W maju zeszłego roku Anglia zmierzyła się z Irlandią, a na murawie doszło do ciekawego pojedynku. Na prawej stronie irlandzkiej defensywy hasał Seamus Coleman, który mierzył swe siły m. in. z kolegą z Evertonu, stoperem Philem Jagielką. Najlepszym aktorem meczu wybrano jednak Colemana, a pod wrażeniem jego gry był właśnie Jagielka: “Seamus wreszcie dorósł, jakby zrozumiał, że jego miejsce jest na szczycie. Jest cichy, nieśmiały, ale jego gra eksplodowała. W meczu przeciwko nam (Anglii) zdobył tytuł gracza meczu, jest doprawdy ekscytujący i to będzie jego sezon.” I rzeczywiście – proroctwo Jagielki spełniło się w 100 procentach, a Coleman kończy właśnie najlepszy sezon w swojej karierze. Jego grę docenił nie tylko klub, ale i cała liga.
Seamusa wybrano niedawno do najlepszej jedenastki sezonu, czyli można powiedzieć, że de facto koronowano go na prawego obrońcę numer jeden na Wyspach. Został także najlepszym graczem sezonu w swoim klubie, wybrany zarówno przez fanów jaki i kolegów z zeszpołu. Myśląc o bocznych flankach defensywy Evertonu, od zawsze na myśl przychodził Leighton Baines i jego kapitalne stałe fragmenty gry oraz asysty. U boku Leightona powolutku dorastał młody Coleman, który kosztował “The Toffees” całe… 60 tysięcy funtów. Dzisiaj wycenia się Irlandczyka przynajmniej na dziewięć milionów funtów (według Transfermarkt), ale realnie to przynajmniej kilkanaście milionów, a klubów chętnych wyłożyć wysoką kwotę z pewnością nie brakuje.
Seamus przyszedł na Goodison Park w 2009 roku po tym jak Davidowi Moyesowi polecił go Willie McStay, przyjaciel szkockiego menedżera oraz jego były kolega z drużyny. Na początku Colemana wystawiano jako prawego pomocnika, ale z czasem przekwalifikowano go na bocznego defensora, co było prawdziwym strzałem w dziesiątkę.
Cztery lata temu Coleman zaliczył wypożyczenie do Blackpool, ale jak tylko wrócił na Goodison Park jego notowania nieustannie rosły, a sam piłkarz rozwijał się błyskawicznie. Wszyscy eksperci w Anglii byli pod wrażeniem jego postępów, a już w zeszłym sezonie pisano o nim jako o “przyszłym prawym obrońcy numer jeden w Anglii”. Nie spodziewaliśmy się jednak tego, iż moment ten nastąpi już w tym sezonie. W kampanii 2013/14 Irlandczyk strzelił aż sześć goli, siejąc nieustanny popłoch na swojej prawej flance. Seamus w październiku skończy 26 lat, wkracza zatem w piłkarsko najlepszy wiek. Wraz z rosnącym uznaniem klasy prawego obrońcy Evertonu, rosło oczywiście zainteresowanie jego usługami. Już podobno zaginają na niego parol Arsenal (szukający następcy Sagny) i Manchester United, myślący o równorzędnej konkurencji dla Rafaela.
Gdy Roberto Martinez objął Everton, jednym z jego pierwszych taktycznych wytycznych było to, aby dwójkę Baines – Coleman uczynić jeszcze bardziej ofensywną. Efekty przyszły szybko, a zaskoczony Irlandczyk mówił w ostatnich dniach: “Szczerze to nie wiem nawet jak ubrać to w słowa. Jestem bardzo szczęśliwy. Przychodząc pięć lat temu ze Sligo nie przypuszczałem nawet, że kiedyś odbiorę te wszystkie nagrody i nominacje. Wszystko to zawdzięczam menedżerowi, sztabowi szkoleniowemu oraz kolegom z drużyny”. Seamus przede wszystkim jednak był wdzięczy Martinezowi, którego nie mógł się nachwalić: “Pod nim cały czas się uczysz. W taki właśnie sposób on nas lubi trenować – wybierać sobie pozycje i studiować grę tak, aby zobaczyć jak sprawdzi się to przeciwko innym zespołom. Cały czas się od niego uczę i chcę jeszcze więcej.”
Relacja obu panów wydaje się być bardzo dobra, ponieważ także Martinez nie szczędzi ciepłych słów swojemu piłkarzowi: “To czołowy piłkarz i on wie, jaki potencjał w nim drzemie. Wie także, że ja myślę, iż świat stoi przed nim otworem i może wkrótce zostać czołowym zawodnikiem świata.” Hiszpański menedżer Evertonu z uśmiechem na twarzy komentował także doniesienia o tym, jakoby irlandzki obrońca miał wkrótce opuścić Goodison Park: “Chyba chodziło o innego Colemana. Seamus jest inteligentnym gościem i nie ma na niego żadnego wpływu to, co piszą media i co o nim mówią. Nigdy nie mieliśmy żadnego kontaktu z nikim w sprawie jego transferu, chcemy aby został u nas jak najdłużej. A wiecie, dlaczego pisze się o jego jakichś wyimaginowanych transferach? To proste – bo tak jest dobry. O transferach słabych piłkarzy się nie plotkuje.”