Reklama

Całuje się z Fabiańskim i łamie szczęki. Kim jest Andy Carroll?

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2011, 16:43 • 8 min czytania 0 komentarzy

Polskie tasiemce mają jeden frazes, którego aktorzy używają za każdym razem, gdy trzeba wyjaśnić jakieś namiętne uniesienie: „to tylko nic nie znaczący pocałunek”. Ostatnio piłkarski świat śmieje się jedynie dlatego, że Andy Carroll i Łukasz Fabiański postanowili zbadać swoje gardła, w dodatku przy wypełnionym po brzegi stadionie. Polski bramkarz może mówić o szczęściu nie tylko dlatego, że był raptem ofiarą gry komputerowej, ale i z innych powodów – znajomość z Carrollem znaczy niemal tyle samo co „mieć kłopoty”. To jeszcze nic, bo nawet związek partnerski może skończyć się przymusową wizytą w szpitalu. Gwiazda angielskich boisk zabierze was w podróż po kokainie, kasynach i sądach – jedziemy!
Bezkompromisowy, nieustępliwy, chamski i w końcu głupi – Carroll słyszy to dość często. Pewnie nawet na tyle do tego przywykł, że nie robi to na nim wrażenia. Zresztą on taki jest – wszystko i wszystkich ma w głębokim poważaniu, więc robi co mu się podoba. Chce wypić piwo – pije. Chce wypić osiem – też pije, a czasami doprawi ścieżką. Wayne Rooney to przy nim potulny baranek, a Piotr Świerczewski przypomina oazę spokoju i drugie wcielenie Tenzina Gjaco. Trudno się dziwić, skoro mowa o wychowanku Newcastle United – klubu, który ostatnimi laty dysponował sporą grupką popaprańców. Joey Barton? Kevin Nolan? Idealne towarzystwo do wchodzenia w dorosłość.

Całuje się z Fabiańskim i łamie szczęki. Kim jest Andy Carroll?

– On jest bardzo młody i jego zachowanie w tym momencie ma kluczowe znaczenie dla jego kariery. Powinien pić mniej piwa i cały czas musi być ostrożny – stwierdził niedawno Fabio Capello. Tymi słowami wysyłał dość jasny sygnał, który należy rozumieć jako „chłopie, weź się za siebie”, na co ów chłop zareagował z właściwym sobie cum tacent, clamant. Wypowiedzi trenera nie spodobały się za to się legendarnemu Alanowi Shearerowi, który postanowił wziąć swojego ulubieńca w obronę: – Na miejscu Carrolla byłbym bardzo zdenerwowany tego typu sytuacją. Sugerowanie na łamach prasy nadużywania alkoholu przez piłkarza było złym posunięciem Capello. Wiem z doświadczenia, że większość trenerów stara się radzić sobie z takimi sytuacjami podczas rozmowy w cztery oczy. Tym bardziej dziwi mnie postawa selekcjonera – przyznał, następnie dodając: – Oczywiście, obecnie niekwestionowanym numerem jeden w ataku jest Wayne Rooney. Nie zmienia to jednak faktu, iż Andy w formie jest równie groźnym graczem – pokazał to jeszcze w Newcastle i gdy wróci do swojej optymalnej formy, wtedy wszyscy zrozumieją, dlaczego Kenny Dalglish zapłacił za niego 35 milionów.

Ale na razie do tego daleko – zarówno do zrozumienia, jak i do dobrej formy. W Liverpoolu jest cieniem samego siebie, miota się i statystuje przy wyczynach Luisa Suareza, a do słabych występów dorzuca kontuzje. Pewnie gdyby nie parasol ochronny w formie Fernando Torresa i jego przenosin do Chelsea, kibice szybko zaczęliby z niego kpić. Nawet Derek Llambias, który nadzorował jego transfer do Liverpoolu, ostatnio nie wyrażał się o nim zbyt pochlebnie: – Carroll jest chuja warty, a ja miałem kontrolę w formie Torresa. 30 milionów? Spierdalajcie, powiedziałem. Na 35 zgodzili się wszyscy, ale oni chcieli spłacać to w ratach przez cztery lata. Beznadzieja. Mike, który jest właścicielem klubu, powiedział by wpłacili wszystko od razu. Załatwiliśmy, a oni nie zapłacili na czas. No to naliczyliśmy im 12 tysięcy pierdolonych odsetek – stwierdził z wrodzoną dyplomacją. Inna sprawa, że sam 22-latek od czasu do czasu daje pretekst do tego, by było o nim głośno. Robi to w iście efektownym stylu, może nawet w stylu słynnych już fajerwerków Mario Balotellego…

Image and video hosting by TinyPic

Pierwszy raz zatrzymano go w 2008 roku, ale cała sprawa do dziś owiana jest tajemnicą. Nie dość, że Carroll nie był za bardzo znany, to i tak wypuszczono go za kaucją. Okazało się, że to był tylko krótki wstęp, obyczajowe preludium. Cała zabawa na poważnie zaczęła się rok później gdy Newcastle robiło wszystko w kierunku spadku z Premier League, a atmosfera w klubie była, jakby to powiedział Igor Sypniewski, nieekskluzywna. Podczas styczniowego treningu do gardeł skoczyli sobie Charles N’Zogbia i właśnie Carroll; kto wygrał, a kto bił jak dziewczyna nie wiadomo, ale na jaw wyszło co innego – dyscyplinarny cyrk na St. James’s Park. – Nie chcę stosować żadnych kar dyscyplinarnych. Kiedy pracowałem z Wimbledonem, takie sytuacje to była normalka. To zacieśnia więź między piłkarzami – wypalił ówczesny trener Joe Kinnear. Być może głupie, ale czego spodziewać się po menadżerze, który na swojej powitalnej konferencji w Newcastle mówił do dziennikarzy na przykład „odpierdolcie się” albo „chyba ci się coś popierdoliło”? Tak ogólnie to na dzień dobry, przed kamerami – zaznaczmy, użył 52 przekleństw i obraził kilku angielskich dziennikarzy. Tak się robi show na Wyspach.

Reklama

Kilka ciosów w kierunku Francuza? To jeszcze nic, bo obaj wyszli z tego cało. Jeśli ktoś chciał iskier, to odczekać musiał zaledwie rok, dwa miesiące i kilka dni – wtedy było naprawdę gorąco, choć kalendarz pokazywał dopiero marzec. Co prawda tym razem Andy nie przyjął żadnego ciosu, ale i tak skończył gorzej niż ten… którego pobił. Steven Taylor na jednym z treningów dostał w zęby tak mocno, że w obu przypadkach skończyło się złamaniami – Carroll w ten sposób załatwił sobie rękę, a Taylorowi szczękę składano z pomocą specjalnych drutów. Młodemu napastnikowi groziło nawet odejście z klubu, ale ostatecznie nikt nie nabrał odwagi by wystawić go na listę transferową.

Image and video hosting by TinyPic

Wtedy już było wiadomo – gość lubi się bić i każdy musiał być na to przygotowany. Albo prawie każdy, bo Andy – niczym rasowy napastnik – postanowił zaatakować tam, gdzie najmniej się tego spodziewają. Czyli u dziewczyny. Swojej, ale byłej. W sobotę zagrał przeciwko Wigan, zaś w niedzielę już ją bił, przez co jego zabierała policja, a ją karetka z urazem głowy. – Andrew Thomas Carroll zamieszkały w Prestwick koło Newcastle, został oskarżony o zaatakowanie byłej dziewczyny – oznajmił rzecznik policji w Northumbrii. Podobno nakryła go z inną, co z kolei jemu średnio się spodobało.

To jeszcze nic, bo prawdziwe jaja miały dopiero nadejść. Całe zdarzenie z eks miało miejsce w połowie października 2010 roku, a Carroll został zwolniony z aresztu tylko pod warunkiem, że przez jakiś czas zamieszka z Kevinem Nolanem, który pełnił rolę kapitana Newcastle. Obaj panowie dość szybko przypadli sobie do gustu, bo już na początku listopada angielskie brukowce miały kolejny powód do zwiększenia nakładu – Andy urządził u kolegi małą imprezę. Podczas gdy żona kapitana „Srok” wyjechała z dziećmi do – nomen omen – Liverpoolu, Carroll postanowił odkuć sobie nudne i spokojne życie w domu Nolanów. W czasie gdy pan domu spokojnie spał na kanapie, 21-latek balował w najlepsze i to w pełni tego słowa znaczeniu. Panie, kokaina – raczej się nie nudził, choć później wypierał się tego bielszego, twierdząc iż nie ma pojęcia, jak ta znalazła się w domu i podejrzewa, że nie ma ona właścicieli a właścicielki, które na sam koniec do domów porozwoził jak zawsze pomocny kapitan. Ł»eby było jeszcze ciekawiej, gospodarz nie skorzystał z żadnej z wieczornych uciech twierdząc, że wówczas jego życie rodzinne przeszłoby mały refresh.

Kilka miesięcy później kolejna balanga wysokiego Anglika zakończyła się w Dubaju – miejscu, które zaczyna symbolizować kłopoty angielskich napastników. Prawdziwy karcer, miejsce odosobnienia. To właśnie tam na krótkie wakacje po aferze z prostytutką zesłano Wayne’a Rooney’a, a skoro szlaki zostały przetarte, to taki wyjazd postanowiono zafundować również Carrollowi, który swój ostatni miesiąc w Newcastle United spędził z przytupem – na wstępie zamówił trzydzieści drinków „Jagerbomb” (ziołowy Jaggermaister i Red Bull), następnie regularnie domawiając piwa. Efekt był powalający nawet mimo tego, że sam wszystkiego nie wypił. To była noc upadków, choć właściwiej byłoby je nazwać „spadkami”, bo tym właśnie zajmował się Carroll, który wcześniej spadł tylko z Premier League. Nie wiadomo czy tak mu to zaimponowało, ale najwyraźniej polubił zsuwanie się z barowych krzeseł, bo jak zaczął, tak nie mógł przestać. Kilka godzin później w eter poszedł oficjalny komunikat klubu: Carroll w meczu z Tottenhamem doznał kontuzji i nie zagra przez miesiąc. Zapomnieli tylko dodać, że po wyjściu z baru kulał zupełnie przypadkowo. – Nie mogłem uwierzyć w jego zachowanie. Był totalnie zamroczony. Kiedy wróciłem do pracy i koledzy powiedzieli mi, że będzie pauzował trzy spotkania z powodu kontuzji, nie mogłem w to uwierzyć. Wiem co naprawdę się stało – opowiadał jeden ze świadków całej historii. Mimo wszystko w tej opowieści można doszukać się pozytywów – jakiś czas wcześniej Andrew Thomas stwierdził, że dobrym miejscem na rozbicie kufla będzie twarz zupełnie przypadkowego gościa, co zakończyło się wypłaceniem 2,5 tysiąca funtów poszkodowanemu.

Reklama

Niemal cały rok ciszy i spokoju to było stanowczo za długo. Przed kilkoma tygodniami znów zaczęto o nim mówić, ale tym razem w całkiem miłym tonie. W Melwood gdzie na co dzień trenują zawodnicy Liverpoolu odbyła się akcja promocyjna fundacji „Children in Need”, w której uczestniczyli Jose Reina, Andy Carroll i Charlie Adam, a jej efekty można było obejrzeć w telewizji. Całość pokazano w nadawanym na antenie BBC programie dla dzieci „Blue Peter”, gdzie Carroll musiał wyglądać komicznie. On i programy dla dzieci to coś jak Nergal w porannym „Ziarnie” – ubaw po pachy i wielkie nieporozumienie. Zadaniem napastnika i pomocnika „The Reds” było upieczenie ciasta, które miało być jak najlepsze pod względem walorów smakowych i estetycznych, zaś Reina wyłonić miał lepsze, nie wiedząc które jest czyje. Zwyciężył Andy Carroll, choć niektórzy twierdzą, że ten rezultat mógł mieć zupełnie inne podłoże.

Po wielomilionowym transferze do Liverpoolu było wielu sceptyków. O ile piłkarsko Carroll nie zawodził, tak pod względem dyscyplinarnym brakowało już plusów i słoneczek. Wszystkich podenerwowanych uspokajał Shearer: – Andy wychował się w miejscu, gdzie – jak by to ująć? – ludzie lubią zabawę… I tak właśnie postrzega swoje życie w Liverpoolu. On wciąż jest młody i niedoświadczony. Byłem w takiej samej sytuacji po przejściu do Blackburn. Również wtedy skorzystałem z pomocy Dalglisha, który pomagał mi w trudnych chwilach. Nie wierzę, żeby Kenny zmienił się przez te lata, więc jestem spokojny o Carrolla – powiedział. I póki co, oprócz podpalenia jego samochodu, brukowce niczego nie wywęszyły. No ale co z tego, skoro nadzieja angielskiej piłki ostatnio wyraźnie zwolniła obroty? Nie łamie szczęk, nie gra, nie pije… Wygląda jakby cierpiała na brak paliwa.

KRYSTIAN GRADOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIĘŁ»NE!

wlochy@weszlo.pl
hiszpania@weszlo.pl
anglia@weszlo.pl
niemcy@weszlo.pl

Najnowsze

1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
2
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”
Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
2
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...