Reklama

Jakub Wawrzyniak największą transferową pomyłką Legii?

redakcja

Autor:redakcja

28 października 2015, 16:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

Mniej więcej od lutego 2014 roku, czyli od momentu, w którym Legia za śmieszne pieniądze oddała Jakuba Wawrzyniaka do Amkaru Perm, słyszymy, że w Warszawie szukają lewego obrońcy. Piłkarza, który wywarłby odpowiedni nacisk na Tomasza Brzyskiego. Mogłoby się wydawać, że ktoś taki od dłuższego czasu był w klubie i wcale nie było potrzeby doprowadzać do sytuacji, w której na lewej obronie zostaje tylko jeden zawodnik. A jeśli już zdecydowano się zrezygnować z Wawrzyniaka, należało niezwłocznie wypełnić powstałą po nim lukę. To jednak okazało się zbyt trudnym zadaniem dla klubowych działaczy, którzy od przeszło półtora roku nie są w stanie zaproponować żadnego rozsądnego rozwiązania.

Jakub Wawrzyniak największą transferową pomyłką Legii?

Wymowne, że większość piłkarzy wymienianych w kontekście tej newralgicznej pozycji w Legii – newralgicznej od lutego 2014 roku – do Wawrzyniaka nawet się nie umywa. Być może prezesi Legii mieli ambitne plany wzmocnienia lewej obrony naprawdę klasowym piłkarzem, ale rzeczywistość brutalnie zweryfikowała ich założenia. Tak naprawdę propozycje zarządu na zastąpienie reprezentanta Polski wyglądały następująco:

Lato 2014: Ronan
Zima 2015: Taye Taiwo
Lato 2015: Stojan Vranjes

I, co piszemy z przykrością, to wcale nie jest żart. Jak potoczyły się losy wspomnianej trójki, wszyscy pamiętamy. Ronan od razu się rozsypał, Taiwo szczęśliwie udało się przepędzić jeszcze przed podpisaniem kontraktu, a Vranjes ostatecznie tylko raz zagrał w linii obrony – na bliższym jego nominalnej pozycji środku – i całkowicie się skompromitował. Natomiast cała polityka transferowa Legii doprowadziła do tego, że Brzyski gra po prostu wszystko, a ostatni mecz z Lechem chyba najdobitniej pokazał, że i jemu przydałby się jakiś odpoczynek. W tym roku podstawowy obrońca warszawian rozegrał już 44 spotkania, a po krótkiej przerwie letniej dostał zaledwie trzy okazje do odpoczynku: 90 minut w pucharowym meczu z Łęczną, 45 minut w rewanżu z Botosani oraz dwanaście minut w pucharowym meczu z Lechią.

Oczywiście pamiętamy okoliczności, w jakich Wawrzyniak odchodził z Legii. Brzyski był w dużym gazie, ale tylko szaleniec mógł przypuszczać, że piłkarz po 30-tce, który dopiero od niedawna wszedł na najwyższy ligowy poziom, zawsze będzie gwarantował wysoką jakość. Być może Wawrzyniakowi trudno byłoby się pogodzić z rolą rezerwowego, ale z pewnością można było przekonać go do pozostania w klubie. Jak pokazała najnowsza historia, szans na grę miałby naprawdę sporo i z pewnością mógłby powalczyć o swoje. Tym bardziej, że – mimo znacznie większego doświadczenia – Wawrzyniak jest również bardziej przyszłościowy, bo urodził się przeszło półtora roku po Brzyskim.

Reklama

Skoro jednak Wawrzyniakowi nie dane było potwierdzić umiejętności w swojej Legii, pozostało mu uczynić to poza Warszawą. Zaczął od udanej rundy w silniejszej lidze rosyjskiej, gdzie – również pod wodzą Czerczesowa – zagrał we wszystkich meczach, w których mógł wystąpić. Kiedy jesienią 2014 roku zaczął mieć problemy z regularną grą (zaliczył niewiele ponad 1/3 spotkań), nie czekał na nic, tylko zdecydował się przyjąć ofertę Lechii. Według not Weszło wiosną tego roku był – zaraz po Gersonie – drugim najlepszym piłkarzem całej drużyny, a obecnie, wraz z Wojtkowiakiem, jest wyróżniającym się graczem defensywy gdańszczan. Natomiast w największym stopniu potwierdził swoją klasę w reprezentacji i robił to z zadziwiającą regularnością. Od odejścia z Legii zagrał między innymi w następujących spotkaniach:

Maj 2014: 90 minut w towarzyskim meczu z Niemcami (0:0 w Hamburgu)
Październik 2014: 84 minuty w eliminacyjnym meczu z Niemcami (2:0 w Warszawie)
Marzec 2015: 90 minut w eliminacyjnym meczu z Irlandią (1:1 w Dublinie)
Październik 2015: 90 minut w eliminacyjnym meczu z Irlandią (2:1 w Warszawie)

Cóż, nie wydaje nam się, by najlepszym posunięciem było puszczenie lekką piłkarza, który potrafi grać jak równy z równym z mistrzami świata, wytrzymuje presję w najważniejszym meczu eliminacji i – jeżeli zdrowie pozwoli – na pewno znajdzie się w kadrze na Euro 2016. Piłkarza wcale nie wiekowego, z wieloletnim doświadczeniem w drużynie, znającego specyfikę szatni. Odpuszczenie Wawrzyniaka razi tym bardziej, że nie udało się sprowadzić nawet pół zawodnika na jego miejsce. Jak przypuszczamy, działaczom Legii niełatwo będzie przyznać się w tej kwestii do błędu, a zdecydowanie prościej będzie im tworzyć kolejne karkołomne koncepcje, jak te z Vranjesem na lewej obronie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...