Reklama

Rodriguez w Realu, czyli jeszcze jeden powód, by przed telewizorem kibicować „Królewskim”

redakcja

Autor:redakcja

22 lipca 2014, 14:58 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie będę się tutaj kreował na znawcę, który obejrzał wszystkie mecze Monaco w ubiegłym sezonie, grę Rodrigueza podziwiał jeszcze w Porto, a na mundialu siedział w fotelu z zadowoleniem kiwając głową: „przewidywałem to już za czasów Banfield”. Nie, jest już sporo podobnych, którzy rozłożyli grę Jamesa na czynniki pierwsze i – naturalnie nie przed, ale gdzieś po dwóch meczach mistrzostw – udowadniali, że błysk strzelca najładniejszego gola na turnieju to żadna sensacja, przecież każde dziecko w Portugalii wie, jaki to crack.

Rodriguez w Realu, czyli jeszcze jeden powód, by przed telewizorem kibicować „Królewskim”

Nie, dla mnie jego kapitalna gra na mistrzostwach była zaskoczeniem, pomimo że kilka miesięcy wstecz wyszukiwałem informacji o genialnym Kolumbijczyku przy okazji transferu za 45 milionów euro do francuskiego AS Monaco. Nie ukrywam, że ta kwota była dla mnie szokująco wysoka i w duchu zapewniałem sam siebie, że to raczej rozrzutność Rybołowlewa, a nie faktyczna realna wycena zawodnika Porto. W tym samym okienku dużo tańszy był przecież Goetze, którego Bayern wyciągnął z zespołu swojego rywala w finale Ligi Mistrzów, a Joao Moutinho, którego klub z Ligue 1 wykupił w komplecie kosztował 25 dużych baniek.

Może nawet lepiej? Spodziewałem się, że w Realu, z którym coraz mocniej sympatyzuję, błyśnie Ronaldo, swoje zagra Benzema, może coś fajnego pokaże też Modrić z Chorwacji, której od początku mistrzostw kibicowałem? Tymczasem zauroczył mnie facet z Monaco, które – nie oszukujmy się – nie jest w Polsce tematem z okładek. Francja, mimo Ibrahimovicia, mimo Falcao, mimo coraz ciekawszej walki w czubie między potęgą petrodolarów od szejków i petrorubli od Rybołowlewa nadal pozostaje na uboczu. Nadal w cieniu walki fanów Premier League i La Liga, nadal niżej, niż Bundesliga (z nieśmiertelnym „polskim trio”, obecnie podzielonym na 2+1), nadal bez porównania z posiadającą wiernych fanatyków Serie A. Wystrzał Rodrigueza był dzięki temu jeszcze mocniejszy, jeszcze głośniejszy, jeszcze bardziej uderzający do głów dzieciakom, którym rzucono na plakaty i tapety telefonów nowego idola.

Zresztą, jak nie kochać gościa, który potrafi zrobić tak:

Reklama

Albo tak:

I wprowadza tym samym dwa gole na podium najładniejszych trafień mistrzostw świata wg głosowania fifa.com? A dodatkowo, poza boiskiem, o czym pisałem już podczas mundialu, stanowi klasyczny „role model”, wzorzec dla młodziaków i materiał na jakże lepszego idola, niż choćby Neymar?

Dlaczego „lepszego”? Spieszę z odpowiedzią i jednocześnie uzasadnieniem swojej rosnącej miłości do nowego gracza Realu Madryt. Po pierwsze – gość pokazuje, że nawet w tak szalonych czasach i tak szalonym zawodzie można rozumieć znaczenie słowa „odpowiedzialność”. 22 lata, na koncie żona poślubiona trzy lata temu oraz roczne dziecko. Po drugie – nie dyga. Należy do grupy „Atletas de Cristo” – ruchu zrzeszającego pobożnych sportowców, przynależność do którego deklarują też m.in. Kaka, Falcao czy Felipe Melo. Po trzecie – w każdym wpisie na swoim fanpage’u facebookowym dziękuje za wszystko Bogu, drużynie, kolegom, kibicom – generalnie każdemu, kto się napotoczy, byle nie kozaczyć i przypisywać zasług swojemu geniuszowi.

Skromny, z twarzą dziecka, podejrzewam (mogę się mylić), że z tą samą fryzurą od podstawówki, stały w uczuciach, bez skandali, religijny, konserwatywny do bólu, dojrzały i odpowiedzialny, a do tego oszałamiająco utalentowany. Nie lubię takich pobieżnych porównań, ale jeśli widzę go obok Neymara, to nie mam wątpliwości, którego z nich pokazałbym jako wzór swoim dzieciom czy młodym piłkarzom.

Dziś Rodriguez stał się oficjalnie zawodnikiem Realu Madryt, w którym czeka już na niego gość, który jest moim zdaniem uosobieniem pracowitości i definicją perfekcjonisty oraz drugi, który będąc najdroższym piłkarzem w historii futbolu trwa w związku ze swoją licealną miłością i dedykuje jej kolejne gole. Fakt, niedługo zaczną przypominać kółko różańcowe, ale dla mnie to kolejny powód, by im kibicować.

Reklama

A na boisku… Cóż, szóstka Ronaldo-Bale-Benzema-Rodriguez-Kroos-Modrić to jakiś zupełnie inny poziom. A ich rywalizacja z Barceloną wzmocnioną Suarezem oraz Atletico z Mandżukiciem i genialnym „Cholo” na ławce może być jednym z najlepszych widowisk w historii ligi hiszpańskiej. I w to nam grajcie.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
6
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
27
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...