Reklama

Miejsce, gdzie z najlepszej strony pokazuje się spiker

redakcja

Autor:redakcja

24 listopada 2018, 23:13 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nie mamy wysokich wymagań wobec Ekstraklasy, już dawno przyzwyczailiśmy się do jej technicznej surowości oraz znikomego ładunku czysto piłkarskich fajerwerków. Ale przyznajemy – nie spodziewaliśmy się, że jednym (jedynym?) z niewielu pozytywnych bohaterów na stadionie Cracovii zostanie dzisiaj jej spiker. Tak jest, wobec bezradnych pseudopiłkarskich wyczynów jednej i drugiej drużyny, na miano MVP zasłużył spiker, który w pewnym momencie rozpoczął oficjalny odczyt wyników ligi australijskiej.

Miejsce, gdzie z najlepszej strony pokazuje się spiker

Zaczynamy od spikera, by jeszcze raz podkreślić, jak słabym widowiskiem było starcie Cracovii ze Śląskiem. Garstka kibiców, krzyczących przez większość gry o tym, kim jest według nich Jakub Tabisz, obejrzała dzisiaj tak badziewny mecz, że w sumie na swój sposób szanujemy ich wytrwałość. Najlepsza sytuacja w pierwszym kwadransie? Siplak zgrywający piłkę klatką piersiową w kierunku Peskovicia, który był jednak ustawiony w innym miejscu, niż sądził Siplak. Nieomal skończyło się samobójem i właściwie to wszystko, co mamy do napisania o pierwszych 15 minutach gry. Kibice krzyczeli na Tabisza, spiker w tym czasie próbował ich zagłuszać, piłkarze wyglądali na zafascynowanych tym wokalnym starciem, więc na murawie nie działo się za wiele.

Czujecie już klimat? No to idźmy dalej – zganić trzeba przede wszystkim zespół Śląska Wrocław. A tak, mimo że Cracovia oddała pierwszy celny strzał w 80. minucie, przez ponad godzinę gry zaś jej jedynym pomysłem na ataki były sprinty z piłką Wdowiaka (zresztą zazwyczaj zakończone stratą), to Śląsk bardziej zasłużył na burę. Wrocławianie bowiem mieli ten mecz w garści, mieli tutaj niemal pewne trzy punkty. Przed przerwą dwukrotnie świetne akcje napędzał Chrapek, ale porządnie grał również aktywny Pich czy stale podłączający się do ataków Broź. Swoje okazje miał Robak (minimalny spalony), mieli też Piech czy Cotra (dwa skrajnie nieudane uderzenia z dystansu). Po przerwie Śląsk miał jeszcze ze trzy kolejne dobre sytuacje, ale za każdym razem a to złą decyzję podejmował Cholewiak, a to w zagadkowy sposób piłkę poza stadion wykopywał Augusto. Gol padł jednak tylko jeden – i to w najbardziej sztampowy sposób. Chrapek przed polem karnym zamiast pakować w trybuny w stylu Cotry zagrał przytomnie do boku, do Brozia. Ten dokładnie dośrodkował na długi słupek, gdzie stał Pich. W teorii mógł mu jeszcze przeszkodzić Rapa, ale obrońca Cracovii zdecydował się złożyć ręce za plecami (!), po czym odwrócić tyłem do Picha (!!!).

Kto mniej więcej śledzi Ekstraklasę już wiedział – mecz układał się na wyszarpany gościom z gardła remis. Cracovia miała właściwie jedną okazję przez cały mecz: rzut wolny z miejsca, z którego każdy wyszkolony w Hiszpanii piłkarz potrafi stworzyć zagrożenie. Pech wrocławian chciał, że „Pasy” mają w składzie wyszkolonego w Hiszpanii piłkarza. Hernandez pieprznął z rzutu wolnego w poprzeczkę na tyle mocno, że piłka po odbiciu wylądowała na głowie Datkovicia. Strzał do pustej bramki (Wrąbel przeleciał za słupek przy próbie zatrzymania uderzenia Javiego) i 1:1 w samej końcówce.

Rezultat, o którym można byłoby napisać: niezasłużony. Niezasłużony o tyle, że Śląsk prezentował wyższą (jakąkolwiek) kulturę piłkarską, wiedział, kiedy trzeba podać, kiedy trzeba spróbować dryblingu, a kiedy użyteczne może być przyjęcie piłki na odległość mniejszą niż 5 metrów. Cracovia nie ogarniała w sposób naprawdę wyjątkowy, długimi okresami gry wydawało nam się, że gola strzeli tylko wtedy, jeśli jakimś cudem Wdowiak pobiegnie środkiem a nie skrzydłem i zatrzyma się dopiero w siatce. Nie skłamiemy specjalnie punktując, że Zenjova widać było z piłką raz, gdy dość przypadkowo powstrzymał Robaka we własnym polu karnym, a Hernendeza dwa razy – przy strzale z wolnego i przy powtórce strzału z wolnego. Zbierając to w całość – nie, nie wydaje nam się, by Cracovia zasługiwała na dopisanie punktu w tabeli.

Reklama

Z drugiej strony tak jak pisaliśmy – pewną niesprawiedliwością byłoby pozostawić brak skuteczności i zwykłych piłkarskich umiejętności Śląska bez kary. Za złe decyzje Cholewiaka, za niedokładność w polu karnym Cracovii, ogółem: za brak drugiego gola.

[event_results 543026]

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...