Kibice Górnika Zabrze przebadali Adama Dancha wykrywaczem kłamstw, co wzbudziło sporą wesołość. Oczywiście wesołość wynika z tego, że piłkarz jest niewinny, ale gdyby okazało się inaczej to koncepcja „Torcidy” już by tak wykpiwana nie była. Osobiście uważam, że wariograf pod wieloma względami jest urządzeniem w polskiej piłce niesłusznie nieobecnym i gdyby go zaimplementować tu czy tam, świat by się nie zawalił, a wręcz przeciwnie. Tylko że dobrze by było, gdyby inicjatorami badań byli pracodawcy – np. przed podpisaniem umowy – a nie kibice, działający w myśl zasady, że skoro już się opluliśmy to teraz możesz się obronić przed naszymi złymi językami tylko w taki sposób.
Pomysłodawcy pewnie nie sądzili, że Danch się zgodzi. A on – i owszem, zamykając temat na sto następnych lat. Trochę zrobił pod górkę innym zawodnikom – bo teraz tego rodzaju prośby/żądania ze strony fanów mogą stać się codziennością – ale w sumie to nie jego problem. Jego problem był inny i został szczęśliwie rozwiązany.
Piłkarze grają u bukmacherów i to jest wiadome każdemu, kto ma więcej niż pięć lat. Niektórzy grają mądrzej, inni głupio, są i cwaniaki, które sądzą, że są cwańsze od wszystkich. Był na przykład piłkarz, który wiosną w każdym z trzech kolejnych meczów dostał po żółtej kartce i za każdym razem na jego kartkę postawiono sporą sumę. Stawiali jacyś obcy ludzie, gdzieś daleko, w teorii piłkarz mógł nawet o tym nie wiedzieć, prawda? Ale środowisko jest małe i plotkuje. Ludzie ze sobą rozmawiają. Chciałem więc temu piłkarzowi napisać: taki byłeś cwany, a za moment może się zdarzyć tak, że będziesz szukał pracy, a wszędzie powiedzą „sorry, na twoją pozycję już kogoś mamy”. Z wygranej u buka będziesz mógł wykupić NC+, żeby oglądać ekstraklasę w telewizji.
No, chyba że po prostu grasz ostro, a obcy ludzie potrafią to idealnie wykorzystać. Wtedy doszło jedynie do kiepskiego zbiegu okoliczności. Ale ze zbiegami okoliczności to jest tak, że można na ich skutek robotę stracić.
*
Wklejam ten tweet nie po to, by z Maciejem Iwańskim rozpoczynać jakąś dłuższą dyskusję. Nie on pierwszy i nie on ostatni użył tego koślawego argumentu, a chyba trzeba ludziom młotkować do głowy: nie, nie rób tego, nie pisz tak, nie broń w tej sposób. To złe.
Piłka nożna generalnie nie ma większego sensu – piszę to od dawna, tylko że zazwyczaj ludzie myślą, że żartuję. Nie, nie żartuję. Granie w piłkę, a już zwłaszcza pisanie o niej to coś w skali świata tak zbędnego, że gdyby ktoś chciał znaleźć właściwe miejsce w hierarchii potrzeb, musiałby szukać między robieniem kulek z nosa a przebieraniem się za Misia na Krupówkach. Z zawodowego futbolu wynika w zasadzie jedna jedyna korzyść: że ludzie wykonujący pożyteczne zawody (nauczyciele, lekarze, kucharze, policjanci, kierowcy, śmieciarze, murarze itd.) mogą się zrelaksować po powrocie do domu, gapiąc się w ekran albo idąc na mecz.
Jeśli więc wraca chirurg z dyżuru – a być chirurgiem to nie jest takie hop-siup, tylko długie, długie lata edukacji – i chce obejrzeć mecz, to nie można mu powiedzieć: osiągnij więcej od człowieka, który w studiu wygaduje głupoty i dopiero krytykuj!
Chirurg ma 48 lat. Co ma teraz zrobić, by wyrazić opinię? Wskoczyć w krótkie spodenki i zrobić tysiąc żonglerek? Zadzwonić do Stomilu Olsztyn i spytać, czy go nie przyjmą na testy? W ogóle – co to znaczy „osiągnij więcej” albo „osiągnij ułamek tego”? 54 udane operacje ratujące życie to jest więcej czy mniej? A 240 operacji? Istnieje jakiś przelicznik? Każdy ma swój własny zawód do wykonania. Ludzie w studiu telewizyjnym to po prostu osoby, które wzięły pieniądze za to, by umilić nam czas. Jeśli się z tego nie wywiązują to każdy – także tapeciarz, sprzedawca gazet, strażak i student trzeciego roku stosunków międzynarodowych, który właśnie na czas meczu przerwał wkuwanie – ma prawo wyrazić dezaprobatę.
„Osiągnij więcej” może powiedzieć tylko piłkarz do piłkarza, bo obaj wykonują ten sam zawód. Cała reszta natomiast niech wzajemnie oczekuje od siebie profesjonalizmu. Nauczycielka od Ronaldo – że Ronaldo strzeli gola. Ronaldo od nauczycielki – że nauczy jego syna rozwiązywać równania z dwiema niewiadomymi. Ronaldo i nauczycielka od kucharza – że kucharz zrobi im w restauracji dobry obiad. Kucharz od Ronaldo – że Ronaldo strzeli gola. Kucharz od nauczycielki… I tak dalej.
Osiągnięcia z przeszłości dodają ekspertowi telewizyjnemu wiarygodności wyłącznie w zakresie, w jakim się wypowiada. Nie stanowią jednak jakiegokolwiek dowodu na jego fachowość, bo już w starożytności wiedziano, że dobrze wyćwiczony mięsień dwugłowy to nie to samo co dobrze wyćwiczone zwoje mózgowe. Rzut oka na atlas anatomiczny wyjaśni wątpliwości.
*
Trwa zamieszanie wokół Ronaldo. Nie wiem, jak się skończy, ale wiem, że nie może dla Realu skończyć się źle. Albo zostanie ze wspaniałym piłkarzem, albo pozyska kilku wspaniałych piłkarzy. Obecna zawierucha jest wręcz „Królewskim” tak bardzo na rękę, że można byłoby postawić tezę, że została zainscenizowana.
1. Real sprzedaje Ronaldo w ostatnim momencie, gdy może za niego zainkasować kosmiczne pieniądze, poważnie bijąc rekord transferowy (mówi się o kwocie rzędu 200 milionów euro). Za te pieniądze jest w stanie zakontraktować dwóch topowych i młodszych o minimum dziesięć lat piłkarzy, kontynuując przemianę pokoleniową.
2. Jednocześnie Real zachowuje twarz klubu, który nie sprzedaje swoich najlepszych piłkarzy (wyłączając niestandardowe sytuacje – taka tutaj wystąpiła). To też ważne – dla Realu sprzedaż najlepszego gracza byłaby wizerunkową wpadką, nawet gdyby była ekonomicznie i sportowo w długim dystansie uzasadniona. Nie musi się też tłumaczyć przed własnymi kibicami.
3. Ronaldo odchodzi z Realu nie na skutek słabszej formy, ani nie dla kasy, ale z powodu frustracji związanej z postępowaniem fiskusa. Nikt go więc nie wypycha, jemu samemu nikt nie daje łatki pazernego. Odchodzi w glorii i chwale.
Wyobrażam sobie (hipoteza), że gdyby doszło do spotkania menedżera Jorge Mendesa z Florentino Perezem, mogliby ustalić, iż ruch fiskusa wykorzystają właśnie w ten sposób. Oczywiście każdy odegra swoją rolę, kto ma być oburzony – ten będzie oburzony do cna, a kto zaskoczony – będzie zaskoczony na sto procent. Ale koniec końców każdy każdemu pomoże. W żaden inny sposób – bez Ronaldo wyrażającego smutek po decyzji fiskusa – transfer tego gracza nie byłby realny.
Dlatego pamiętajmy: nie ma sensu wierzyć w teorie spiskowe (takie jak ta powyżej), ale nie ma też sensu wierzyć w wersje oficjalne. Wszystko jest jednym wielkim teatrem.
*
Tak naprawdę chciałem o czym innym. Przeczytałem tekst na stronie bezprawnik.pl (TEN). Ale że miałem wysoką gorączkę, to odłożyłem go na następny dzień i przeczytałem jeszcze raz – wciąż ta sama treść. Dzisiaj gorączka wreszcie ustąpiła, ale patrzę: artykuł wciąż niezmienny. Czyli mi się nie zdawało.
Jakub Kralka – ciekawy autor, z dobrym piórem – wziął na celownik Filipa Chajzera. Zaapelował: „błagam, ogarnij się”. Tak napisał w tytule.
Chajzer nieogarnięty, ponieważ w strasznym wypadku życie stracił jego syn. Nawet nie będę opisywał drastycznych szczegółów, które w przypadkowy sposób poznałem – dowiadując się o tragedii zanim jeszcze były znane personalia ofiary. W każdym razie prezenter telewizyjny stracił ukochane dziecko i musi to być ból tak wielki, że serce pęka od samego myślenia. Jeśli ktoś uważa to za temat do żartów, memów, dowcipów to jest gnidą, pierdoloną rozwielitką i psim gównem. To chyba jasne. Chajzer takich namierza, a Kralka na to: hej, hej, hej, tak nie wolno, to nielegalne!
Trafia do mnie argument, że Chajzer może się pomylić, ale ten argument we wspomnianym tekście nie jest zbyt mocno zaakcentowany. Mamy za to kwiatki w stylu: „Z jednej strony liczne apele w szczytnych celach, z drugiej – prywatne vendetty wymierzone w… oczywiście, zgadzam się, idiotów. Ale nawet idiota, nawet osoba łamiąca prawo, jest też przez to prawo – w innych aspektach – chroniona.”
Skoro jest chroniona to niech idzie na posterunek, do sądu czy gdziekolwiek chce i niech korzysta ze swoich praw. Ale co ma do tego Kralka ze swoimi poradami? Naprawdę tak mu żal tych gnid? Dlaczego nagle wbija się w żywą, tętniącą rozpacz człowieka ze złotymi myślami godnymi rubryki w „Filipince”?
Człowieku, muszę ci to wyjaśnić, naprawdę. Ogarnij się. Życie to nie jest gra, przez którą przechodzi się trzymając w ręku podręcznik Bezprawnik.pl „jak być cool w internecie”. Nie możesz przywoływać przykładu kulturysty, który znalazł swojego hejtera i pisać: „Panie Filipie, przykład youtubera Michała Karnowskiego pokazał, że umiejętna, rozsądna i inteligentna walka z hejtem, może mieć równie wspaniałe zasięgi, a przy tym nikomu na skutek emocjonalnych postów i lekkomyślnych apeli nie stanie się krzywda”.
Umiejętna, rozsądna, inteligenta walka z hejtem… Jeszcze raz – nie możesz pisać swoich apeli, poradników, złotych rad i wyczesanych zdań osobie, której syn zginął w wypadku, a ktoś sobie z tego robi jaja. Nie możesz tego zestawić z kulturystą, który namierzył kogoś, kto po prostu go obrażał. To nie są zdarzenia możliwe do porównania. Nawet nie można ich umieścić w jednym tekście, bo to niegodziwe. Generalnie – nie możesz wchodzić w życie osoby dotkniętej tragedią i pieprzyć o zasadach współżycia międzyludzkiego w internecie i doradzać, co można poprawić, a z czego w ogóle należałoby zrezygnować, bo to nie jesteś pierdolonym coachem dla ojców w żałobie. Adresuj teksty do osób, które źle dobrały obuwie do spodni, błędnie połączyły smaki na talerzu, albo nie sprawdziły opinii o hotelu przed rezerwacją pokoju. Ale na Boga – nie wpierdalaj się w rozpacz taty i naturalną zemstę.
Każdy kto się naśmiewa ze śmierci dziecka i rozpaczy ojca jest kupą gówna. Nigdy nie zdarzyło mi się współczuć kupie gówna, ewentualnie żal mi było butów, którymi w taką kupę wdepnąłem.
KRZYSZTOF STANOWSKI