Protokoły Mędrców Syjonu. Od stu lat krąży po świecie ten dokument, a w istocie fałszywka, opisująca plany żydowskiego panowania nad światem. Jest to klasyczny przykład teorii spiskowej, iż nic nie może się dziać bez przyczyny, rzecz jasna ukrytej…
No i do rzeczy. Otóż ja, zamiast analizowania kto rządzi światem (wiadomo, my rządzimy, a nami kobiety!), i nie wdając się w to jaki cel miał pichcąc tę książkę car Mikołaj II Romanow (ha, ha, jakbyście pogooglowali – ostatni… król Polski!), zastanawiam się czy? Czy możliwe, iż jacyś mędrcy rządzą światem piłki nożnej, najważniejszego z zajęć fizycznych i umysłowych naszej planety.
Jeśli tak, musiałaby to być zapewne jakaś grupa grubych Malezyjczyków, księgowy z narodu wybranego i Anglik dla dostojeństwa. No i na przykład siedzą sobie we dwudziestu w jakimś gabinecie, i jeden mówi tak:
Słuchajcie. W ten weekend w Europie Barcelona znów przegra, a Messi nie strzeli gola. Bayern polegnie u siebie 0:3 z Dortmundem, a Lewy zaczyna na ławie. Mistrzem Anglii zrobimy Liverpool, niech walną City 3:2, po zażartej walce. Pociągniemy to Atletico, choć oddychają rękawami. Polska? Tam niech przegra i Lechia i Cracovia, za to niech inni nastrzelają goli w pierwszej minucie, multiliga. Są pytania? Tak, dwa gole mogą być w okienko. No dobra, obstawiać!
Aha, a ten nasz zgubiony samolot, to niech się odnajdzie i wyląduje na finale Ligi Mistrzów. Pasażerowie niech się obudzą, byle nie pamiętali co się działo. Wykasować im mózgi.
Fantazja? Pewnie! To znaczy “pewnie” – takie słowo – nie istnieje.
Czy kiedyś, w epoce tam-tamów, ktoś by uwierzył w smartfony? Debil tylko.
Albo, że można łódką z żaglem mknąć pod wiatr?
Właśnie, w kwietniu, skończyły się rozgrywki NCAA, to akademicka liga koszykówki w Stanach. Jak otworzycie Internet, to na górze jest info, iż koszykarze chodzą tam spać głodni, bo nie wolno im zarabiać, są amatorami, studenciakami. Nie mają – w Stanach – na jedzenie! A na finale 80 tysięcy ludzi i bilety, najdroższe, po tysiąc baksów!
No, zatem moje info. Przed paru laty ukazał się raport, w którym pokazano działania, hm, Malezyjczyków właśnie. Mianowicie korumpują oni studenciaków w trakcie nauki (standard, czyli dziewuchy, auta, kasa, narkotyki), by w finałach NCAA mieć czasem i po pięciu zadłużonych graczy w obu rywalizujących zespołach, i sędziów też. Po co? Budżet zakładów na te niemal miesięczne rozgrywki to kilka miliardów dolarów (prawa do transmisji – 10 miliardów). Każdy Amerykanin lubi się zakładać. Ale… tylko Malezja zna wyniki.
Do tego stopnia są nieprzewidywalne, że w tym roku Warren Buffett, drugi najbogatszy człowiek świata, ufundował miliard dolarów nagrody (miliard, nie milion), jeśli ktoś trafi wyniki wszystkich spotkań w finałach. Nie słyszałem, by komuś się to udało. Ale może z tej Malezji się ktoś zgłosi jednak?
Jesteśmy obserwatorami tylu dziwnych zdarzeń w sporcie, iż brakuje jedynie, by jedna z naszych czołowych piosenkarek wygrała Wielką Pardubicką (dobrze wytrenowany dosiad).
Ktoś myślał, że tak pogrąży się Barcelona, a jej szef Tata będzie mniej wart, niż hinduskie autko o tej samej nazwie? Blaszanka?
I że Bayern pomoczy po kolei? Jak niemowlak?
Oczywiście na to wszystko mam pomysł, mianowicie na drwiny, jakie często urządzają sobie z nas sportowcy. Jest to powiedzenie niemieckie nomen omen: zaufanie jest dobre, kontrola lepsza.
Bukmacherzy obserwują dokładnie malezyjskie wygłupy, i mam nadzieję, że położą im kres. A jak?
Tak jak mój kolega Leszek. Jak ktoś u niego wygrywał za dużo, no to wysyłał delegację. I tłumaczył, że to obu stronom nie kalkuluje się.
Coś jak w Rain Man, jak w 21.
Ale pewnie wszystko mi się przywidziało. Choć to dziwne, jak na poniedziałek rano.
Ale zaraz pogrzebię w “Przeglądzie” i znajdę tysiąc równie niezrozumiałych zjawisk, jak te byłyby dla naszych przodków. Uwierzyliby, że Ziemia nie jest płaska jak naleśnik, tylko kulista? Ale ci na dole nie chodzą nogami do góry?
No więc nie myślcie, chłopcy i dziewczęta, żeście pozjadali wszystkie rozumy.
A jak typujecie zdarzenia sportowe, niezmiennie polecam wybuchy. Raz trafić taki układ, jak u Buffetta, i jak tak, to spoko. Fajnie.
Ale jeśli za coś kocham futbol, to za to właśnie, że się zawsze mylę.
*
Tak jest zresztą z większością kibiców. Połowa nie odróżnia zawodników, a połowa nie wie, że jest na meczu.
Dziś rano przykład niewiedzy (radio Zet) człowieka dorosłego, który zgłasza się do konkursu wiedzowego, znaczy się nie jest to przepytywanka na ulicy. No i pytanie do konkursowicza: – Jak się nazywa trener Borussii Dortmund, która właśnie rozbiła Bayern Monachium 3:0? Juergen…?
– Yyyy, hmmmm… Podpowiedź?
– No, coś jak łazienka, tylko zawsze rano zajęte…
– Klozet! (euforia, gość z Dęblina, niby środek Europy, żona mu podpowiada)
– Nie, nie klozet…
– Kibel!
– No nie, Klopp.
– A to ja dziękuję.
– Wygrywa pan ekspres do kawy!
No więc do wielu miejsc jeszcze nie dociera nawet dźwięk tam-tamów.
*
Romek Kosecki zgłosił się do Europarlamentu. Nie dziwota, wydaje latem za mąż i żonę córkę i syna, a to są koszty. Przy okazji tej nominacji na nominację widać, ile warte jest w Polsce studiowanie prawa, ekonomii i takie tam, głupoty.
Sportowcy niektórzy wejdą, choć to głąby, ale popularni. Jak kapusta, też popularna, lubiana, a przecież z głąba się składa głównie.
*
Co do tego Lewego na ławie – Borussia żegna się z nim w złym stylu, a Bayern wita w nie lepszym. Ten faul Kroosa wskazuje na niedokończoną jednak robotę Klossa.
*
Robcio Warzycha tłumaczy porażki (tytuł tygodnia: “Liga jest interesująca”), tym, że w Polsce trudno, bo w Ameryce piłka to dopiero nr 5. Wygląda na to, że profesura prezesa Górnika to jakiś pseudonim z okupacji. Wziął trenera ze sportu nr 5, do sportu nr 1.
Ten Rob sporo głupstw mówi. Na przykład ma nadzieje na nowy sezon, bo zostaną Kasprzik i Radek Sobolewski (a ja bym dubeltówki szukał). No i że Ameryka w tyle.
Ha, jak prześledzicie ostatnie pięć mundiali, Amerykanie zawsze wyżej od nas. A Amerykanki? Mu się cieszymy z Ewy, co wygrała Euro do lat 17, a tamte wygrały parę mistrzostw świata ostatnio oraz igrzysk!
Robert, zajmij się czymś innym.
*
Aha, wszyscy zorientowali się, że podział punktów jest matematycznie i logicznie nieuczciwy, jakieś kilka miesięcy później niż ja na Weszło.
Oznacza to dla mnie nowinę dobrą. Konkurencja jeszcze słucha tam-tamów. Ja wolę Buffetta, sporo ma fajnych powiedzeń:
“Lepiej jest mieć częściowo rację, niż być całkowicie w błędzie”.
A dla piłkarzyków naszych ukochanych, jego rada o autach – ma ze sto miliardów i tylko jeden pojazd, dosyć zwykły: “Kupię drugi, jeśli ktoś mi wyjaśni, jak jeździć dwoma samochodami naraz”.
*
Zabawne są tłumaczenia, że Messi się skończył, bo Tata rzucił go na skrzydło i dał mu trudne zadanie wygrać 1×1. Leo powinien sobie poradzić nawet na wyspie bez wsparcia. Leo powinien sobie poradzić wszędzie.
Moim zdaniem facet jest wkurzony, bo wciskali mu kasę, a teraz chcą mu zabrać, i tatę do pudła posłać, do tego młoda żona i krzyczące wniebogłosy małe dziecko, to naprawdę czasami zwariować można.
Coś wiem i na ten temat, a wy się dowiecie.
Wesołych Świąt, naródźmy się na nowo!