Widzieliśmy wiele takich dwumeczów w swoim życiu, gdy polski zespół – czy to klub, czy też reprezentacja – miał łatwo pokonać przeciwnika, a potem nieprawdopodobnie się kompromitował. Miło znaleźć się po drugiej stronie i tym razem wytrzeć podłogę bardziej znanym rywalem. Jasne, z Celtiku dziś została głównie nazwa, drużyna jest w strzępach i za chwilę pewnie zupełnie się rozpadnie. Ale to w żaden sposób nie umniejsza wyniku Legii. Celtic owszem, słaby, ale Legia bardzo dobra. Dlatego wynik dwumeczu to 6:1, a nie na przykład 2:1, w dodatku uzyskany po wyrachowanej, mądrej, a często efektownej grze.
Co tu dużo mówić: obie drużyny dzieliła różnica klas. Celtowie bili głową w mur, a bramka dla Legii wydawała się kwestią czasu. Nawet, gdy “Kuczarczyk”, “Rzeźniak” i spółka cofnęli się dość mocno, to i tak przeprowadzali groźniejsze ataki. Awansował zespół bezdyskusyjnie lepszy i tyle w temacie. Nie ma już nawet sensu dalej gnębić “The Bhoys”, oni sami się tym będą zajmować przez najbliższe tygodnie. Rozpływać się nad dzisiejszym meczem? Okej, dobry występ, mądrze rozegrany, ale umówmy się: biorąc pod uwagę zeszłotygodniowy wynik Legia miała obowiązek awansować i to uczyniła. Teraz, to co najistotniejsze, to zastanowić się: co dalej?
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i aktualnie bardzo wzrósł. Trudno nam sobie wyobrazić, by teraz, po rozjechaniu Celtiku w takim stylu, kogoś interesowała Liga Europy. Byłoby to niedosytem, szczególnie po 18 latach przerwy od LM, gdzie posyłaliśmy w bój często mniej lub bardziej zdezorganizowane zespoły. Teraz jest inaczej – gdziekolwiek przyłożysz ucho usłyszysz, że drużyna jest mocna, zgrana, skonsolidowana. Dodatkowo ten dwumecz wlał w nich pewność, że po drodze do Ligi Mistrzów nie ma nikogo, komu trzeba kłaniać się w pas. To inni będą się bali Legii, to inni będą przed piątkowym losowaniem będą obawiać się wpadnięcia na polski zespół.
Salzburg, Steaua, Bate, APOEL, Ludogorec. Oczywiście, że nie ma tutaj frajerów. Ale z jak innej pozycji będzie podchodzić dziś Legia do dwumeczu o LM, niż rok temu. Wtedy jednak byli żółtodziobami. Dziś to zespół znający smak finałowej rundy, mający na koncie i pouczające porażki w Europie, jak i wreszcie konkretny sukces. Nie muszący mieć kompleksów, mający piłkę po swojej stronie. I tylko jednego wydaje się teraz trzeba:
Lodu na głowę. Tak jest, rozbicie Celtiku, fajnie, ale nie podpalajmy się. Nie zachłysnąć się tym zwycięstwem. Bo wywołanie teraz euforii byłoby najgorszym, co może się teraz zdarzy tej drużynie. Dajmy jej spokojnie pracować. Są o dwa mecze od realizacji celu, dwa bardzo trudne mecze. Gremialne wyciąganie szampanów z szafy działałoby skrajnie dekoncentrująco, a coś mamy przeczucie, że niektórzy już chcieliby legionistów na takie zaprosić.
Niech trunki się mrożą. Najlepiej smakują dobrze schłodzone. A póki co na drzwiach do szatni Legii powinna znaleźć się wywieszka: nie przeszkadzać, tu się pracuje.