Reklama

Trzy celne strzały, trzy gole. Łęczna wskakuje na podium

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2015, 19:27 • 2 min czytania 0 komentarzy

„Kto wygra mecz? Górnik!” – to wyjątkowo mało ryzykowna przyśpiewka, gdy o zwycięstwo tłuką się dwie górnicze jedenastki. Piłkarze z Łęcznej nie zrozumieli jej jednak opacznie, spełnili życzenie trybun, wygrali. Nie w żadnym porywającym stylu, a w przeciąganiu liny swoistym dla poniedziałkowej młócki, jednak Jurij Szatałow ewidentnie zasługuje na uznanie. W pierwszych kolejkach jego zespół wygląda na naprawdę poukładany, doskonale wiedzący co robić, by wpędzić rywala w maliny.

Trzy celne strzały, trzy gole. Łęczna wskakuje na podium

Na papierze linia obrony, której kluczowymi elementami są Szmatiuk i Bozić, a którą uzupełniają Leandro i Mierzejewski, nie wygląda zbyt ekskluzywnie. Papier ten należy jednak podrzeć i zrobić z niego podpałkę, bo fakty są takie, że Łęczna kolejny raz ułożyła przed szesnastką mur. Dość powiedzieć, że łącznie póki co oddano dopiero dwa celne strzały na bramkę Prusaka, a w pierwszych połówkach ani Ruch ani Górnik nie potrafili przymierzyć celnie choćby raz. Ukłony dla defensywy z Lubelszczyzny, a także ponownie dla Szatałowa, bo stworzył z żadnych asów – maksymalnie waletów – zupełnie przyzwoity rygiel. Oczywiście dzisiaj z tych pochwał należy wyjąć Mierzejewskiego, bo ten pomylił dyscypliny sportowe i z Kosznikiem zaczął uprawiać na boisku zapasy.

Zasieki na własnej połowie to naszym zdaniem klucz do miejsca na podium Łęcznej, bo w ataku wielkiego arsenału nie mają i to widać na pierwszy rzut oka. Ale i tutaj pokazują tę mądrość, że chociaż mierzą siły na zamiary. Nie szarżują, nie porywają się z motyką na słońce, tylko grają to, co mogą – kontry, szybkie akcje, dzięki którym przedrą się parę razy i coś z tego wpadnie. Zwraca uwagę, że znowu bramkowym dżokerem okazał się Śpiączka. Taki pracuś potrafiący włożyć głowę tam, gdzie kto inny bałby się nawet spojrzeć, wpuszczany na zmęczonego rywala, to skarb. Jeśli jednak dalej będzie grał tak dobrze, to niech się do ławki nie przyzwyczaja. Indywidualnie z odpowiadających za ofensywę gospodarzy trzeba też pochwalić Grzegorza Piesio, który potrafi zagrać niekonwencjonalnie, z fantazją, a zarazem skutecznie – to się ceni, w lidze takich wciąż niewielu.

Górnik zaimponował dziś chyba jednak głównie Tomaszowi Hajcie. Tak, klepali dużo, ale z tego klepania przecież nic nie wynikało, jedynie lepsze statystyki posiadania piłki i celności podań, ale za to punktów nikt nigdy nie przyznawał i raczej przyznawać nie będzie. Zostali zneutralizowani, w polu karnym Łęcznej piłkę przy nodze mieli głównie na rozgrzewce, ogółem atak to Gergel i długo, długo nic. Jak do tego dodamy fakt, że obrona nieustannie była podłączona do prądu, ze szczególnym uwzględnieniem Słodowego i Kopacza, to porażka wcale nie dziwi.

prusak

Reklama

 Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...