Legia znów najadła się wstydu w Europie

Szymon Janczyk

27 listopada 2025, 23:33 • 4 min czytania 73

Bardzo dobra połówka, kilka dobrych sytuacji, sztuka do szatni i czterdzieści pięć minut w narożniku, żeby nie powiedzieć — na deskach. Legia Warszawa była bezradna, beznadziejna, więc nic się nie zmieniło i od miesiąca pozostaje bez zwycięstwa. Sparta Praga wygrała w stolicy Polski, sprawiając, że można się martwić o to, czy Legia zagra wiosną w pucharach.

Legia znów najadła się wstydu w Europie
Reklama

Co prawda Legii Warszawa zostały spotkania z pozornie niegroźnymi Lincoln Red Imps oraz Noah FC, ale:

  • Gibraltarczycy zdołali przecież zlać Lecha,
  • klub z Armenii ma o punkt więcej na koncie.

Ale przed optymizmem – czy już w szczególności przed jakimikolwiek przejawami pewności siebie – każe nam się wstrzymywać przede wszystkim to, co na przestrzeni ostatniego miesiąca wyprawia sama Legia. I niby można się chwytać tego, że najbliższe tygodnie może uratować Marek Papszun, więc trzeba czym prędzej wypisać czek i jechać do Częstochowy, ale…

Reklama

Czy po tygodniach tej katastrofy można uwierzyć, że jeden człowiek odmieni to pstryknięciem palca, ratując finisz wiosny?

Liga Konferencji. Sparta strzeliła, Legia umarła. Wiosna w Europie zagrożona

Ze Spartą Praga przekonaliśmy się, że napastnicy Legii nie tyle nie pomagają swojej drużynie, ile wręcz zaczynają pomagać rywalom. Jedyny gol dla Czechów padł po tym, jak Antonio Colak w okolicach dwudziestego metra próbował podać do kolegi, tymczasem zagrał pod nogi przeciwnika. Veljko Birmancević przechwycił futbolówkę adresowaną do Rubena Vinagre, ograł Ermala Krasniqiego, ruszył w pole karne i wyłożył ją Angelo Preciado, który poradził sobie ze Stevem Kapuadim i skierował ją do siatki.

Gol do szatni, gol, który ostatecznie podciął skrzydła Legii Warszawa. Bo, tak po prawdzie, była to pierwsze tak kiepskie zachowanie gospodarzy w obronie. Wcześniej niby też potrafili sprawić, że człowiek łapał się za głowę, lecz to z powodu tego, w jaki sposób zachowywali się pod bramką Sparty:

  • Wojciech Urbański nie trafił w bramkę po strzale z powietrza z szesnastu metrów, co było dobrą sytuacją;
  • ponownie pomylił się Urbański, tym razem po tym, jak ładnie ustawił sobie obrońcę i wygrał pozycję, dzięki czemu stanął oko w oko z bramkarzem;
  • Krasniqi po solowym rajdzie przez pół boiska, mając przed sobą w zasadzie tylko golkipera, strzelił prosto w tegoż golkipera.

Jeszcze parę razy legioniści sprawili, że się zakotłowało. Krasniqi wyglądał jak facet, który ma w sobie sporo pretensji do włodarzy Sparty i chce coś udowodnić. To zabrał piłkę pod bramką rywala, to spudłował po niezłym woleju sprzed pola karnego. Rafał Augustyniak szukał kolejnego gola tygodnia po strzałach z dystansu. Obrońca musiał ratować sytuację, gdy Paweł Wszołek zagrywał w szesnastkę do Colaka.

Czesi nie mieli takiego argumentu, który mogliby rzucić na stół dla równowagi, pokazania, że mieli tyle samo z gry. Do chwili gola Preciado co próba, to w nogi rywali lub w bandy za plecami Kacpra Tobiasza. Tylko kto będzie o tym pamiętał, skoro w końcu to oni do siatki trafili, podczas gdy Legia spuściła nosy na kwintę?

Czesi wzorem dla polskich klubów? Jak to robią w Pradze [REPORTAŻ]

Spuściła nosy, głowy i dawała się obijać przez całą drugą połówkę. Sparcie Praga przesadnie nie zależało na tym, żeby dorzucić do koszyka drugą, trzecią czy czwartą bramkę. Nie szli ambitnie po wynik, ale też nie musieli. Legia nawet nie spróbowała zagrozić ich bramce. Nie wiadomo, co było bardziej kuriozalne — pseudostrzał Milety Rajovicia z sześćdziesiątej piątej minuty (o ile to w ogóle był strzał), czy też jego pseudodośrodkowanie z końcówki spotkania (o ile to w ogóle było dośrodkowanie).

Gdyby nie to, że Kapuadi zasłonił część bramki swoim ciałem i przyjął na nie piłkę po uderzeniu Lukasa Haraslina, to po dziesięciu minutach byłoby pozamiatane — już na dobre, na tablicy wyników. A tak niby do końca nie było, ale nikt nie łudził się nawet, że Legia sprawi, że wydarzy się coś pozytywnego. I tylko temu Haraslinowi, który potem jeszcze zamotał się w polu karnym, szukał lepszej pozycji, podczas gdy mógł strzelać bez przyjęcia i cieszyć się z gola, zawdzięczamy fakt, że Sparta wyjechała ze skromnym zwycięstwem, zamiast bardziej okazałego triumfu.

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

fot. FotoPyK

73 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama