Reklama

Samotność maratończyka dotyka… Piastelonę. Peleton już dość daleko w tyle

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2015, 23:14 • 3 min czytania 0 komentarzy

3-5-2, 4-4-2, 3-2-4-1… Cyferki się zmieniają, ustawienia się zmieniają, taktyka się zmienia. Raz wypada Nespor, innym razem Osyra, jeszcze kiedy indziej Barisić. Nie zmienia się tylko jedno: Piast rżnie równo wszystkich kolejnych rywali, nie bierze jakichkolwiek jeńców, nie zatrzymuje się nawet na sekundę, a przy kolejnych zwycięstwach jest tak do bólu powtarzalny, że liga naprawdę wydaje się wobec nich bezradna. Jeśli Mateusz Cichocki zapewnia, że Ruch Chorzów przed meczem skupiał się przede wszystkim na tym, jak zatrzymać Patrika Mraza i zneutralizować lewą stronę Piasta, a następnie ten właśnie Piast, z dośrodkowań tego właśnie Mraza zdobywa dwie bramki… Ekstraklasa musi się oswajać z widokiem Gliwic na fotelu lidera nie tyle do wiosny, co – kto wie – może i do końca rundy zasadniczej.

Samotność maratończyka dotyka… Piastelonę. Peleton już dość daleko w tyle

Czterdzieści punktów w siedemnastu kolejkach. Jak twierdzą w NC+ – tyle wystarczy, żeby awansować do grupy mistrzowskiej. Ale czy na miejscu jest rozmowa o grupie mistrzowskiej, gdy mówimy o drużynie, która powiększyła dzisiaj przewagę nad wiceliderem do jedenastu punktów? Czy na miejscu jest rozmowa o grupie mistrzowskiej, gdy Piast gra bez wątpienia najlepszy i najskuteczniejszy futbol w Polsce?

Przesadzamy? Okej, pozostałe drużyny też bywają efektowne i efektywne, ale co tydzień podopieczni Radoslava Latala przekonują nas, że tak ich repertuar w ofensywie, jak i konsekwencja w grze obronnej to absolutny krajowy top. Akcję Vacek/Pietrowski/Mak dogrywają na skrzydło do Mraza, a ten zagrywa ciasteczko na czubek buta Nespora znamy lepiej, niż zejścia do środka w wykonaniu Robbena. To gliwicki znak rozpoznawczy, coś, co jest równie zaskakujące jak fakt, że po listopadzie następuje grudzień. Ale przecież to nie jest jedyna broń Piasta. Gol Badii to fantastyczna długa piłka od Heberta. Okazje Szeligi czy Maka to efekt szybkich, dynamicznych wymian podań w środku pola. Kilka kolejnych groźnych sytuacji to wygrane przez Martina Nespora pojedynki główkowe. Właściwie nie ma tu słabych punktów.

Obrona? Pietrowski w roli libero sprawdzał się dzisiaj wyśmienicie, a dodając do tego jakieś milion trzysta przechwytów Murawskiego i ogółem kapitalny wysoki pressing, szczególnie w pierwszej połowie – mamy książkowy przykład neutralizacji zespołu przeciwników. Jasne, Ruch miał swoje szanse, ale nawet po nich doskonale widać klasę Piasta. Strzał Stępińskiego z trzydziestu metrów to wyraz frustracji osamotnionego napastnika odciętego od piłek. Groźne uderzenia Zieńczuka to stałe fragmenty – czy to rzuty wolne, czy rożne. Poza tym – bieda! Jeśli już udawało się wykorzystać luki na lewej stronie powstałe w wyniku ofensywnej gry Mraza – to dośrodkowania z tego rejonu przechwytywali Szmatuła i stoperzy Piasta.

Roland Gigołajew? Cóż, wielki powrót w jego wykonaniu polegał na zaliczeniu kapitalnej asysty przy trafieniu Barisicia, do tego żółta kartka i zjazd do bazy po 45 minutach. Ostatni tak efektowny powrót to chyba powrót Stana Tymińskiego do polityki w 2005 roku, gdy w wyborach prezydenckich dostał 0,16%.

Reklama

Aha, kibiców Ruchu Chorzów, którzy otrzymali na ten mecz zakaz wyjazdowy, było chyba więcej, niż w poprzednich meczach Ruchu w Gliwicach, podczas których „Niebiescy” normalnie zajmowali sektor gości…

OKBynTg

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...