Reklama

Piękne chwile w Leverkusen i Dortmundzie. Klęska w Kolonii i Monachium [PODSUMOWANIE]

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

18 maja 2024, 17:44 • 5 min czytania 7 komentarzy

Za nami 61. sezon Bundesligi. W sobotniej multilidze potwierdziło się to, o czym wiedzieliśmy już od kilku tygodni. Bayer Leverkusen został mistrzem Niemiec i dokonał tego bez choćby jednej porażki. Za jego plecami uplasował się Stuttgart, natomiast do zdegradowanego już dawno Darmstadt dołączyła Kolonia. O ligowy byt w barażach powalczy natomiast Bochum. Oto pięć wniosków po zakończonym właśnie historycznym sezonie.

Piękne chwile w Leverkusen i Dortmundzie. Klęska w Kolonii i Monachium [PODSUMOWANIE]

Niepokonany Bayer

Nie wydarzyło się to w ostatniej kolejce, ale w sobotę Bayer Leverkusen oficjalnie ukoronowano w roli mistrza Niemiec. Został trzynastym w historii klubem, który triumfował w Bundeslidze. Od razu dokonał tego w wielkim stylu. W sobotę bez większego trudu ograł Augsburg, który po świetnym sezonie pozostawił po sobie słabe wrażenie, przegrywając pięć ostatnich spotkań. Die Werkself wygrali za to aż 28 meczów, zremisowali sześć, co oznacza, że jako pierwsza w historii drużyna nie poniosła żadnej porażki. Nie dokonał tego nawet wielki Bayern Monachium, który nadal dzierży rekord pod względem największej liczby zdobytych punktów w jednych rozgrywkach. W sezonie 2012/13 uzbierał ich 91, w tym Bayer uciułał oczko mniej.

To wielki dzień również dla niemieckiego futbolu. Bayer przerwał bowiem po 11 latach hegemonię Bayernu. Nie udawało się to Borussii Dortmund, nie udawało się to Lipskowi. A dokonała tego ekipa z Leverkusen, którą dotychczas zwano Vizekusen. Od dziś to oficjalnie nieaktualne, choć na moment ostatecznego świętowania należy jeszcze poczekać. Przed drużyną Xabiego Alonso jeszcze dwa spotkania. Za cztery dni zmierzy się w finale Ligi Europy z Atalantą, a za tydzień w meczu o DFB Pokal z Kaiserslautern. Die Werkself stają zatem przed szansą na zdobycie potrójnej korony, nie ponosząc ani jednej porażki.

Piękne pożegnanie króla bez korony

Pomimo zajęcia odległego piątego miejsca, święto trwało dziś również w Dortmundzie. Kibice Borussii nie fetowali jednak rewelacyjnego sezonu – z tym trzeba się wstrzymać do 1 czerwca i finału Ligi Mistrzów – a Marco Reusa, który odchodzi z BVB. Mecz z Darmstadt był jego ostatnim na Signal Iduna Park. Wyszedł na boisko w roli kapitana. Był również sportowym liderem swojej drużyny.

W 428 meczu dla Borussii Dortmund najpierw zanotował asystę – 131 w barwach BVB – a następnie popisał się fantastycznym trafieniem z rzutu wolnego, które było 170 bramką dla tego klubu. Kibice pożegnali Reusa z wielkimi honorami. Przygotowali ogromną kartoniadę, pod którą widniał napis „Danke Marco!”. Sam zawodnik może czuć niedosyt, bo pomimo 12 lat gry w Dortmundzie ani razu nie został mistrzem Niemiec i już nim nie zostanie. Ma jednak szansę na zwycięstwo w Champions League. Byłaby to piękna klamra rewelacyjnej, ale również naznaczonej mnóstwem pechowych momentów, kariery.

Reklama

Kozły ofiarne

Gdy jedni się radują, inni muszą się smucić. A największy pogrzeb panował w sobotę w Kolonii. Kozły po pięciu latach ponownie zawitają w 2. Bundeslidze. To wina nie tylko piłkarzy czy trenerów, bo schedę po Steffenie Baumgarcie przejął Timo Schulz, ale również działaczy. To oni doprowadzili do sytuacji, w której na klub nałożono zakaz transferowy za nielegalne pozyskanie nieletniego zawodnika. Zespół Köln był przez cały sezon po prostu słaby, czego obraz zobaczyliśmy w sobotę. Skazywany rok temu na pewną degradację absolutny beniaminek – Heidenheim – zlał Kozły, spuszczając je z ligi.

Kolonia zasłużyła na spadek, bo jako jedyna drużyna, która była zaangażowana w walkę o utrzymanie, spisała się po prostu beznadziejnie. Mainz i Union Berlin wygrały swoje spotkania, przez co do strefy barażowej dostało się Bochum. Żelaźni dokonali tego pomimo dwóch zmarnowanych rzutów karnych, w tym jednego przez Josipa Juranovicia. Natomiast Die Unabsteigbaren ulegli Werderowi Brema, który parł po kolejne gole nie tylko z powodu godnego pożegnania Christiana Grossa, ale również dlatego, że mógł zająć ósme miejsce, które w razie zwycięstwa Bayeru Leverkusen w finale Pucharu Niemiec, zagwarantuje udział w europejskich pucharach. Z tego powodu o swój bundesligowy byt musi drżeć nadal Bochum, które zmierzy się z Fortuną Düsseldorf.

Europa na wsi

A skoro poruszyliśmy już walkę o europejskie puchary, to warto wyjaśnić całą sytuację. O siódmą lokatę biły się Hoffenheim i Freiburg. Łatwiejsze zadanie mieli Breisgau-Brasilianer, którzy mierzyli się z Unionem, ale bijący się o utrzymanie zespół postawił twarde warunki i ograł zespół Christiana Streicha, dla którego był to ostatni mecz w roli trenera. Wobec tego Freiburg nie miał co myśleć o bezpośrednim awansie do Ligi Konferencji, szczególnie że Hoffenheim pokonało Bayern Monachium, powracając po trzech latach do europejskich pucharów.

Z powodu porażki Freiburga ósme miejsce zajęło Heidenheim. Beniaminka może czekać wielki dzień już za tydzień. Zapewne wszyscy fani staną się kibicami Bayeru, by ten ograł Kaiserlsuatern, dzięki czemu wystąpi w europejskich pucharach.

Reklama

Wieś w Monachium

Dla Die Roten przegrana z TSG to potwierdzenie fatalnego sezonu w wykonaniu ekipy Thomasa Tuchela. Z powodu ósmej ligowej porażki drużyna z Bawarii osunęła się na trzecie miejsca. Po raz ostatni tak nisko zakończyła sezon Bundesligi 13 lat temu. Dodatkowo straciła szansę na udział w Superpucharze Niemiec. Wszystko dlatego, że Stuttgart rozbił Borussię Mönchengladbach i został wicemistrzem, który zagra o to trofeum, jeśli Bayer ogra Kaiserslautern w DFB Pokal.

Kibice Bayernu będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o tym sezonie, który jest pierwszym od 12 lat bez żadnego trofeum.

Z dziennikarskiego obowiązku dodamy, że asystę zanotował Jakub Kamiński, który zaczął częściej grać w końcówce rundy wiosennej. Ale to i tak marne pocieszenie. Żaden Polak nie zdobył bramki w tym sezonie, co jest pierwszą tego typu sytuacją od 40 lat.

Najsłabszy sezon Polaków w Bundeslidze od 40 lat

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

7 komentarzy

Loading...