Reklama

Ostatnia przejażdżka (z) Rumakiem. Galop czy trucht?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 sierpnia 2014, 13:40 • 3 min czytania 0 komentarzy

Stu spotkań potrzebowały władze Lecha, by dojść do konkluzji, że hasło „na Rumaku do Europy” to tylko gra słów, która bynajmniej nie oznacza sukcesu, a raczej zwiastuje kompromitacje. Tak więc, finito. Sporo dziś rzeczy wydarzy się w Ekstraklasie, ale właśnie ostatnie podrygi Rumaka w Gdańsku uznać należy za wydarzenie dnia. Co poza tym? Spotkanie starych znajomych z Ruchu Chorzów w Krakowie i podróż Podbeskidzia do Bydgoszczy. Ale najpierw nasz tradycyjny zestaw pytań, bez znajomości których oglądanie Ekstraklasy jest jak podróż autostopem bez mapy. Można się pogubić.

Ostatnia przejażdżka (z) Rumakiem. Galop czy trucht?

Czy nowa Lechia zda pierwszy egzamin?

Dotychczasowe spotkania uznać można za – co najwyżej – kartkówki. Wszystkie z nich zostały zaliczone, ale mecze z Jagiellonią, Podbeskidziem i Piastem ciężko uznać za trudny materiał do pokonania. Można było nawet być nieprzygotowanym, a odrobina improwizacji pozwalała się prześlizgnąć. Z Lechem sprawa wygląda inaczej. Tak, wiemy, że mówimy o drużynie, która nie potrafił wygrać ostatnich czterech spotkań, ale mimo wszystko – przy tych okolicznościach poznaniacy będą groźni. W Gdańsku przed meczem pełna mobilizacja i prężenie muskułów. Bilety idą jak świeże bułeczki. To ma być mecz-wizytówka. Będzie ciekawie.

Czy błyśnie Pawłowski?

Który? – zapytacie. W sumie to obojętnie. Nie błyśnie zarówno Szymon, jak i Bartłomiej. Tego pierwszego Rumak nawet nie zabrał do Gdańska, a Bartłomiej mecz powinien zacząć na ławce rezerwowych. Przed sezonem obaj byli kreowani na gwiazdy Lecha i Lechii. Życie szybko to zweryfikowało. Szczególnie casus byłego zawodnika Malagi jest zastanawiający. Jak na razie bilans jego pobytu w Hiszpanii jest następujący: nauczył się języka, oduczył się grać w piłkę. A mówią, że to jak z jazdą na rowerze i zapomnieć się nie da. A tak serio – doktoratu z psychologii nie mamy, ale coś nam się wydaje, że problem Pawłoskiego leży gdzieś w psychice. Może delikatna sodówka, kto wie. Jedno jest pewne – lekcja pokory mu nie zaszkodzi.

Reklama

Czy Demjan w końcu zaskoczy?

Na razie jest sporym rozczarowaniem – miały być bramki i asysty tak jak przed wyjazdem do Belgii, a jest człapanie po boisku. Nieprzypadkowo gra Podbeskidzia w meczu z Ruchem rozkręciła się dopiero, gdy zszedł z murawy. Pierwszy hamulcowy, bez dwóch zdań. Biorąc pod uwagę politykę transferową Podbeskidzia w stosunku do napastników, Słowak musi się chyba zacząć obawiać. Na razie nie znajdujemy nic na jego obronę.

Ilu Polaków zagra w Zawiszy?

W Bydgoszczy oburzają się na porównania ich drużyny do „dream teamu” Antoniego Ptaka, ale radzimy spojrzeć trochę szerzej. Nikt nie mówi, ze tak już jest, tylko, że w tym kierunku to zmierza. W Pogoni grało sporo brazylijskich pozorantów, ale jak na razie przykładowy Samuela Araujo, Joshua Silva czy Wagner nie pokazali nic, co pozwoliłoby stwierdzić, że oni nie sami nimi nie są. Nie mamy nic do obcokrajowców, którzy wnoszą coś do ligi. Pozytywnie ocenialiśmy Goulona, Vasconcelosa, Carlosa, Micaela, ale odkąd w tym barszczu zaczyna pływać coraz więcej grzybów, zupa robi się ciężkostrawna. Nawołujemy o rozsądek. Tylko tyle.

Reklama

Czy Ruch w końcu zapunktuje w lidze?

Wypadałoby. Udane występy w europejskich pucharach to jedno i chwała Ruchowi za bronienie honoru polskiej piłki, ale liga nie będzie czekać do grudnia. Jeszcze kilka spotkań i może się w Chorzowie zrobić gorąco. Chyba, że chodzi o podtrzymanie serii w lidze, która wygląda następująco: 2009/10 – 3. miejsce, 2010/11 – 12. miejsce, 2011/12 – 2. miejsce, 2012/13 – 15. miejsce, 2013/14 – 3. miejsce. Najpierw podium, później druga dziesiątka. Wszystko zaczyna się układać w logiczną całość.

Czy Boguski ustabilizuje formę?

Mecz taki jak z Lechem ostatni raz przydarzył mu się w 1979 roku. Jego dwóch dobrych spotkań pod rząd nie pamiętają nawet najstarsi kibice. Może w ogóle nigdy ich nie rozegrał? Sami jesteśmy ciekawi, ale jednocześnie wątpimy. Raz do roku to i wąż potrafi puścić bąka. Coś nam się zdaje, że „Dziki” szybciej złapie uraz niż powtórzy wielki mecz. Nie życzymy mu tego, ale w tym elemencie widać u niego powtarzalność.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...