Reklama

„Nie pozwolę sobie na to, by ktoś wypisywał bzdury na mój temat”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 października 2016, 21:35 • 4 min czytania 0 komentarzy

Do sieci przedostało się dziś zdjęcie sędziowskiego protokołu z meczu drużyn U-12, w którym jeden z zespołów prowadził Marcin Mięciel. Były zawodnik między innymi Legii Warszawa miał po ostatnim gwizdku udać się do pokoiku arbitra i zwyzywać go od – cytujemy – „pierdolonych nierobów” i „kurew”.  Z tej okazji postanowiliśmy zadzwonić do Mięciela i zapytać go o to, jak cała sytuacja wygląda z jego perspektywy.

„Nie pozwolę sobie na to, by ktoś wypisywał bzdury na mój temat”

mieciel

Zdjęcie wspomnianego protokołu sędziowskiego

Do internetu wyciekło zdjęcie protokołu sędziowskiego z meczu prowadzonej przez pana drużyny U-12. Czy widział pan jego treść?

Widziałem, widziałem.

Reklama

Chciałbym więc spytać, jak całe to zajęcie wygląda z pana perspektywy.

Sytuacja była prosta. Ten pan popełnił wiele błędów, nie biegał, przyjechał nieprzygotowany. Po prostu olał mecz. Nie chciałem do niego nic krzyczeć z boiska, więc po ostatnim gwizdku poprosiłem go, żeby więcej biegał. To był młody arbiter, ma prawo do pomyłek, ale niestety trzeba biegać. Na dużym boisku nie da się zauważyć wszystkiego, stojąc na środku. Poszedłem do niego i powiedziałem mu, że jest amatorem i że jeśli nie będzie biegał, nigdy nie będzie dobrym sędzią. Ma szansę zostać kimś, ale mu się najzwyczajniej w świecie nie chce. Gdyby to ode mnie zależało, nie zapłaciłbym mu za tamten mecz, bo przyjechał nieprzygotowany i popełniał błędy w jedną i drugą stronę.

Nie sądzi pan jednak, że nieco poniosły pana emocje? W protokole padają mimo wszystko dość mocne słowa.

Absolutnie nie skierowałem pod adresem tego pana podobnych słów. Mam zamiar iść z tym do związku i prawnika, bo zostało to wymyślone. Owszem, byłem na spotkaniu u sędziego, powiedziałem mu, że jest amatorem i że jeśli nie będzie biegał, wyląduje w supermarkecie. Nie krzyczałem nic z wysokości murawy, bo grały dzieci, a na trybunach też znajdowali się ich rodzice. Dlatego też poszedłem i indywidualnie powiedziałem temu panu, co myślę, ale absolutnie nie użyłem przytoczonych w protokole wulgarnych słów.

Czyli pana zdaniem sędzia większość sobie po prostu dopisał?

Wie pan, równie dobrze mógł on tam napisać, że go pobiłem i potem to opublikować.

Reklama

Pytanie też brzmi, jaki pan sędzia miał w tym interes.

Musiał po prostu napisać coś więcej, bo zawarcie jedynie tego, że nazwałem go amatorem, nie byłoby wystarczającym powodem do zrobienia afery. A jak już dopisał sobie jedno i drugie dosadne słowo, to uważam, że jest to kompletne przegięcie, bo niczego takiego nie powiedziałem. Z tego, co widzę w protokole, sędzia mocno wszystko podkoloryzował. Być może chciał w ten sposób zabłysnąć. Tak jak wspomniałem, niektóre rzeczy się zgadzają, ale też pamiętajmy o tym, że ten sędzia jest opłacany i w związku z tym mamy prawo czegoś od niego wymagać. To młody człowiek i mógłby się chociaż trochę poruszać.

Nie uważa pan jednak, że mimo wszystko aż tak emocjonalne podejście do sprawy było trochę nieadekwatne do sytuacji? Mówimy przecież o potyczce zespołów U-12.

Wie pan, dużo mówi się, że na tym poziomie nie chodzi o wynik, ale w tym wszystkim znajdują się też emocje tych dzieci. Pewnie sam pan pamięta, jak grało się na podwórku. Są dzieci, dookoła mecze obserwują ich rodzice… Sędzia zaś w ogóle nie biegał, jeden chłopak dostał ręką w twarz. Kiedy rodzic obserwuje, jak jego dziecko dostaje – nawet przypadkowo – w twarz, to siłą rzeczy zaczynają się już duże emocje. Arbiter nie reaguje jeden raz, drugi, więc rodzice w końcu się denerwują. Ostatecznie nałożyło się na siebie tyle rzeczy, że poszedłem po meczu do sędziego i po prostu powiedziałem mu, żeby wziął się do roboty. Sędziował nam on już drugie spotkanie i za pierwszym razem było tak samo. Ja tego pana dobrze pamiętam, ale teraz zupełnie przeholował. Najzwyczajniej w świecie uważam, że powinien wyciągnąć odpowiednie wnioski. Trochę już w piłce siedzę i jeśli rzeczywiście marzy on o profesjonalnej karierze, to musi wziąć się za siebie, biegać i przyjmować krytykę.

W dokumencie można też przeczytać, że nie chciał pan opuścić szatni.

Wziąłem karty zdrowia, powiedziałem swoje i wyszedłem. Sędzia nie musiał mnie wypraszać, bez przesady.

Czyli – tak jak pan wspomniał – idzie pan ze sprawą do związku.

Po pierwsze sędzia w protokole dodał sporo od siebie, po drugie zaś tego typu dokumenty w ogóle nie mają prawa wyciekać do wiadomości publicznej. Nie pozwolę sobie na to, by jakiś pan wypisywał bzdury na mój temat i jeszcze to publikował, bo nie ma on do tego prawa. Idę więc z tym do związku i będę chciał to wyjaśnić.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...