Reklama

Pogoń zlała Lechię i przyklepała ósemkę

redakcja

Autor:redakcja

22 kwietnia 2017, 21:35 • 3 min czytania 16 komentarzy

Utarło się, że w sporcie na najwyższym poziomie na poziomie zawodowym o zwycięstwie najczęściej decydują detale. To, czy przykładasz się w tak prozaicznych sprawach jak dbanie o sprzęt, to czy uśmiechasz się na klubowych korytarzach, to czy zrobisz 12 powtórzeń ćwiczenia, gdy musisz tylko dziesięć. Idąc tym tokiem rozumowania pomyśleliśmy, że warto rozebrać mecz Pogoni z Lechią na czynniki pierwsze. Gdyby się przyjrzeć, o wyniku zadecydowały w dużej mierze trzy drobnostki.

Pogoń zlała Lechię i przyklepała ósemkę

O takim a nie innym rezultacie nie byłoby mowy, gdyby…

a) Rafał Janicki nie zechciał być sędzią. Nie wiemy, jak u obrońcy Lechii z uprawnieniami sędziowskimi, ale w ciemno zakładamy, że ich nie ma, skoro nie zna podstawowych zasad spalonego. Przypominamy – spalony jest wtedy, gdy któryś z przeciwników znajdzie się poza linią spalonego. Spalonego nie ma wtedy, kiedy zażyczy sobie tego Janicki. Było tak: Gyurcso popędził lewą stroną, zrobił ze Stolarskiego kołowrotek, wrzucił i… mniej więcej w tym momencie Janicki stwierdził, że się poprzygląda. Stał bez ruchu, strzał zdążył oddać Delew, Kuciak zdążył to obronić, Frączczak zdążył skutecznie dobić. Janicki nie ruszył się o krok i zamiast razem ze swoimi kolegami uciekać do przodu, wolał łamać linię spalonego i pokazywać sędziemu, że szczecinianie są na ofsajdzie. Tak Pogoń strzeliła na 1:0, a wystarczyło zrobić ze dwa kroki, zamiast biernie obserwować. To generalnie nie był dzień Janickiego – później podał główką do bramkarza, gdy ten był poza polem karnym, z czego mógł wyjść niezły smród, innym razem poślizgnął się akurat wtedy, gdy szła piłka do rywala, którego krył.

b) udało się wcześniej zmienić Krasicia. To nie był najgorszy mecz Krasicia, ale piszemy to w dużej mierze dlatego, że Serb zdobył bramkę po 271 dniach strzeleckiej posuchy. Swoją drogą całkiem przyjemną akcję stworzyła Lechia – Wolski idealnie wypuścił Wawrzyniaka, ten idealnie wrzucił, a Krasić równie idealnie złożył się do woleja. Później jednak Serb dostał zadanie krycia w swoim polu karnym Korta, lecz uznał widocznie, że skoro Janicki mógł sobie odpuścić, to i on może. No i… odpuścił. W polu karnym poszło akurat podanie do Korta, ten bez problemu pokonał bramkarza. 2:1.

c) nie wszedł na boisko Drygas. I w sumie nawet nie chodzi nam już o to, że Drygas rozegrał jakieś supermeczycho (chociaż był niezły), a o to, że dzięki tej zmianie wyżej mógł pójść Kort. No i gdy zaczął grać na dziesiątce – w 22. minuty machnął dwie bramki. O jednej wspomnieliśmy powyżej, druga to – na dobicie rywala – wykończenie główką kolejnego rajdu Gyurcso (po raz kolejny helikopter w głowie miał Stolarski).

Reklama

Powoli zaczynaliśmy już wątpić w to, że Pogoń dostanie się do pierwszej ósemki, a tu proszę – przebudzenie przyszło za pięć dwunasta. Szczecinianie wygrali swoje mecze w trzech ostatnich kolejkach i gdyby nie to zerwanie się ze snu za pięć dwunasta, dziś obmyślaliby, jak w najbliższych meczach pokonać Arkę, a jak dobrać się do skóry Ruchowi.

BVpSqyG

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...