Wczoraj na Twitterze niemałą furorę zrobiło zdjęcie ze sparingu Chelsea Londyn z drużyną AFC Wimbledon. Był na nim piłkarz, który – w zgodzie z obowiązującymi na świecie standardami – piłkarza za grosz nie przypominał. Wyglądał raczej jak zawodnik MMA, który zaraz ma wskoczyć do oktagonu, by zmierzyć się z Butterbeanem czy innym Robertem Burneiką. Masa, masa i jeszcze raz masa. Zapomnijcie o późnym Ronaldo, zaokrąglonym Macieju Iwańskim czy rezerwowym bramkarzu o ksywie „Mr Pizza” z Ajaksu. Zwolennicy teorii, że w piłkę na – jakby nie patrzeć – zawodowym poziomie może grać każdy, bez podziału na kategorie wagowe, mają nowego idola.
Poznajcie Adebayo Akinfenwę.
Jego gabaryty naprawdę robią wrażenie. Zobaczcie zresztą sami: 180 centymetrów wzrostu, 106-110 kilo żywej wagi, 180 kilo wyciśnięte na ławeczce w siłowni. Nie wiem, jaki jest obwód jego bicepsów, ale sam Ade mówi o nich w następujący sposób: “Moje ramiona są prawdopodobnie tego samego rozmiaru, co uda Johna Terry’ego”. 32-latek nie wygląda na typowego piłkarza, ale na murawie radzi sobie całkiem dobrze. Jego kariera to co prawda angielskie zespoły z niższych lig, ale sam Akinfenwa w dorobku ma ponad 100 goli i sprawia wrażenie gościa, który jest zadowolony z życia. Napastnik uśmiecha się za każdym razem, gdy kibice i dziennikarze nazywają go “Bestią”, chociaż jego budowa absolutnie nie pasuje do jego łagodnego charakteru.
Swoje – kolejne już – pięć minut sławy przeżywa przy okazji ostatniego sparingowego spotkania Chelsea z Wimbledonem. “The Dons” już po 16 minutach wygrywali 2:0, a świetny mecz rozgrywał właśnie Akinfenwa. Mimo, iż gola nie zdobył, przez 66 minut gry przestawiał defensorów “The Blues”. Młody Nathan Ake wyglądał przy nim jak Adam Małysz przy Andrzeju Gołocie. Co ciekawe, po jego zejściu z boiska piłkarze Chelsea strzelili trzy gole i wygrali. A było zostawić Ade na boisku do końca…
Adebayo jest najprawdopodobniej najsilniejszym piłkarzem świata, chociaż sam ma dystans do swojej ogromnej postury: „Jestem naturalnym, wielkim chłopakiem, ale przede wszystkim jestem piłkarzem. Nigdy nie podnosiłem ciężarów, zmieniło się to dopiero odkąd zacząłem grać dla Swansea (…) Na śniadanie piję przeważnie zieloną herbatę, no i może przegryzę croissanta”. Angielscy dziennikarze dodają z humorem: „Croissanta, mówisz? A nie jest on przypadkiem owinięty krową lub naszpikowany plutonem?”. A tak całkiem serio, to Akinfenwa jest szalenie sympatycznym gościem, doskonale wpisuje się w określenie „gentle giant”, czyli „łagodny olbrzym”. Zawsze radosny, dodatkowo walczy ze stereotypami.
Ade zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń, ale nauczył się z tym żyć, dodatkowo czyniąc z tego swój atut: “Moja gra to połączenie siły i utrzymania się przy piłce. Wiem, jak rzeźbić swoje ciało i dbać o kondycję. Nie mówię, że jeśli jeszcze urosnę, to będzie dla mnie to dobre, ale ja wiem jak zadbać o siebie, pilnuję tego (…) Nie wpisuję się w stereotypowy obraz dzisiejszego piłkarza. Ludzie patrzą na mnie i myślą, że piłkarz powinien być chudy i non stop biegać (…) Nie rozumieją tego, czego nie znają, ale ja się nie przejmuję… Po prostu robię swoje”. Z uśmiechem na ustach dodaje: “Moja ulubiona przyśpiewka to “Jesteś tak gruby, jak Eddie Murphy”. Chodzi oczywiście o film “Gruby i Chudszy”, w którym główną rolę zagrał amerykański komik.
Kariera piłkarska Akinfenwy to wiele klubów, w większości z League One i z League Two. Zaliczył udane epizody w Torquay, Swansea, Northampton Town i Gillingham. Występował także w Millwall, a obecnie gra dla Wimbledonu. Zdarzyło mu się także zawitać na… Litwę, gdzie jego waga akurat nie stanowiła problemu. Tam wyzywano go na tle rasistowskim, co było szokiem dla 18-letniego wtedy gracza: “Obrażano mój kolor skóry, nawoływano by mnie zabić. Innego razu 11-letnia dziewczynka podbiegła do mnie i krzyknęła: “White Power!”, po czym wykonała nazistowskie pozdrowienie przed moją twarzą…”. Ade szybko wrócił na Wyspy.
Jeśli chodzi o dalsze losy napastnika, to jego największe marzenie pozostało jednak niespełnione – regularna walka z najlepszymi. Akinfenwa mówi rozmarzonym głosem: “Chcę twardzieli z Premier League, tych wszystkich drągali, jak Terry, Vidić i Kompany. Jestem na pewno silniejszy od nich. Niższe ligi, w których gram to futbol walki, Premier League jest bardziej “zgrabna”. Chciałbym móc się mierzyć z najlepszymi”. Piłkarz z racji swojej nietypowej postury jest szalenie popularny, doliczono się nawet ośmiu fałszywych kont na Twitterze, podszywających się pod napastnika “The Dons”.
Akinfenwa jest postacią bardzo pozytywną i za cel obrał sobie udowodnienie wszystkim, że jest przede wszystkim piłkarzem, a nie strongmanem. Dodatkowo Ade to gorliwy chrześcijanin, a jak sam podkreśla, swoją siłę – zarówno tę wewnętrzną jak i czysto fizyczną – zawdzięcza Bogu i rodzicom. Reklamuje ubrania “HaHa” i “Beast Mode” (w wolnym tłumaczeniu “Tryb Bestii”), które wyrażają jego przemyślenia: “Marka “HaHa” ma na celu pokonywanie ludzkich słabości i przekraczanie granic. Ludzie mówią, że nie możesz być prawnikiem czy lekarzem, ale to nieprawda (…) “Beast Mode” to maksymalny trud jaki wkładasz w daną rzecz. Nie liczy się kim jesteś i skąd, ważne co robisz. Jeśli dasz z siebie maksimum, osiągasz swój “Beast Mode”. Nieważne czy wygrasz, przegrasz, zremisujesz. Liczy się walka i dążenie do celu”.
A Adebayo Akinfenwa walczy jak mało kto. Za młodu słyszał od różnych trenerów: “Myślimy, że masz czysto futbolowe zdolności, ale nie jesteś zbyt sprawny fizycznie”. Napastnik Wimbledonu udowodnia jednak cały czas, że ciało to nie wszystko, a liczy się przede wszystkim wola walki i chęć wygrywania. No i dodaje z błyskiem w oku: “Spróbuj mnie przepchnąć (…) Jeśli mi powiesz, że czegoś nie mogę, to udowodnię Ci jak bardzo się mylisz”.
Kuba Machowina