Reklama

To tylko żart – tragiczna historia legendy Lazio

redakcja

Autor:redakcja

20 stycznia 2012, 10:21 • 6 min czytania 0 komentarzy

Gdyby ta historia wydarzyła się dzisiaj, Luciano Re Cecconi z pewnością zostałby nominowany do Nagrody Darwina, która powstała po to by „upamiętnić osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób”. Mówiąc innymi słowy, honoruje ona osoby, które poniosły śmierć w najgłupszy sposób. W środę minęła 35. rocznica śmierci legendy S.S. Lazio.
Swoje pierwsze Scudetto w historii rzymianie zdobyli dopiero w 1974 roku. Do tego sukcesu, pierwszego w 74-letniej historii klubu doprowadził trener Tommaso Maestrelli, mający do dyspozycji takich piłkarzy jak Giuseppe Pino Wilson, Luciano Re Cecconi, Mario Frustaluppi czy Giorgio Chinaglia. Cała drużyna przeszła do historii rzymskiego klubu, jednak z największym rozrzewnieniem wspominany jest Re Cecconi.

To tylko żart – tragiczna historia legendy Lazio

L’Angelo Biondo (blond włosy anioł) jak był nazywany Re Cecconi przeszedł drogę od regionalnej piłki aż po international level. Grającej pod koniec lat 60′ w Serie C Pro Patrii pomógł awansować na zaplecze ekstraklasy. Swoją karierę piłkarską kontynuował w Foggii. Na jego ściągnięcie nalegał trener Tommaso Maestrelli. Razem poprowadzili zespół z Apulii do Serie A. Przygoda w najwyższej klasie rozgrywkowej trwała tylko rok. Maestrelliego zwolniono, jednak przygarnęło go zdegradowane w tym samym sezonie Lazio. Nowy trener Rzymian od razu wiedział, jakiego piłkarza mu brakuje na Stadio Olimpico – Re Cecconiego. W dzisiejszych czasach określilibyśmy go mianem „box-to-box midfielder”, czyli kompletnego pomocnika – dynamicznego, wytrzymałego, grającego niekiedy na całej długości i szerokości boiska. Jest to typ zawodnika będącego powoli na wymarciu, lecz jako przykład ówczesnego zawodnika można podać Stevena Gerrarda czy Roya Keane’a.

Lazio jako beniaminek już z Re Cecconim w składzie zostało wicemistrzem Włoch, ulegając jedynie Juventusowi. Maestrelliemu wystarczył kolejny sezon, by doprowadzić do zdobycia pierwszego Scudetto. Tym razem to Juventus ujrzał plecy Lazio. Z drugoligowego zespołu w trzy lata uczynił go mistrzem Włoch. „Blond włosy anioł” nie wystąpił co prawda w aż siedmiu spotkaniach, jednak jego dyspozycja w pozostałych 23 występach wystarczyła do zdobycia mistrzostwa. Dwie bramki zdobyte przez niego w czasie całej kampanii były niezwykle ważne. Jedna z nich dała minimalne zwycięstwo nad Milanem, kluczowe w całej kampanii, wspominane do dziś przez kibiców.

Niedługo po zakończeniu sezonu Re Cecconi pojechał do RFN na rozgrywane tam Mistrzostwa Świata. Włosi musieli jednak przełknąć gorzką pigułkę. Rozgrywki grupowe skończyli za Polakami oraz Brazylijczykami i pożegnali się z turniejem, a licznik występów „Blondwłosego anioła” w reprezentacji ani drgnął.

Ówczesny zespół Lazio w niczym nie przypominał grupy profesjonalistów skupionych na wspólnym celu. Wpływ na to miała ówczesna sytuacja społeczno-polityczna we Włoszech. Silne osobowości zebrane w Lazio ścierały się ze sobą ze względu na charaktery oraz poglądy polityczne do tego stopnia, że drużyna… przebierała się w dwóch, oddzielnych szatniach. Wszystko po to, by nie prowokować niepotrzebnie konfliktów. One oczywiście i tak się zdarzały – wyjście na trening bez ochraniaczy groziło trwałym kalectwem. O sielankowej atmosferze w zespole nie było więc mowy. „Banda Maestrelliego” potrafiła jednak czasem się zjednoczyć, niczym piłkarze Barcelony i Realu w reprezentacji Hiszpanii – od czasu do czasu godził ich wspólny wróg. Włosi znaleźli takiego w ekipach Arsenalu oraz Ipswich Town w europejskich pucharach. W konsekwencji incydentów z dwumeczu z Ipswich – bójki, celowe doprowadzenie do 3 kontuzji rywali (!) – Lazio zostało na rok wyrzucone z pucharów. Przez tę karę Rzymianie nie mogli zagrać w Pucharze Europy po zdobyciu Scudetto.

Reklama

Jakby tego było mało, większość zawodników nosiła przy sobie cały czas broń, oficjalnie z powodów bezpieczeństwa. Strzały dla rozrywki? No problem, w takim towarzystwie mógłby się śmiało odnaleźć Mario Balotelli. Taki jest dość przytłaczający opis Włoch z lat 70′.

Przyszłość „Biancocelesti” nie zarysowała się w różowych barwach. Czwarte miejsce zajęte w sezonie 1974/75 nie było szczytem marzeń kibiców. Po tym sezonie z klubu odeszli niedawni bohaterowie, tacy jak wspomniani wcześniej snajper Chinaglia czy pomocnik Frustaluppi, który tworzył niesamowity duet wraz z Re Cecconim. Jednak rozpaczliwa walka o utrzymanie stoczona rok później była już prawdziwą katastrofą. Lazio cudem wyprzedziło na finiszu rozgrywek Ascoli, od którego było lepsze tylko bilansem bramek. Utrzymanie zapewnił nie kto inny jak Re Cecconi. W ostatnim meczu sezonu z Como to on porwał kolegów do boju. „Biancocelesti” podnieśli się z kolan, odrabiając dwubramkową stratę.

Dla wszystkich stało się jasne, że stołeczna ekipa potrzebuje natychmiastowej rewolucji. To wokół Re Cecconiego miało zostać zbudowane nowe, lepsze Lazio. Lazio, które mogłoby dorównać sukcesom sprzed ledwie kilku lat. Na początku nowego sezonu „Blondwłosy anioł” doznał kontuzji. Luciano nie załamał się, bardzo szybko dochodził do siebie. We wtorek 18 stycznia 1977 roku obwieścił dr Ziaco: „Czuję się lepiej doktorze. Na pewno zagram w następną niedzielę z Ceseną”. Nie zagrał. Nikt się nie spodziewał, że ten mecz zamieni się w masową żałobę, poprzedzoną minutą ciszy. Jeszcze tego samego wieczora podano tragiczną informację: dwukrotny reprezentant Włoch, Luciano Re Cecconi nie żyje.

Zimowy wieczór tego feralnego dnia l’Angelo Biondo spędzał wraz z dwójką przyjaciół – Piero Ghedinem, innym piłkarzem Lazio oraz George Fraticciolim, właścicielem drogerii. Ten ostatni musiał złożyć wizytę w sklepie jubilerskim Bruno Tabocchiniego. Gdy wszedł do środka, Re Cecconi postanowił zrealizować niewinny żarcik, w który wtajemniczył Ghedina. Po chwili weszli we dwójkę do sklepu, a Luciano krzyknął „Nie ruszać się, to napad!”. Re Cecconi specjalnie postawił kołnierzyk tak, by nie było widać jego twarzy, a jedną rękę miał cały czas schowaną w kieszeni. Plan ten nie zakładał jednego, drobnego szczegółu – Tabocchini miał broń. Zaopatrzył się w nią po tym jak kilkakrotnie został napadnięty we własnym sklepie – jak już wspominałem, to były bardzo niespokojne czasy we Włoszech. Gdy właściciel wyjął broń, Ghedin natychmiast uniósł ręce w górę. Re Cecconi stał nieruchomo, kontynuując tę mistyfikację. Gdy padł strzał, Ghedin myślał że to on jest ofiarą żartu, a koledzy chcieli go przestraszyć. Zdał sobie sprawę z powagi sytuacji dopiero gdy zobaczył Re Cecconiego leżącego w kałuży krwi. Kula trafiła go prosto w klatkę piersiową, nie miał szans na przeżycie. Jego ostatnie słowa na trwałe wpisały się w historię Lazio: „to żart, to tylko żart”. Osierocił żonę oraz dwójkę dzieci, które zostały same. Cztery lata temu jego syn Stephen wydał książkę „On był moim ojcem”.

Ta śmierć była kolejnym wstrząsem na Półwyspie Apenińskim. Ledwie sześć tygodni wcześniej zmarł Tommaso Maestrelli, mentor Re Cecconiego, człowiek, dzięki któremu zaistniał w poważnej piłce. Szok przeżyła również rodzina, przyjaciele z boiska oraz przede wszystkim osoby, które tego feralnego wieczora znalazły się w sklepie jubilerskim. Piero Ghedin długo nie mógł się otrząsnąć po tych wydarzeniach, natomiast Bruno Tabocchini został oskarżony o przekroczenie granicy obrony koniecznej. Uniewinniono go, lecz ślad w psychice pozostał na resztę życia. Kompan Re Cecconiego z boiska, Mario Frustaluppi, z którym tworzył wspaniały duet pomocników, również zginął w tragicznym wypadku – samochodowym.

Prawdziwą ironią losu jest to, że od broni zginął właśnie „Blond włosy anioł”. To on jako jeden z niewielu, jeśli nie jedyny piłkarz Lazio nigdy nie posiadał broni. Był jej zdeklarowanym oponentem. Te tragiczne wydarzenia wzmocniły tylko jego legendę. Od tej pory nie był już tylko liderem drużyny, która po raz pierwszy w historii sięgnęła po mistrzostwo. Stał się symbolem kibiców Lazio. Rzymska drużyna później tylko raz nawiązała do sukcesów „bandy Maestrelliego”, ustrzelając w 2000 roku dublet oraz dokładając do kolekcji Superpuchar Europy.

Reklama

– Każdy „mediano” w Lazio, prędzej czy później, musi być z nim porównany. Był najlepszy, najbardziej kochany i niestety, najbardziej pechowy – powiedział o Luciano Re Cecconim Cristian Ledesma, zawodnik rzymskiej ekipy oraz reprezenant Włoch. Po śmierci jego imieniem nazwano stadion w Nerviano, małym mieście w Lombardii. Tam, gdzie urodziła się legenda Lazio. W tym miejscu na pewno nikt o nim nie zapomni.

ŁUKASZ GODLEWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIĘŁ»NE!

wlochy@weszlo.pl
hiszpania@weszlo.pl
anglia@weszlo.pl
niemcy@weszlo.pl

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

0 komentarzy

Loading...