Nie jest tajemnicą, że był opcją rezerwową, a według niektórych źródeł nawet trzecioplanową. Prezes Tottenhamu Daniel Levy marzył o Carlo Ancelottim, ale wyjęcie Włocha z Realu jest niewykonalne, zwłaszcza po wygraniu przez Real “La Decimy”. Kandydatem numer dwa był ponoć Frank De Boer, ale ten znów zachował się mało dyskretnie, paplając w prasie o swoich potencjalnych przenosinach na White Hart Lane. Levy i zarząd Tottenhamu wściekli się, wskazując na mały profesjonalizm oraz brak taktu Holendra, który z początku był faworytem kibiców. Według włodarzy “Kogutów” interesy klubu powinny pozostać tajemnicą, zwłaszcza kwestia tak delikatna jak wybór nowego menedżera. Szanse Pochettino i De Boera w walce o posadę oceniano ostatecznie jako pół na pół, ale Frank sam na siebie ukręcił bicz, a Levy zaoferował stołek Argentyńczykowi.
Pochettino podpisał 5-letnią umowę, chociaż z początku wahał się czy opuszczać St. Mary’s Stadium. Zadecydowały perspektywy, sentymenty poszły na bok. Tottenham jest zdecydowanie większym klubem niż Southampton, a przed Mauricio zwyczajnie otwiera nowe możliwości. Kibice są podekscytowani – jeszcze niedawno ich celem był De Boer, teraz zapanowała jednak powszechna radość z powodu przybycia byłego bossa “Świętych”. Prasa pisze, że Pochettino zaszczepi w swoich nowych podopiecznych to, czym czarował jego Southampton – “wysokie tempo, kombinacyjna gra, ofensywna filozofia”. Oczekiwania są zatem spore.
Argentyńczyk dostanie pokaźną pulę na transfery, którą – wszyscy na White Hart Lane mają nadzieję – wyda nieco mądrzej niż niejaki Andre Villas-Boas. Już teraz mówi się o tym, że za Mauricio do Tottenhamu mogą podążyć odkrycia niedawno zakończonego sezonu, a zarazem byli podopieczni trenera – Adam Lallana oraz Jay Rodriguez. Ten pierwszy chce przejść do większego klubu (mówi się także o Liverpoolu i Manchesterze United), a Jay póki co przechodzi rehabilitację po zerwaniu więzadeł w kolanie czyli urazie, który wykluczył go z udziału w brazylijskim mundialu. Jeśli jednak pojawi się konkretna oferta, to nie wierzymy, że się nie skusi. Podekscytowani są nie tylko kibice Tottenhamu, ale i pracodawca Pochettino, czyli Daniel Levy: “Wierzę, że w osobie Mauricio znaleźliśmy trenera, który swoją energiczność oraz ofensywną wizję gry zaszczepi w naszym zespole, który przecież kojarzy się z takim stylem”.
Levy idzie krok dalej, wskazując na dobrą pracę Pochettino z młodzieżą oraz zdolność wyciągania z piłkarzy tego, co najlepsze: “On już dowiódł, że potrafi rozwijać każdego z piłkarzy indywidualnie, a przy tym budować ducha zespołu i mentalność zwycięzców (…) Mamy utalentowany skład, a Mauricio nie może się już doczekać, aż zacznie z nimi pracę”. Te słowa Levy’ego należy traktować jako standardowy zestaw banałów wypowiadanych przy tego typu okazjach, ale wszyscy związani z Tottenhamem mają nadzieję, że nowa miotła będzie kontynuować filozofię poprzednika przynajmniej pod jednym względem. Sherwood nie bał się stawiać na młodych i dokładnie tego samego oczekuje się od Pochettino. Argentyńczyk pokazał w Southampton, że potrafi korzystać z utalentowanej młodzieży, odważnie wprowadzając młodych piłkarzy do drużyny.
To nie wszystko. Pod okiem Argentyńczyka znakomicie rozwinął się zwłaszcza Rodriguez, który swoją grą nie ustępował takim sensacjom, jak Luke Shaw czy wspomniany wcześniej Lallana. Na to samo liczą miłośnicy talentu Erika Lameli, kompletnie zapomnianego w Tottenhamie. Według prasy pod okiem nowego menedżera Erik nareszcie pokaże na co go stać i zacznie grać na miarę swojej ceny (30 milionów euro) i talentu. Żeby jednak nie było tak wesoło, pojawiły się także głosy krytyki. Niektórzy dziennikarze piszą wręcz, iż słowa Levy’ego to “czysty populizm”, a ta “cudowna, ofensywna gra Southampton” to jedynie 54 gole strzelone w lidze w zeszłym sezonie. Tyle samo co Swansea, zaledwie o dwa trafienia więcej niż duet “SAS”. Więcej – wszyscy Ci, którzy kiedyś postrzegali zmianę w Southampton z Nigela Adkinsa na Mauricio Pochettino jako ofensywną rewolucję zdziwią się zapewne, patrząc na średnią goli zdobywaną przez “Świętych”.
Za czasów Adkinsa zespół zdobywał 1,35 bramki na mecz, po przybyciu Pochettino Southampton zaczął strzelać więcej o… jedną setną. Średnia goli na mecz pod wodzą Argentyńczyka to ledwie 1,36, statystyki są okrutne. Krytykowano także ilość stwarzanych sytuacji podbramkowych pod wodzą Mauricio , angielska prasa określiła ją nawet epitetem “na poziomie Newcastle”. Jeszcze inni, co bardziej złośliwi zwracają uwagę na to, że ofensywna piłka Pochettino to zwyczajnie iluzja – być może klepią piłkę, ale nie przekłada się to na nie wiadomo jak ile okazji bramkowych. Szansa pojawia się jednak gdzie indziej i to zupełnie niespodziewanie. Daniel Levy cieszy się z ofensywy, ale tak naprawdę Tottenham może zyskać w… obronie. Pochettino potrafi ułożyć zespół w obronie, a Southampton grał na zero z tyłu aż w 35 procent swoich meczów. Tottenham stracił 51 goli w zeszłych rozgrywkach, ale przy przezornym argentyńskim trenerze jest duża szansa, że nie będą już zbierać “czwórek” czy “piątek” w plecy. Priorytetem transferowym Argentyńczyka ma być podobno stoper z najwyższej półki, czyli doskonale widać, że nowy boss “Kogutów” wie, gdzie leży problem. I pewne jest jeszcze jedno – na pewno “Koguty” zaczną grać milej dla oka.
Szykują się także dalsze zmiany w samym Tottenhamie. Mówi się, że odejść mają m. in. Roberto Soldado, Emmanuel Adebayor i Michael Dawson. Zagrożeni są także trenerzy – Les Ferdinand, Steffen Freund i Chris Ramsey, ale to rozstrzygnie się dopiero na dniach. Z White Hart Lane odszedł już za to trener bramkarzy Tony Parks, którego zastąpił współpracownik Pochettino z Southampton, Toni Jimenez. Mamy nieodparte wrażenie, że zatrudnienie Argentyńczyka jest dobrym posunięciem, ale nieco wyolbrzymia się oczekiwania wobec niego. Tottenham pewnie poprawi grę w tyłach, zmieni styl gry i będzie wyglądał dużo lepiej niż za poprzednich trenerów, ale przeświadczenie, że nagle “Koguty” zaczną taśmowo pakować gole jest zwyczajnie błędne. Jeśli Tottenham chciał trenera, który będzie zapewniał zdobywanie wielu goli, statystycznie powinien pozostać przy… Timie Sherwoodzie. Pod wodzą Anglika “Koguty” zaczęły grać dużo skuteczniej niż za czasów AVB.
Mauricio Pochettino wybiera się na krótkie wakacje, po których czeka go ciężka praca i wielkie wyzwanie. Czy uda mu się w końcu poukładać klocki, które okazały się odrobinę za trudne dla Villas-Boasa, ale i dla wspomnianego wcześniej Sherwooda? Wątpliwości nie ma Luke Shaw, który napisał na Twitterze szczere słowa skierowane w stronę swojego byłego trenera: “Chciałbym podziękować mu za wszystko, co dla mnie zrobił. Wielki menedżer, wielki człowiek. Życzę mu jak najlepiej”. Po takich słowach można już lepiej zrozumieć rosnącą ekscytację kibiców Tottenhamu.