Jacek Magiera w swoim pierwszym oraz w ostatnim meczu w ekstraklasie mierzył się z Lechią Gdańsk. Z drużyną, która – kiedy obejmował targaną kryzysem Legię – miała 12 punktów przewagi w tabeli. Połowę tej różnicy zredukował już własnoręcznie, dwa razy wygrywając w bezpośrednich starciach. Resztę zrobiła niesamowita regularność „Wojskowych”, której od 10. kolejki ekstraklasy nie wytrzymuje żaden ligowy rywal. Pierwsze owoce zbierać można już dziś, bo Legia zajmuje właśnie najwyższe w tym sezonie miejsce (drugie), ma najmniejszą stratę do lidera (jeden punkt) i po dobrych kilku miesiącach wreszcie może spojrzeć na Lechię z góry.
12 zwycięstw, 2 remisy i 2 porażki – efekt nowej miotły w wykonaniu Jacka Magiery robi naprawdę duże wrażenie. To wyniki, które każą postrzegać jego Legię jako jedną z najlepszych – o ile nie najlepszą – na przestrzeni kilku ostatnich, jakże tłustych lat. Co ciekawe, wspomniany bilans 12-2-2, tyle że ze znacznie gorszą różnicą bramek, na początku swoich epizodów w Legii wykręcili także Henning Berg i Stanisław Czerczesow. A przecież to właśnie ci szkoleniowcy swoimi powitalnymi seriami zapracowali sobie na miano cudotwórców.
Przypomnijmy początki Henninga Berga w Warszawie. Raz, przejął drużynę zimą i przygotował ją do sezonu po swojemu. Dwa, w pierwszym półroczu miał do rozegrania 16 ligowych meczów (czyli tyle, ile ma już na koncie Magiera). Różnica była jednak taka, że Norweg nie miał na głowie żadnych innych pucharów i mógł się skupić wyłącznie na ekstraklasie. Dodajmy do tego jeszcze, że poprzednik, czyli Jan Urban, zostawił mu całkiem przyjemną sytuację, bo drużyna zajmowała pierwsze miejsce w lidze, a jesienią mogła pochwalić się średnią dwóch zdobytych punktów na mecz. Wielkiej presji też więc nie było. I tak poradził sobie Berg w swojej pierwszej warszawskiej wiośnie (za 90minut.pl):
Dobra, to teraz spójrzmy na sytuację, jaką w Warszawie zastał Czerczesow. Rosjanin objął drużynę w trakcie rozgrywek, musiał też dograć fazę grupową Ligi Europy oraz walczyć z lokalnymi rywalami także w Pucharze Polski. Z kolei w ekstraklasie nie było już tak różowo, bo drużyna za poprzednika, czyli za Berga, wykręciła średnią już tylko 1,5 punktu na mecz. Tak wyglądała tabela po pierwszych szesnastu meczach, w których za robotę wziął się Czerczesow:
A w jakich okolicznościach pracy podjął się Magiera? Legia rywalizowała w grupie śmierci Ligi Mistrzów, z której ostatecznie udało się jej spaść do rozgrywanej wiosną 1/16 finału Ligi Europy. „Magic” także przejął zespół w trakcie rozgrywek, ale poprzednik postawił go w jeszcze trudniejszej sytuacji – średnio zdobywał tylko jeden punkt na mecz. I oto tabela ekstraklasy z tego sezonu, odkąd na stołku trenerskim w Legii nastąpiła zmiana:
Podsumujmy więc – Magiera został postawiony przez poprzednika w najtrudniejszej sytuacji i był poddany największej presji. W dodatku rywalizował równolegle w najbardziej wymagających rozgrywkach Ligi Mistrzów, w których – tylko za sprawą wyników – zarobił dla klubu niemal 3 miliony euro i zapewnił występy w pucharach na wiosnę (dzięki czemu Legia skończyła z rekordowym współczynnikiem UEFA). I, pomimo to, udało mu się także powtórzyć punktowy wynik znacznie bardziej renomowanych poprzedników, a przy tym zrobił to w lepszym stylu, bo przy lepszej różnicy bramek. Całkiem nieźle jak na szkoleniowca, który jeszcze latem nie miał na koncie żadnego poprowadzonego meczu z jakąkolwiek dorosłą drużyną, prawda?
Fakty są jednak takie, że z ostateczną oceną efektu nowej miotły Magiery należy wstrzymać się do końca rozgrywek. Jeżeli Legia nie zdobędzie mistrzostwa, nawet rekordowy bilans nie sprawi, że w Warszawie będą patrzeć na jego pracę jak na pasmo sukcesów. Berg po porównywalnej serii w lidze od dłuższego czasu był już mistrzem, a Czerczesow wygodnie (i samodzielnie) zasiadał w fotelu lidera. Tymczasem Magiera wciąż musi się martwić, jak dogonić Jagiellonię i jak oderwać się od Lecha. Co prawda nowy trener Legii udowodnił już, że stać go na bardzo wiele, ale najtrudniejsza część w powierzonej mu misji wciąż wydaje się być przed nim.
Fot. FotoPyK