Reklama

Siemaszko stara się zabrać I lidze pucharowicza. W zamian da jej Górnika?

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2017, 23:07 • 4 min czytania 12 komentarzy

Rany, co nas podkusiło, żeby początek pierwszego ciepłego weekendu w tym roku spędzić przy meczu Arki z Górnikiem Łęczna. Chociaż nie, mecz nie jest tu najlepszym słowem, bo bardziej pasowałoby tu spotkanie piłkarzy obydwu drużyn, w którym niekoniecznie chodziło o grę w piłkę. Gospodarze jeszcze trochę próbowali, natomiast goście po prostu stali i pozorowali walkę o cokolwiek. Najbardziej wymowna jest tu statystyka pierwszej części gry – Górnik wykonał 175 podań, spośród których 63 procent dotarło do adresata. Czy trzeba tu dodawać cokolwiek więcej?

Siemaszko stara się zabrać I lidze pucharowicza. W zamian da jej Górnika?

Ale też Arka wcale nie była o wiele lepsza i przez dłuższy czas wydawało się, że jedyna groźna sytuacja w pierwszej połowie (zakończona celnym strzałem) będzie wynikiem błędu asystenta sędziego, który nie zauważy pozycji spalonej Formelli. I byłoby to najlepsze podsumowanie tej części widowiska, w którym wszystko było błędem, więc i wspomniana groźna sytuacja. Ale wtedy nastała 39. minuta, w której – po stałym fragmencie gry – mieliśmy fatalny strzał Hofbauera, obcierkę od obrońcy Górnika i złe przyjęcie Formelli, co poskutkowało idealną szansą dla Siemaszki, której ten nie zmarnował. Można więc powiedzieć, że jaki mecz, taki gol. A najciekawszą częścią pierwszej odsłony nie była ani bramki, ani żadna inna boiskowa akcja, ale… rozmowa Siemaszki z reporterem Canal+, w której zaproponował Leandro kupno butów na rzepy:

Ale tutaj nie ma się co śmiać, tu trzeba płakać. Górnik Łęczna zagrał tak, jakby nie chciał, by ktokolwiek tęsknił za nim po spadku z ligi. Na stojąco, bez werwy, bez pomysłu i nawet bez pośpiechu, kiedy trzeba było gonić wynik. Co więcej, oni nie oddali w całym meczu nawet jednego celnego strzału na bramkę rywala, przez co wciąż nie mamy pojęcia, w jakiej dyspozycji był dziś Steinbors. Tak jak wcześniej różne eksperymenty w miarę się Smudzie udawały, tak dziś jego drużyna totalnie się skompromitowała. Za konstruowanie akcji mieli odpowiadać Drewniak, Sasin i Atoche, co skończyło się tym, że akcji w ogóle nie było. Potwierdziło się za to, że kolejny wynalazek Rickiego Schanksa, zwany przez Smudę peruwiańskim Makelele, tej drużyny raczej nie zbawi. Dziś był tak słaby, że nagle dostrzegliśmy głęboki sens w obowiązującym u nas najostrzejszym w całej Europie limicie obcokrajowców spoza Unii.

Reklama

Ale nie zapominajmy także o tercecie ofensywnym z Łęcznej, czyli o Boninie, Grzelczaku i Śpiączce, którzy walnie przyczynili się do wyrównania najgorszego wyniku strzeleckiego w sezonie (trzy strzały, wszystkie niecelne). I tak naprawdę ani przez moment nie można było mieć poczucia, że goście mogą coś z przodu zdziałać. Przed meczem mogło jeszcze dziwić, że Leszek Ojrzyński desygnował do gry bardzo ofensywny skład, tylko z jednym klasycznym defensywnym pomocnikiem. Po meczu jasne jednak stało się, że – gdyby tylko kadra Arki to wytrzymała – grać mogli sami gracze ofensywni, bo bronić się zwyczajnie nie było przed kim. Ojrzyński mógł eksperymentować jak Smuda i postawić na środku defensywy Trytkę czy innego Bożoka, albo wystawić tam strach na wróble. Bonin w obecnej formie i tak waliłby prosto w niego.

Korzystając z gigantycznej nieudolności Górnika Arka wygrała pierwszy ligowy mecz pod wodzą Ojrzyńskiego, ale z pewnością jeszcze wiele ciężkich chwil przed tą drużyną. Gdynian ponownie uratował Rafał Siemaszko, który wcisnął dziś swojego dziewiątego ligowego gola. Ale też ten super-ofensywny skład zbyt wiele dziś jednak nie wykreował, a po raz kolejny słabo zagrali Szwoch czy Formella. Przy przeciwniku, który odrobinę wyżej zawiesi poprzeczkę, Arka ponownie może mieć wielkie problemy.

Dziś jednak gdynianie chwilowo uciekają spod topora, bo przenocują na 11. miejscu w tabeli, z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową. I jest to zła wiadomość dla całej I ligi, której nieco odjeżdża perspektywa posiadania własnego reprezentanta w europejskich pucharach. A kolejna zła wiadomość dla zaplecza jest taka, że w zamian spaść może Górnik Łęczna, przez którego pękły nam dzisiaj oczy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...