Reklama

Grzelczak i Możdżeń na wylocie. Który spadnie na cztery łapy?

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2015, 10:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj Lechia Gdańsk wydała oficjalny komunikat w sprawie transferów. Poinformowano między innymi, że klub nie zamierza proponować nowej umowy Piotrowi Grzelczakowi, ani korzystać z opcji przedłużenia kontraktu z Mateuszem Możdżeniem. Dla wielu decyzja wydaje się jak najbardziej zrozumiała, bo ekipa z najwyższymi aspiracjami powinna eliminować z kadry piłkarzy średnich. A właśnie taką reputacją cieszą się obaj wyżej wymienieni gracze.

Grzelczak i Możdżeń na wylocie. Który spadnie na cztery łapy?

A my zapytamy na przekór – czy słusznie?

Możdżeń to tak zwany wieczny talent, który wciąż czeka na swój wielki moment, i wciąż nie może się doczekać. Cztery i pół roku temu strzelił fantastycznego gola Manchesterowi City, potem dołożył kilka ładnych trafień i to by było na tyle. Poza dość dobrze ułożoną stopą nie widać u niego wielkiej jakości i ciężko przypomnieć sobie jakikolwiek występ, w którym dobrze wyglądał od pierwszych do ostatnich minut. Ani na prawej obronie, ani na środku pomocy.

Z kolei Grzelczak to piłkarz, który praktycznie od początku kariery mierzy się niezbyt pochlebnymi opiniami na swój temat, często zupełnie niesłusznie. To bardzo solidny ligowiec, który dysponuje czystym, potężnym uderzeniem, potrafi dobrze dośrodkować i nieźle się zastawia. Jednak ze względu na swoje warunki fizyczne i nie najlepszą szybkość przylgnęła do niego łatka drewnianego. Odkąd gra w Lechii, żaden trener do końca mu nie zaufał, co widać po jego liczbach. Jeśli wychodził już w pierwszym składzie, zazwyczaj był pierwszy do zmiany, a następny mecz zaczynał na ławce. Przez cały pobyt w Gdańsku na boisku spędzał średnio 57 minut.

W Lechii Grzelczak nie mógł więc liczyć na stabilizację i nigdy nie mógł poczuć się zbyt pewnie. Co więcej, ciągle rzucano nim pomiędzy środkiem ataku i lewym skrzydłem, co raczej nie pomogło mu ugruntować swojej pozycji w drużynie. A mimo to i tak radził sobie całkiem przyzwoicie. W tym sezonie – po którym przecież został odstrzelony – pod względem naszych not wygląda naprawdę nieźle. Naliczyliśmy tylko pięciu wyżej ocenianych napastników i dwóch wyżej ocenianych skrzydłowych. Innymi słowy, w wielu polskich klubach zawodnik Lechii byłby naprawdę cennym wzmocnieniem.

Reklama

A taki Możdżeń pod względem naszych not jest 63. obrońcą w Ekstraklasie…

Mamy więc sytuację, w której z Lechii odchodzi dwóch ligowców o podobnej renomie. Różnica między nimi jest taka, że Możdżeń zawsze miał lepszą opinię, niż na to naprawdę zasługiwał, natomiast Grzelczaka zwyczajnie nie doceniano. Opinia publiczna oraz – jak się okazuje – władze Lechii stawiają między tymi piłkarzami znak równości, chociaż boisko zupełnie tego nie potwierdza. Nasuwa się więc przykry wniosek, że w naszej lidze wciąż wyżej ceni się opinie mediów, menedżerów i kibiców, niż faktyczne umiejętności.

Zastanawiamy się też, który z nich szybciej znajdzie nowego pracodawcę i ogólnie lepiej wyląduje. I coś nam podpowiada, że po raz kolejny może to być Możdżeń…

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...