akcja z bananem i Neymarem, #WeAreAllMonkeys, wymierzoną przeciwko rasistom. Ustawka czy nie, sprawa eksplodowała na twitterach i facebookach, ludzie żyli tym jak cholera. Chyba tylko ja nie dałem wtedy swojego zdjęcia z bananem, poza mną zameldowali się wszyscy. Drugi przykład, świeższy, to #JedzJabłka. Też mój timeline zasypały wpisy i zdjęcia radosnych konsumentów, którzy nagle odkryli pozytywne skutki jedzenia owoców.

Obie te akcje, argumentuje mój znajomy, są pod jednym istotnym względem różne niż #LetFootballWin. W nich sukcesem było dotarcie do jak najszerszego grona osób. To kampanie, w pewnym sensie, informacyjne. Przypadek Legii jest inny. Nieważne, czy usłyszy o jej kłopotach cała Polska, cała Szkocja, cała Europa. O #LetFootballWin może mówić każda piłkarska szatnia na kontynencie, Legia może być dominującym tematem w każdym futbolowym pubie. Ale koniec końców, jej powodzenie zależy od decyzji CAS, a nie od rozgłosu.

I tu już nie mogę się ze swoim znajomym zgodzić. Jak wszyscy, liczę się bardzo poważnie z tym, że apelacja nic nie da (np bukmacherzy obstawiają korzystne rozpatrzenie sytuacji Legii 11/1). Widzę też, jak wiele straci na całej sprawie marketingowo Celtic, bo drugi raz w przeciągu trzech lat awansować przy zielonym stoliku, to bez względu na okoliczności – smród. Ale jest też i pocieszający aspekt: zagraniczni eksperci i dziennikarze, przyznają się w tej sytuacji do sympatii dla Legii. Artykuły, felietony, w zdecydowanej większości wspierają polską sprawę. #LetFootballWin ten trend stara się podsycić, a to dobra idea.

Ślędzę na twitterze fachowców z ESPN, BBC, La Gazetta Dello Sport i innych zakątków świata. Spotykam w 99% tego typu opinie:

Reklama

Akcja #LetFootballWin mądrze kładzie właśnie nacisk na piłkarski aspekt zamieszania. Koniec końców, wszyscy jesteśmy też kibicami. Nawet, jeśli w pełni popierasz decyzję UEFA, to słuchając swojego kibicowskiego głosu musisz przyznać: Polacy zasłużyli na awans, bo na boisku byli bezdyskusyjnie lepsi. W tym duchu wypowiadają się za granicą, a akcja społecznościowa pomaga jeszcze tę ideę rozkrzewić. Słusznie. To właściwa linia działania. Zresztą mogąca przynieść realne, marketingowe zyski, robi bowiem dobry PR. Nie wyciera winy Legii, ale za clou sprawy uznaje boisko. A tak właśnie powinno być, prawda?

Poza tym, wyobrażam sobie scenariusz, że gdyby #LetFootballWin naprawdę stało się bardzo medialne, wywierałoby wpływ na UEFA. Swoistą presję. Powiedzmy, gdyby podchwyciły temat w bardziej zdecydowany sposób zagraniczne media, gdyby koledzy polskich piłkarzy wzięli we wszystkim udział – tak, to było możliwe. Twórcy akcji musieli zakładać taki scenariusz, a on mógł się zrealizować. Tak już się nie stanie, ale spróbować? Warto było.

Reklama

Leszek Milewski

Fot: Matt Miazga z New York Red Bulls, młody piłkarz polskiego pochodzenia, a który zaprosił kolegów do akcji.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...