Finał Ligi Mistrzów w 2008 roku na moskiewskich Łużnikach pozostaje jednym z najsmutniejszych momentów dla fanów Chelsea. Obraz Johna Terry’ego, który poślizgnął się na mokrej murawie i posłał piłkę w słupek w decydującej serii rzutów karnych, stał się symbolem tamtej porażki The Blues. Przez lata kibice widzieli w tym jedynie sportowy dramat.
Dziś wiemy, że mógł się skończyć prawdziwą tragedią.
Terry: To są te momenty typu „co by było, gdyby?”
21 maja 2008 roku. Moskwa. Trwa seria rzutów karnych pomiędzy Chelsea a Manchesterem United. The Blues prowadzą 4:3 przed rozpoczęciem, być może, ostatniej piątej kolejki. Do jedenastki podchodzi Nani. Trafia. 4:4.
Normalnie do piątego rzutu karnego podszedłby Didier Drogba – legendarny napastnik londyńskiej ekipy. Stałoby się tak, gdyby w 116. minucie Iworyjczyk nie wyleciał z boiska za uderzenie Nemanji Vidicia.
Ciężar odpowiedzialności spadł więc na kapitana. Legendę klubu. Człowieka, o którym pisano, że po zranieniu krwawiłby na niebiesko. John Terry mógł dać pierwsze, historyczne trofeum Ligi Mistrzów.
Wszystko to na oczach Romana Abramowicza, właściciela klubu, który wpompował mnóstwo pieniędzy w to, żeby Chelsea stała się czołowym klubem europejskim. Wtedy to miało się spłacić – i to w jego ojczyźnie.
Wystarczyło trafić do siatki.
Anglik się jednak poślizgnął. Piłka obiła słupek. Chwilę później pomylił się Nicolas Anelka i puchar pojechał do Manchesteru.
🚨🗣️ | 𝐍𝐄𝐖: John Terry on the 2008 UCL final Penalty miss:
“After I missed in Moscow,I didn’t sleep for days. I thought I’d let everyone down. But that pain changed me. I promised myself I’d never hide again. You either stay down or you come back wearing scars as medals.” pic.twitter.com/OhjmEjpO1M
— MatchdayHQ (@TheMatchdayHQ) November 7, 2025
W szczerej rozmowie w podcaście Mennie Talks, Terry po raz pierwszy wyznał, co czuł po powrocie do hotelu.
Były kapitan reprezentacji Anglii zdradził, że zmagał się z myślami samobójczymi. Trauma była tak silna, iż rozważał najgorsze, stojąc w swoim pokoju hotelowym.
– Po meczu wróciliśmy do hotelu. Byłem na 25. piętrze. Patrzyłem przez okno i powtarzałem: „Dlaczego? Po prostu dlaczego?”. Nie twierdzę, że gdybyś miał taką możliwość, od razu byś skoczył, ale w tamtej chwili różne rzeczy przelatują ci przez głowę. Potem przyszli znajomi i zabrali mnie na dół. To są te momenty typu „co by było, gdyby?”, kiedy po prostu nie wiesz, co się stanie – wspominał Terry.
Terry: Wciąż budzę się w środku nocy
W podcaście z Simonem Jordanem Anglik opowiedział o najtrudniejszym momencie po finale.
– Tylko pytałem: „Dlaczego? Dlaczego wtedy? Czemu zaczęło padać? Dlaczego się poślizgnąłem?” Wszystkie te myśli kłębiły się w mojej głowie. Ale prawdopodobnie najtrudniejszym momentem było to, co stało się trzy dni później. Mieliśmy zgrupowanie reprezentacji i mecz towarzyski z USA na Wembley – mówił Terry.
– Zdobyłem bramkę głową spoza pola karnego i to najprawdopodobniej był najcięższy moment. Gdybym mógł zamienić jakiegokolwiek gola w karierze, to byłaby to ta bramka. Trafiłem do siatki głową z ponad 16 metrów i po meczu to mnie kur**sko dobiło – zdradził.
Choć w swojej karierze Terry sięgnął po pięć tytułów mistrza Anglii, pięć pucharów kraju, trzy Puchary Ligi, Ligę Europy, a w 2012 roku ostatecznie wygrał Champions League, karny z Moskwy wciąż go prześladuje.
Anglik przyznał, że życie na sportowej emeryturze paradoksalnie utrudniło radzenie sobie z tym wspomnieniem. Kiedyś pozwalał mu o tym zapomnieć rytm meczowy i cotygodniowa adrenalina. Dziś demony wracają częściej.
– Do dziś siedzi mi to w głowie. Z biegiem lat z pewnością złagodniało, ale kiedy grasz, to trochę to szufladkujesz i odkładasz na bok. Wciąż budzę się w środku nocy i myślę: „O, to się wydarzyło”. Nie sądzę, żeby to kiedykolwiek minęło – stwierdził Terry.
„Te chwile uświadamiają, że w piłce przyjaciół jest niewielu”
– Kiedy nie wykorzystałem rzutu karnego w Moskwie, bardzo szybko dowiedziałem się, kim są moi przyjaciele i kto jest naprawdę zainteresowany mną i troszczy się o mnie. To właśnie te chwile naprawdę uświadamiają, że w piłce nożnej przyjaciół jest niewielu. Ale ci prawdziwi, w trudnych chwilach, jakoś się wyróżniają – powiedział.
Terry podkreślił również rolę, jaką odegrał Ray Wilkins, ówczesny asystent menedżera, który jako jeden z pierwszych zadzwonił, by upewnić się, że z zawodnikiem wszystko w porządku. Dziś były obrońca żałuje, że nie szukał profesjonalnej pomocy psychologicznej ze względu na staroświeckie podejście „zaciśnij zęby i idź dalej”.
Historia Johna Terry’ego to dowód na to, że każdego mogą dotknąć czarne myśli. Nawet kapitana, lidera i legendę, który w oczach milionów wydaje się być ze stali. Pamiętaj, że w tym najważniejszym meczu – o własne życie – nie musisz grać sam.
Jeśli czujesz, że ciężar, który dźwigasz staje się nie do zniesienia, nie czekaj. Pomoc jest na wyciągnięcie ręki.
- 116 123 – Kryzysowy Telefon Zaufania dla Dorosłych (czynny codziennie, 14:00-22:00).
- 22 484 88 01 – Antydepresyjny Telefon Zaufania Fundacji ITAKA.
- 116 111 – Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży (czynny całą dobę).
W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na 112.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- O śmierci, która ratuje życia. Reportaż o Robecie Enke
- Trudno wstać z łóżka, gdy ciąży plecak z toną kamieni
- Głowa jest dżunglą. O chorobie Josipa Ilicicia
Fot. Newspix