Reklama

Ekstraklasowe transfery pierwszej potrzeby

redakcja

Autor:redakcja

24 czerwca 2019, 17:17 • 7 min czytania 0 komentarzy

Na rynku transferowym ruch jest już całkiem spory, w lidze pojawiły się nowe twarze, ale migracja trwa też wewnątrz rozgrywek, bo chętnie rozkupywani są spadkowicze, gdzieś muszą się też podziać byli piłkarze Lecha. No, dzieje się, ale absolutnie nie jest tak, że wszyscy są już gotowi na podjęcie nowych wyzwań, toteż transferów zobaczymy jeszcze pewnie kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. Pytanie natomiast brzmi: na których pozycjach kolejne kluby mają największe braki i tam potrzebują największego wsparcia?

Ekstraklasowe transfery pierwszej potrzeby

Chodzi nam więc o transfery pierwszej potrzeby. Jeśli na przykład dany zespół szuka drugiego bramkarza do rywalizacji, a jednocześnie na szpicy może skorzystać tylko z masażysty, wiadomo, że najpilniejszym celem do realizacji jest napastnik. I takimi ruchami chcemy się zająć.

Arka Gdynia – napastnik

O, tak się akurat złożyło, że pierwsza drużyna z ekstraklasowego alfabetu snajpera potrzebuje. Kolew bramek nie strzela (za to zajebiście wygrywa główki w defensywie), Siemaszko swoje pięć minut już miał, Łoś to melodia odległej i ewentualnej przyszłości, Jankowski… Cóż, doceniamy jego wysiłek w zeszłych rozgrywkach, ale naprawdę nie polecamy całej machiny pierwszej linii opierać na nim. Posiłki są nie tyle, co potrzebne, lecz obowiązkowe.

Cracovia – rotacja

Reklama

Tak naprawdę kadra Cracovii jest wyrównana i odpowiednio skrojona pod możliwości finansowe klubu. Nie chcemy się specjalnie czepiać, więc wskażemy, że klub mógłby poszukać kogoś w zamian za Javiego Hernandeza, który ogarniał ofensywną pomoc, ale i skrzydło, gdy była potrzeba. Za Cabrerę przyszło dwóch snajperów i żeby utrzymać ten trend dwóch za jednego, do van Amersfoorta można by dołożyć kogoś jeszcze.

Górnik Zabrze – środek pomocy

Gwilia, Matras, Żurkowski. Tak wyglądał środek zabrzańskiej układanki na wiosnę 18/19 i cóż, wiadomo, że w kolejnym sezonie dojdzie w nim do sporego przetasowania. Żurkowski zamienił Zabrze na Florencję, Gwilię skusiła oferta z Legii. Trzeba łatać dziury, sam Matras tego przecież nie udźwignie. No, ale na razie Górnik na rynku jest ostrożny i sięga po młodych jak Paluszek ze Śląska Wrocław. Taki impas nie może trwać wiecznie, w przeciwnym razie ekipa Brosza przeżyje jesień równie słabą, co w zeszłym roku.

Jagiellonia Białystok – napastnik

Oczywiście, że napastnik, bo któż by inny? Klimala może pewny siebie opowiadać w mediach, że gdyby miał grać tylko w ekstraklasie, to skończyłby karierę, ale na razie i ta licha liga go przerasta. Z kolei odejście kontuzjowanego Scepovicia jest tak naprawdę kwestią czasu, trzeba się z nim dogadać w kwestii rozwiązania kontraktu. W wariancie oszczędnościowym pozycję numer dziewięć mógłby przyjąć Imaz, ale to nie ma większego sensu, przynajmniej jeśli Jaga chce walczyć o najwyższe cele. A chce. W końcu mówimy o stuleciu jej istnienia. Do osiągnięcia historycznego sukcesu po prostu potrzebny jest skuteczny napastnik. Strzelać i to pewnie bez pudła można, że będzie nim obcokrajowiec – raz, że Jaga idzie w tym kierunku, dwa, trudno o skuteczną dziewiątkę z Polski. Tacy goście grają za granicą.

aa

Reklama

Korona Kielce – prezes skrzydłowy

Kusiło, żeby wyjść poza boisko i wskazać prezesa, który nie wygląda na człowieka z pojęciem, ale okej, zostańmy na murawie. Najgorzej Korona wygląda bodaj na bokach, gdzie trudno wskazać piłkarza, który przekonywałby nas przez cały sezon. Czasem błysnął Jukić, czasem Pućko, ale podejrzewamy, że trenerzy drużyn przeciwnym nie mówili: uważajcie na skrzydła Korony, tam są groźni. Do poprawki.

Lech Poznań – każda pozycja środek obrony

Rewolucja trwa w najlepsze, trudno się w niej do końca połapać, ale wyraźnie widać, że problem jest ze środkiem obrony. Odeszli GoutasVujadinović, Janicki i De Marco. To znaczy: nie dalibyśmy żadnemu z nich przypilnować nawet rozklekotanego roweru, ale cóż, Lech mógł przynajmniej straszyć liczebnością swoich stoperów, jakkolwiek pokrętnie to brzmi. A teraz? Do grania są głównie Rogne i nowy Crnomarković. Z takim stanem posiadania Kolejorz zostać nie może, bo wiadomo, że Rogne potrafi złapać kontuzję przy otwieraniu lodówki i wtedy będzie klops. Owszem, zawsze można zaufać Pleśnierowiczowi, Skrzypczakowi czy Dejewskiemu, ale chyba nie przystoi Lechowi – nawet jeśli przyjmie grę o miejsca 5. – 8. – by nie mieć przynajmniej trzech rzeczywiście sprawdzonych stoperów?

Lechia Gdańsk – napastnik

Piotr Stokowiec zapowiada, że będzie chciał grywać na dwóch napastników i słusznie – Lechia była dobra w obronie, ale z atakiem miewała problemy, co było widać szczególnie w fazie finałowej. Arak złapał poważną kontuzję, Flavio zgasł, Sobiech był nierówny. I bądź w takim przypadku mądry. Jeśli plan Stokowca ma się udać, potrzebny jest czwarty do brydża. Flavio młodszy nie będzie, Arak chwilę będzie potrzebował, by wrócić do formy (a i przecież zdrowy nie był super skuteczny). Mówiło się wcześniej o Gutkovskisie, ale podejrzewamy, że kibice w Gdańsku też nie czekają na Łotysza jak na zbawienie.

Legia Warszawa – skrzydłowy

Oczywiście można zakładać, że Salvador Agra zaraz znajdzie w sobie pokłady niebywałych umiejętności i rozpieprzy ligę w pył, ale równie dobrze można iść do banku, poprosić o kredyt na 300 tysięcy i na dowód zabezpieczenia pokazać kartę zdrapkę.

Tak naprawdę Legia ma obecnie jednego porządnego skrzydłowego, czyli Nagy’a, ale i jego znamy z wahań formy, więc Vuković nie ma na tej pozycji kłopotu bogactwa. Mówiąc eufemistycznie. Odeszli Kucharczyk, Szymański, Medeiros… Jeśli więc Legia chce dolecieć dalej niż w zeszłym sezonie, po prostu musi mieć na czym. Na razie nie ma.

ŁKS – środek obrony

Zespół z Łodzi posiada przyzwoicie zbilansowany skład, ale znowu nie tak, żebyśmy nie mogli się przyczepić. Na środku obrony pewniakiem jest Sobociński, ale w rolę drugiego stopera wcielał się albo Juraszek, albo Rozwandowicz, którzy do Ekstraklasy dojechali z trzeciej ligi. Oczywiście mogą dać radę i w elicie, ale poprzedni beniaminkowie byliby w stanie dużo powiedzieć o zbytnim zaufaniu względem tych, którzy robili awans. Tak więc transfer stopera z ekstraklasową przeszłościa w myśl zasady „ufaj, ale sprawdzaj”, nie byłby głupim pomysłem.

Piast Gliwice – środek pomocy

Trudno się łudzić, że w klubie zostanie Patryk Dziczek, który pokazał się z dobrej strony i w ekstraklasie, ale też może przede wszystkim na Euro U21. To łakomy kąsek dla zagranicznych klubów i podejrzewamy, że szanse na jego pozostanie w ekstraklasie są niewielkie. Ponadto Tomasz Jodłowiec wrócił do Legii, więc tak jak w przypadku Górnika – nie ma dwóch z trzech ważnych ogniw. Można się łudzić, że wszystko naprawi przyjście Sebastiana Milewskiego, ale… Bank. Pożyczka. Karta zdrapka. Ten sam przypadek.

Pogoń Szczecin – skrzydłowy

Powiew świeżości przydałby się Pogoni chyba z boku. Odeszli Delew, Żyro, czy też mogący grać na skrzydle Majewski i owszem, Runjaić może wybierać wśród GuarrotxenyHostikki czy Kowalczyka, ale jednak przydałby się ktoś jeszcze. Portowcy kiedyś słynęli z mocnych skrzydeł, pamiętamy, jak moment ze świetnymi liczbami mieli Gyurcso i Delew, ale od tego momentu to się trochę rozmyło.

Raków Częstochowa – napastnik

Jeśli twoim najlepszym strzelcem w sezonie jest środkowy obrońca, wiesz, że potrzebujesz snajpera. Oczywiście: Raków to na tyle mocna, a jednocześnie skomplikowana drużyna, że tam bramkę może strzelić każdy (i tak się zresztą dzieje), ale Ekstraklasa to mimo wszystko inny poziom niż pierwsza liga. Czasem musisz mieć kogoś, kto wyciągnie cię za uszy i wepchnie piłkę do bramki nawet dupą. Brak kogoś takiego może być kosztowny, o czym przekonała się Miedź Legnica. Raków na razie o kogoś bramkostrzelnego nie zadbał, wzmacniając drugą linię i formację defensywną, ale ma jeszcze sporo czasu i powinien ten czas wykorzystać.

Śląsk Wrocław – napastnik

Nie będzie już Robaka, który w zeszłym sezonie sieknął 18 bramek. Nie będzie już Arkadiusz Piecha, który w zeszłym sezonie żuł co najmniej 18 balonowych gum. Są to straty bardzo bolesne i na razie niewyrównane. Śląsk ściągnął bramkarza i dwóch obrońców. O przód na razie nie zadbano, a im szybciej, tym lepiej, podejrzewamy, że trener Lavicka chciałby mieć już z kim pracować.

Wisła Kraków – lewy obrońca

Na walizkach siedzi Rafał Pietrzak i przy jego odejściu konieczne będzie wzmocnienie. Pietrzak był absolutnym pewniakiem do gry, wystąpił w 36 meczach i wyglądał przeważnie dobrze, stąd jego powołania do kadry i możliwość transferu za granicę. Na lewej obronie można oczywiście wystawiać Burligę czy Sadloka, ale gdyby udało się wyhaczyć kogoś w rozsądnej cenie, byłoby to dla Wisły wskazane. Tym bardziej że przy przesunięciu Sadloka zrobi się dziura w środku.

Wisła Płock – prawy obrońca

Nafciarze wzmacniają się i szybko, i rozsądnie, ale widzimy jeszcze pole do popisu na prawej obronie. Odszedł McGing, wciąż zawieszony jest Stefańczyk, Stępiński nie przekonuje, przyszli Tomasik, Michalski, Fojut i Rzeźniczak, ale ewentualnie tylko tego ostatniego widzimy z prawej strony. Jakiś naturalny, solidny prawy defensor byłby wskazany.

Zagłębie Lubin – napastnik

Szansy w Lubinie nie dostanie na razie Olaf Nowak, który przyzwoicie pokazał się w Sosnowcu, a teraz trafił do Wisły Płock. Mimo wszystko trochę ten ruch dziwi, bo nie bardzo mają Miedziowi kim obecnie straszyć. Chyba że chcą Tuszyńskim. Tylko że wtedy będą straszyć własnych kibiców, a nie do końca o to w tym chodzi.

*

W 1/3 przypadków pojawia się problem z napastnikami, ale zdążyliśmy do tego przyzwyczaić. O ile można jeszcze znaleźć znośnego defensywnego pomocnika i gdzieś go upchnąć za małe pieniądze, o tyle z napastnikami jest problem, bo od nich zależy cholernie dużo. Pozostaje wierzyć, że polskie kluby jakoś się z tym kłopotem uporają. Więcej Cabrerów, mniej Scepoviciów.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...