Reklama

Górnik nie będzie gorszy od Celtiku, Korona w poszukiwaniu gola

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2014, 13:16 • 4 min czytania 0 komentarzy

Legia Warszawa cała w skowronkach po zwycięstwie w europejskich pucharach wraca do ligowej rzeczywistości, a Górnik Zabrze wystąpi w roli imprezowego szkodnika – piłkarze ze Śląska będą chcieli popsuć szampańskie nastroje panujące w stolicy. W Kielcach trwa nerwowe poszukiwanie piłkarza, który strzeli pierwszą bramkę dla Korony w tym sezonie. Wydarzeniem soboty powrót do gry Marcina Robaka? Jedno jest pewne – dziś będzie działo się naprawdę sporo.

Górnik nie będzie gorszy od Celtiku, Korona w poszukiwaniu gola

W pierwszym meczu (chronologicznie: drugim) Legia zmierzy się na własnym stadionie z Górnikiem Zabrze. Drużyna z Warszawy po raz pierwszy w tym sezonie przystąpi do spotkania bez utyskiwań ze strony opinii publicznej. Powinno być więc łatwiej – Berg, jeśli wyeliminuje Celtic (co ciężko będzie spartaczyć), kupi sobie co najmniej pół roku spokoju. Póki będą wyniki, będzie mógł rotować do woli. Nikt nie będzie śmiał podważać jego kompetencji, a ci którzy krzyczeli o tym, że konieczne jest jego zwolnienie, będą potulnie siedzieli schowani pod łóżkiem.

Paradoksalnie mecz z Górnikiem będzie trudniejszy niż środowa potyczka. Nie sądziliśmy, że kiedyś będzie nam to dane napisać, ale szanse na to, że obrona Górnika zagra gorzej od tej mistrzów Szkocji są mniej więcej takie same jak na to, że Dawid Janczyk wróci do reprezentacji i zajmie miejsce obok Roberta Lewandowskiego. Czyli niewielkie. Nawet młody Dominik Sadzawicki nie powinien mieć specjalnych problemów, by zagrać lepiej od przykładowego Efe Ambrose’a. Gorzej się po prostu nie da.

Na co więc zwrócimy szczególną uwagę? Wiadomo wszystkie oczy skierowane są na Miro Radovicia, którego w Szkocji zaczęto porównywać do… Leo Messiego. Jednak dla nas bardzo ciekawie zapowiada się przede wszystkim pojedynek w innym sektorze boiska. Zderzenie dwóch czołgów. Tomasz Jodłowiec kontra Radosław Sobolewski. Pojedynek wagi ciężkiej o mistrzostwo środka pola. Nie spodziewany się wirtuozerii, a raczej ulicznej bitki, która również ma swój urok. Nie sposób również nie wspomnieć o Jakubie Koseckim. Znów jest go pełno w mediach – wszędzie czytamy o tym, że jest bezczelnie pewny siebie i zagrał komuś na nosie. Zgoda – może i Kosa nie do końca rozumie zależność pomiędzy mediami a sportowcami, ale chyba ten typ tak po prostu ma – czuje się lepiej, gdy walczy nie tylko z boiskowymi przeciwnikami, ale również z wrogami innego rodzaju. Nieważne czy wyimaginowanymi czy nie. Skoro mu to pomaga, to nie mamy zamiaru krytykować jego metod. Dziś ważny mecz również dla niego – dobrym występem ma szansę wywalczyć sobie miejsce w składzie na rewanż z Celtikiem.

Legia jest faworytem, ale nie stawiamy zabrzan na z góry straconej pozycji. Sytuacja w klubie jest beznadziejna, ale drużyna na początku sezonu prezentuje się naprawdę nieźle. Granie trójką środkowych obrońców przynosi zdecydowanie lepsze efekty niż w Cracovii. Widać efekty pracy „dyrektora sportowego” Roberta Warzychy. Do tego atmosfera, która – jak zawsze, gdy brakuje pieniędzy – wygląda lepiej, niż kiedykolwiek. Z obozu Górnika co i rusz płyną zachwyty, nad „przyjaciółmi poznanymi w biedzie” i cementowaniem grupy wobec wspólnego problemu pustego portfela. To fantazyjne pospolite ruszenie z trzema obrońcami, bez Nakoulmy, bez pieniędzy, ale z ikrą… Cóż, zapowiada się naprawdę ciekawe spotkanie.

Reklama

W Kielcach atmosfera nie do pozazdroszczenia. W zasadzie jest to obraz nędzy i rozpaczy. Podopieczni Tarasiewicza liczby mają beznadziejne: dwa mecze, zero punktów, cztery bramki stracone, zero zdobytych. Zaledwie cztery celne strzały. A gra? Chyba była jeszcze gorsza niż te cyferki. Zdajemy sobie sprawę, że w zeszłym sezonie drużyna prowadzona przez Tarasia również bardzo słabo weszła w sezon (Zawisza w pierwszych sześciu kolejkach zdobył trzy punkty), ale wtedy zauważalne były przynajmniej zwiastuny lepszej gry w przyszłości. Dziś czegoś takiego – choć byśmy chcieli – nie widzimy. Koniec końców, obstawiamy, że w końcu Korona jakąś bramkę wciśnie – zapewne po rykoszecie albo stałym fragmencie gry. Poza tym „świetne” wejście do ligi zaliczył niejaki Ouattara – w obu meczach wybieraliśmy go najsłabszym piłkarzem na murawie. Dziś Zwoliński, Frączczak, a może i Robak. Zupełnie po ludzku współczujemy Iworyjczykowi.

Natomiast po drugiej stronie barykady istne święto. Pogoń, która wyglądała bardzo źle w sparingach przed ligą, gra widowiskowo, a głównym wodzirejem jest Adam Frączczak. Dla nas piłkarz-zagadka. Jak to możliwe, że człowiek, który przez całą dotychczasową karierę balansuje pomiędzy kopaniem się po czole a opinią solidnego ligowca, nagle zaczyna TAK grać w piłkę? Nauczył się tego przez wakacje? Takie samo zdziwienie odczuwaliśmy, gdy nagle – ni stąd, ni zowąd – strzelać zaczął w zeszłym sezonie Patryk Tuszyński. Mamy tylko nadzieję, że piłkarz Pogoni nie zgaśnie tak szybko jak napastnik Jagiellonii.

Czy Dariusz Wdowczyk zacznie mieszać w składzie? Na jego miejscu, póki idzie, nie zmienialibyśmy niczego. Król strzelców Ekstraklasy na ławce Pogoni? Brzmi absurdalnie? Sorry, ale Zwoliński zasłużył na spory kredyt zaufania. Wykorzystał swoje pięć minut.

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...