Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2015, 16:58 • 8 min czytania 0 komentarzy

23 sierpnia 2005, gorący wieczór w Atenach. 86 minuta meczu Panathinaikos – Wisła, jedna z najważniejszych w XXI wieku dla polskiej piłki. Marek Penksa strzela bramkę na 2:2, Szpakowski krzyczy do mikrofonu i mamy proszę państwa myślę Ligę Mistrzów!, a Gmoch w tle wtóruje mu swoim niepowtarzalnym eksperckim hehehe. PAO nie ma prawa podnieść się po nokaucie – nie dadzą rady wyciągnąć na 5:2 w kilkaset sekund, choćby nie wiadomo o ile bardziej tego dnia Majdan przypominał łyżwiarza figurowego niż bramkarza. Ośmioletnia banicja polskich klubów w elicie zostaje zakończona, eliminacyjne demony poddane egzorcyzmom, traumy zaleczone. Marzenie Cupiała o stworzeniu w Krakowie europejskiej marki wjeżdża na tor szybkiego ruchu.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Co prawda po bramce Grecy nieśmiało protestowali, ale sędzia Riley pozostał niewzruszony.  Nie było spalonego, bo głową zgrywał zawodnik PAO, nie było też ręki. Kuźba nie faulował, więcej – to on był pociągany za koszulkę. Nie stał też na spalonym, wyraźnie za nim w momencie podania stoi defensor.

***
Pamiętacie emocje tamtego losowania Ligi Mistrzów? Pal licho, że czwarty koszyk, pal licho, że niżej rozstawione tylko Udinese, Thun, Rapid i Artmedia – każdego z nas i tak rozpierała duma, że znowu polski klub melduje się na bankiecie dla najpotężniejszych. Dla rzeszy kibiców była to pierwsza Champions League w polskim wykonaniu.

Wisła trafiła do grupy G z Liverpoolem, Chelsea i Anderlechtem. Eksperci byli zgodni: trzeba dobrze się pokazać. Zdobyć doświadczenie. I powalczyć z Belgami o zjazd do Pucharu UEFA.

Reklama

Screen Shot 12-17-15 at 05.11 PMMój wybór jest nieprzypadkowy – Betis, piąty od końca w czwartym koszyku pod względem rozstawienia, trafił do takiej grupy

Jerzy Dudek w Krakowie udzielił stu wywiadów, rozdał dwa tysiące autografów, ale bramkę puścił tylko jedną – „The Reds” 3:1 przypieczętowali w ostatnich minutach. To budowana za kosmiczne pieniądze Chelsea potknęła się w Polsce, po emocjonującym meczu – od 0:2 do 2:2 – wywożąc ledwie punkt. Bramki strzelali Uche i Frankowski, obaj zdecydowali się pozostać w klubie w obliczu awansu.

Wisła może i zajęła ostatnie miejsce, może i zdobyła tylko dwa punkty, może nie udało jej się zemścić na Anderlechcie, ale pieniądze z europejskiej kasy zostały zainkasowane i musiały, w tamtych czasach po prostu musiały, po przełożeniu na polski rynek robić różnicę.

Drużyna Engela potraciła jednak w Orange Ekstraklasie tyle punktów przez koncentrację na Lidze Mistrzów, że Legii nie udało się wiosną dogonić, mimo transferów i nowego kontraktu dla Frankowskiego.

Ale Cupiała to nie zraziło w żadnym stopniu. Przecież dopiero co odniósł sukces. Zobaczył, że gra z najlepszymi jak równy z równym jest możliwa. Oglądanie Wiślaków na Stamford Bridge i Anfield było najlepszą zachętą do dalszych wysiłków.

***

Reklama

Latem Uche odchodzi do Premier League za rekordową z polskiej ligi kwotę. Cupiał wie, że rankingowo Wisła stoi więcej niż nieźle, a udany rajd w UEFA i mistrzostwo mogą otworzyć drogę do upragnionego rozstawienia w ostatniej fazie el. LM za rok. Pod Wawelem zbrojenia, na Reymonta trafiają między innymi Irek Jeleń, Paweł Golański, Jarosław Bieniuk. Z Austrii wraca Mila, do tego ciekawi stranieri, ograni w bojach o europejską stawkę.

Wisła przechodzi na luzie Mattersburg i na jeszcze większym luzie Iraklis. W grupie remisuje z Blackburn, nieznacznie przegrywa z Nancy, wygrywa z Basel i kulejącym finansowo Feyenoordem. W 1/16 po zaciętym boju ogrywa Szachtar, zatrzymuje ją dopiero Sevilla.

W Ekstraklasie nikt nie ma szans zatrzymać Białej Gwiazdy. Wróciły czasy, kiedy Wisła przyjeżdżała odprawić rywala z bagażem bramek, szczególnie, że są to rywale przez tę Wisłę w oknie transferowym rozdrapani. Kadra jest dostatecznie szeroka, by nawet teoretyczni rezerwowi grali dużo, a reprezentują jakość, która pozwala na regularne punktowanie.

Następnej jesieni jest rozstawienie i awans do Champions League. Rok później porażka w trzeciej rundzie, ale która nie ma prawa zniechęcić Cupiała, bo przecież za chwilę wejdzie w życie obiecywana przez Platiniego reforma eliminacji. A w jej obliczu Wisła będzie jedną z najmocniejszych drużyn w stawce, kwestie rozstawienia do samego końca nie podlegają nawet dyskusji. Jest o co grać, o drogę na skróty, która może sprawić, że do Krakowa z UEFA będzie płynąć rzeka pieniędzy, a Wisła będzie bywalcem Ligi Mistrzów jak dawniej Rosenborg.

Tak też się dzieje w następnych latach. Kilku mistrzostw Polski z rzędu nie było, Lech z Lewandowskim w składzie był zbyt dobry, Legia też nadrobiła sporo dystansu, ale to i tak Wisła nadawała ton, była najbogatsza, miała największą markę w Europie, działającą na wyobraźnię piłkarzy, trenerów, sponsorów, do tego „zadbany” ranking, który gwarantował wygodne ścieżki w pucharach.

***

Ani ja, ani Nostradamus, ani wróżbita Maciej, ani ośmiornica Paul – nikt nie jest w stanie przewidzieć co dokładnie stałoby się gdyby angielski sędzia Riley uznał w Atenach prawidłową, pieczętującą awans bramkę Penksy. Powyżej tylko wersja, dość optymistyczna, ale umówmy się: jej wariacja nie jest scenariuszem skrajnie nieprawdopodobnym.

I tak jak nikt nie jest w stanie przewidzieć co by się konkretnie stało, tak można z całkowitą pewnością powiedzieć: perspektywy byłyby o niebo lepsze. Pieniędzy byłoby więcej, kurek, już wówczas powoli zakręcany, zostałby albo odkręcony, albo wcale nie trzeba by było tak bardzo na nim polegać. Na czasy kryzysu, które odbiły się i na firmie Cupiała, Wisła miałaby już własne poważne pieniądze z pucharów, nie musiałaby aż do tego stopnia wisieć na jego kieszeni. W Ekstraklasie wówczas wciąż pod względem możliwości była półkę nad konkurencją, tamten awans różnicę by pogłębił. Pozwalałby jeszcze kilka lat bez większego wysiłku skupować najlepszych.

Każdy arbiter popełnia błędy, ale ten był druzgocący w skutkach, mający długofalowe efekty. Webb to przy Riley’u zero – Roger strzelił ze spalonego, Polska i tak była o klasę słabsza od Chorwatów, ale tutaj? Tutaj czekał raj. Raj, który się uczciwie wywalczyło, raj, który się należał.

To oczywiście nie angielski krótkowidz zabił Wisłę, czynników jest całe morze. Nie on skazał Białą Gwiazdą na jazdę torem prowadzącym w maliny, a więc tu, gdzie znajduje się teraz, ale tego dnia, w tamtej feralnej 86 minucie, zamknął możliwość wjazdu na tor inny, o wiele bardziej obiecujący. Którym jadąc skrajnie nieprawdopodobne jest, by dało się skończyć w takiej dziurze.

Podstawowy problemem Wisły było to, że nigdy nie budowano jej fundamentów. Jej jedynym fundamentem zawsze był Cupiał, jego kieszeń, jego fanaberie. A to jest budowa na piasku, bo bogacz wyciągnie wtyczkę i koniec, ostatni gasi światło. Znam to nawet z lokalnego podwórka: w mojej miejscowości istniał krezus niższych lig. Płacili jak zawodowcom w B-Klasie, A-Klasie, zbito wszystkich w okręgówce. Zbudowano stadionik z krytą trybuną, na mecze chodziły tłumy. Ale potem dobrodziej zmarł. I dziś nie ma nic. Kryta trybuna wylądowała na złomowisku, a jedyną pozostałością po stadionie jest przekrzywiony słup, z którego smętnie zwisa zepsuta lampa dawniej oświetlająca boisko.

Nic poza pasją Cupiała do barw Wisła nie miała, to było jej jedyne zabezpieczenie. Alternatywy jak szkolenie? Wyśmiewał je w wywiadach, mówiąc „przyjadą Niemcy i zabiorą naszego najzdolniejszego zawodnika. Zapłacą tylko niskie odszkodowanie, i po co nam to?”. Gdyby Wisła na początku zeszłej dekady stworzyła pierwszą w Polsce akademię z prawdziwego zdarzenia też to wszystko mogło potoczyć się inaczej. Byłyby zasoby, na których można polegać w czarnej godzinie. Tu Riley w niczym nie przeszkodził.

Ale awans do Ligi Mistrzów i ewentualne kolejne wzmocniłyby nawet ten jedyny, osobliwy i chybotliwy wiślacki fundament, a więc zainteresowanie Cupiała klubem. Poza tym z czasem mogłaby polegać coraz bardziej na pieniądzach z UEFA, ewentualnie wypromowanych w prestiżowych rozgrywkach zawodnikach.

Riley ma długą historię podejmowania kontrowersyjnych decyzji na rzecz faworytów. Wiecie, że jest wrogiem numer jeden w Bułgarii? W tym samym sezonie, w którym wyrzucił Wisłę, zamknął też drzwi Lewskiemu Sofia przed półfinałem Pucharu UEFA. Bułgarzy prowadzili u siebie 1:0 w pierwszym meczu z Schalke, a Anglik dał w 35 minucie czerwoną kartkę z dupy i skończyło się na 1:3. Nieco później z niezrozumiałych przyczyn nie uznał Albańczykom gola w meczu z Holandią podczas eliminacjach Euro 2008, za co ci nawet poskarżyli się do UEFA, a która to decyzja w konsekwencji sprawiła, że Holandia a nie Bułgaria pojechała na mistrzostwa.

W Anglii podczas swojego finalnego roku sędziowania, gdy Evertonowi przydzielono Riley’a na półfinał FA Cup z Man Utd, David Moyes zażądał od federacji dochodzenia czy Riley nie jest związany w jakiś sposób z klubem z Old Trafford – aż tak chłop miał spieprzoną opinię.

Nie wiem co Riley będzie robił w ten weekend, gdy przetrzebiona kontuzjami Wisła zagra juniorami w Ekstraklasie, ale przyłożył do tak katastrofalnego stanu rzeczy rękę. Nie jest za ten stan rzeczy odpowiedzialny, ale przyłożył do niego rękę.

Powiecie, że to wszystko typowe polskie gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka. Tak, to całkiem mądre powiedzenie piłkarskie, potrafiące dodać rozsądku niejednej dyskusji, ale tutaj nie chodziło o słupek, nie chodziło o poprzeczkę, jakąkolwiek naszą nieudolność – piłkarze zrobili wszystko jak należy, po piłkarsku zdobyli co ich. Używanie tego przysłowia w tym przypadku uwłaczałoby im, a na to nie zasłużyli.

Dlatego gdy za rok znowu będzie śpiewka i odliczanie jak to długo nie było nas w LM, dokonam istotnie rozróżnienia. Tak, nieobecni w tych rozgrywkach jesteśmy od 1997, nie da się z tym dyskutować. Ale awansu do Champions League nie wywalczyliśmy od „tylko” 2005, kiedy został nam, Wiśle, polskiej piłce, po prostu ordynarnie skradziony.

Leszek Milewski

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?
1 liga

Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Szymon Janczyk
16
Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...