– Niektórzy posuwają się za daleko, grają brzydko, agresywnie. Niestety swoje dokładają też sędziowie, którzy pozwalają na brutalną grę – tak po porażce w Niepołomicach pieklił się trener Nowak. Na pierwszy rzut oka – polać mu! Mądrze gada, w polskiej lidze za mało gra się w piłkę, a za dużo w zbijaka. Na drugi rzut oka jednak lekko trąci… hipokryzją.
Oczywiście, że początek sezonu był w wykonaniu ligowców zdecydowanie za ostry, sędziowie pozwalali na zbyt wiele. Oczywiście, że grająca ofensywnie Lechia kusi faule, a również – by tak rzec – faulować jest w niej kogo. Nowak ma sporo racji, ale zapomina spojrzeć w lustro. Zapomina, że zanim zacznie się wymagać od innych, warto zacząć wymagać od siebie.
Lechia nie jest bowiem płochliwą boiskową owieczką, którą osaczyły złe wilki. Lechia jest na dnie klasyfikacji fair play, wykręciła rekordowe dla ligi 29 żółtych kartek. Taka Arka Gdynia ma „żółtek” raptem trzynaście, Zagłębie piętnaście. Przepaść.
– Zaczyna się mecz, a za chwilę mamy kilkanaście fauli na naszych ofensywnych graczach, których potem musimy doprowadzać do stanu używalności – raczej zaczyna się mecz, a – według jednej teorii – za chwilę na kilkanaście fauli rywali ekipa Nowaka odpowiada kilkunastoma faulami. Według drugiej teorii, Lechia gra ostro, to i z nią jadą. W obu przypadkach wszystko można próbować zrzucić na sędziego, że dopuszcza do jatki, niemniej robienie z Lechii wielce pokrzywdzonej ekipy, gdy jej piłkarze regularnie „skrobią” rywali po kostkach, budzi lekką wesołość. Sprawa słuszna, ale lechiści jej ambasadorem są przeciętnym.
Przyjrzymy się uważnie jak to będzie wyglądać dzisiaj z Ruchem. „Niebiescy” zarobili już trzy czerwone kartki w tym sezonie, nie przebierają w środkach.
Warto też zwrócić uwagę na tę tabelę. Lechia może dzisiaj zostać najlepiej punktującą drużyną 2016 roku, a Niebiescy przestać być czerwoną latarnią w takiej klasyfikacji (nie licząc spadkowiczów i beniaminków).
Źródło: 90minut.pl
Fot. FotoPyK
