Liverpool znów na deskach. Nottingham górą na Anfield

Marcin Ziółkowski

22 listopada 2025, 19:04 • 3 min czytania 6

Liverpool wrócił do stanu kryzysowego. Od 27 września The Reds przegrali osiem z jedenastu meczów. Tym razem lepsi okazali się zawodnicy Seana Dyche’a. Nottingham Forest, będące w tym sezonie już po dwóch zmianach trenera, wypunktowało gospodarzy 3:0 i wywiozło z Anfield trzy punkty. Nie pomógł wracający do bramki Alisson Becker.

Liverpool znów na deskach. Nottingham górą na Anfield
Reklama

Arne Slot znów ma problem. Liverpool z kolejną porażką 

Nottingham Forest podchodziło do spotkania na Anfield w roli drugiej najgorszej drużyny tego sezonu. Zaledwie dziewięć punktów w 11 meczach mogło więc dawać nadzieję Arne Slotowi i jego zespołowi, który w ostatnim czasie nie popisuje się za dobrymi rezultatami.

Niestety dla nich, piłka wpadała w sobotnim meczu do siatki wyłącznie po uderzeniach rywali. Mimo widocznej dominacji w tym spotkaniu – Alisson skapitulował aż trzykrotnie. Przy trzeciej bramce aż przeklinał na kolegów pod nosem, bo obronił pierwszy strzał, lecz przy dobitce zawiodła bierna postawa defensywy.

Reklama

Cofnijmy się jednak do początku. Najpierw w 33. minucie Murillo wykończył sytuację z kilku metrów. The Reds nie popisali się przy bronieniu stałego fragmentu gry. Po stronie Liverpoolu próbował Mac Allister, a także Mohamed Salah – i wszystko na nic.

Trafił za to w 35. minucie Igor Jesus po błędzie Konate. Długo trwała analiza tej sytuacji i uznano, że Brazylijczyk pomógł sobie ręką. Była to sytuacja 50/50 do oceny dla arbitra. The Reds mogli mieć za to pretensje po wcześniejszej bramce. Dopiero co Virgilovi van Dijkowi nie uznano gola z City, bo Robertson rzekomo przeszkadzał Donnarummie. Tym razem całkiem podobną bramkę zaliczono przeciwnikom. Finalnie jednak Liverpool w stykowych sytuacjach był na remis.

Już po minucie gry w drugiej połowie musiał pogodzić się z pogorszeniem sytuacji. Drużyna dwukrotnego triumfatora Pucharu Europy trafiła bowiem na 0:2.

Nicolo Savona wbiegł w pole karne, czym zgubił Cody’ego Gakpo i zanotował swój kolejny wielki skalp. Były obrońca Juventusu dwie kolejki wcześniej pokonał bramkarza Manchesteru United.

Wpuszczenie na boisko Hugo Ekitike i Federico Chiesy na nic się zdało – gospodarze nie mogli przełamać strzeleckiego impasu. Alexander Isak zanotował kolejnego blanka. Oznacza to, że nie otworzył jeszcze swojego konta bramkowego w Premier League, po rekordowym transferze w historii ligi.

Na deser, Morgan Gibbs-White dobił bezsilnych The Reds. Był to czwarty gol gwiazdy zespołu Seana Dyche’a w ciągu ostatniego miesiąca, licząc wszystkie rozgrywki. To był słodki wieczór dla Seana Dyche’a, który rozpracował przeciwników. Mohamed Salah nie istniał.

Dzięki wygranej na Anfield, Nottingham awansowało po meczu 16. lokatę. Jeżeli Leeds United wygra swoje spotkanie w 12. kolejce, Liverpool będzie mieć zaledwie siedem punktów przewagi nad strefą spadkową.

Gdy wydawało się, że Arne Slot i jego podopieczni zostawili kryzys w tyle – nadeszły dwie ligowe porażki po 0:3. Właściciele klubu muszą zastanowić się nad przyszłością holenderskiego szkoleniowca. Latem zainwestowano w końcu ogromne fundusze na wzmocnienia kadry zespołu mistrza Anglii.

Rezultatów od pewnego momentu sezonu brak. To szósta ligowa porażka w siedmiu ostatnich meczach. Spotkanie z Nottingham Forest to trzecie z rzędu, po którym nie ma czego zbierać. W drużynie z Anfield znowu jest źle.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

6 komentarzy

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Anglia

Anglia

Salah wrócił na boisko i przeszedł do historii Premier League

Wojciech Górski
1
Salah wrócił na boisko i przeszedł do historii Premier League
Reklama
Reklama