Uzurpator Infantino. Marzy mu się piłkarski rząd dusz

Michał Kołkowski

11 grudnia 2025, 12:34 • 18 min czytania 12

Gianni Infantino od blisko dziesięciu lat steruje Międzynarodową Federacją Piłki Nożnej. Tylko tyle i aż tyle. Z jego perspektywy jest to jednak ewidentnie bardziej „aż” niż „tylko”. Kolejne posunięcia Infantino świadczą bowiem o tym, iż jest on gotowy wkrótce odebrać pośmiertnie Pelemu tytuł „Króla Futbolu” i nadać go uroczyście samemu sobie. Kiedy szef FIFA zaczął w imieniu miliardów kibiców z całego świata wychwalać pod niebiosa Donalda Trumpa, można było stwierdzić z całą stanowczością – peron odjechał. Infantino najwyraźniej w swej pysze nie widzi już różnicy między kierowaniem FIFA a posiadaniem we władaniu całego futbolu wraz z emocjami wszystkich jego miłośników.

Uzurpator Infantino. Marzy mu się piłkarski rząd dusz
Reklama

Podczas losowania grup mistrzostw świata 2026 Infantino przekroczył tak daleko posunięte granice żenady, że wydawały się one niedostępne nawet dla niego. A to już coś znaczy. Pamiętajmy, że mówimy o człowieku, który stwierdził, że rozumie, co czują migranci w Katarze, traktowani przy pracy fizycznej jak podludzie, bo jemu też kiedyś dokuczano (z powodu rudej czupryny).

Reklama

Infantino w FIFA. Chwycił za ster podczas sztormu

W sumie żadna to nowina, że prezesa FIFA otaczają liczne kontrowersje. Wszyscy pamiętamy przecież, w jakiej atmosferze ze stanowiska ustępował Sepp Blatter, poprzednik Infantino. A dawniej wcale nie było lepiej. Choćby João Havelange, który zasiadał w fotelu szefa światowej federacji w latach 1974-1998, słynął z niejasnych kontaktów z ludźmi z półświatka, skłonnością do nepotyzmu przyćmiłby nawet dowolnego bohatera najgorszych stereotypów o polskich samorządowcach, a jego wyśmienite relacje z przedstawicielami argentyńskiej junty wojskowej stanowią mroczną kartę historii FIFA. W 2012 roku światło dzienne ujrzał natomiast raport szwajcarskiej prokuratury, z którego wynikało, że Havelange i jego zięć przyjmowali pod stołem gratisowe „prowizje” za zawieranie lukratywnych umów sponsorskich czy medialnych.

Sir Stanley Rous nie chciał opowiedzieć się przeciwko apartheidowi. Jules Rimet zgodził się, by mistrzostwa świata w 1934 roku zorganizowały faszystowskie Włochy. Oczywiście trudno przedstawiać Rousa czy Rimeta jako aferzystów, ale – jak widać – nawet oni podejmowali wielce kontrowersyjne decyzje, które, zwłaszcza z perspektywy czasu, po prostu się nie bronią.

Gianni Infantino miał jednak odrestaurować zdewastowany wizerunek FIFA.

Na stanowisko prezesa wybrano go zimą 2016 roku, kilka miesięcy po kompromitacji Blattera. W polskim Internecie był wówczas dość powszechnie nazywany „łysym z UEFA” – kibice kojarzyli go, ponieważ bardzo często dyrygował procesem różnych ważnych dla europejskiej piłki losowań. Ale szybko wyszło na jaw, że Infantino nie jest żadnym tam poczciwym wesołkiem, umiejętnie rozładowującym atmosferę podczas kręcenia kulkami, tylko kutym na cztery nogi spryciarzem.

Żelaznym punktem jego programu wyborczego była obietnica rozszerzenia mistrzostw świata, co naturalnie przysporzyło mu zwolenników w Azji, Afryce i Ameryce Środkowej, podobnie jak zapewnienia odnośnie korzystniejszej redystrybucji środków finansowych. Działacze z tych rejonów globu wiedzieli bowiem, że Infantino nie rzuca słów na wiatr. Ostatecznie jako Sekretarz Generalny UEFA dołożył on cegiełkę do rozszerzenia mistrzostw Europy do 24 uczestników, a także pracował koncepcyjnie nad powstaniem Ligi Narodów. Był również wielkim zwolennikiem pomysłu, by EURO 2020 zorganizować nie w jednym, ale w wielu krajach. Udowodnił zatem czynami, że tego rodzaju idee mu się faktycznie podobają i że potrafi je wcielać w życie. Mimo oporu futbolowych konserwatystów.

Szwajcarsko-włoski działacz (od niedawna również z libańskim paszportem) zapewniał, że jego dziesięciopunktowy plan naprawczy FIFA zostanie wdrożony w ciągu pierwszych 90 dni jego rządów. Poparły go znaczące figury ze świata futbolu: Jose Mourinho, Fabio Capello, Diego Forlan, Roberto Carlos, Fernando Hierro czy Luis Figo. Infantino zagwarantował również, że jego prawą ręką w światowej federacji z całą pewnością nie zostanie kolejny Europejczyk.

– Musimy przywrócić futbolowi należne mu miejsce. Do tego potrzebne są zmiany i odpowiednie decyzje. Wszyscy tutaj kochamy piłkę nożną, która powinna być w centrum uwagi FIFA. Nie jest to najlepszy moment w jej historii, a odzyskać reputację można tylko dając z siebie tysiąc procent. Pierwszym zadaniem jest wprowadzenie reform i dobrego zarządzania. Wszystkie działania powinny być bardziej przejrzyste, a każdy wydatek i przychód – szczegółowo uzasadniony. Chcę otworzyć drzwi do FIFA kobietom i mężczyznom z całego świata – przemawiał Infantino.

Dodał przy okazji, że należy skończyć z trwającymi dekady kadencjami w strukturach FIFA. Zapowiedział, że stołki będzie można utrzymywać najwyżej przez dwanaście lat.

Gianni Infantino

Wizja Infantino. Więcej, więcej i więcej

No i trzeba mu oddać, że wiele ze swoich postulatów po prostu sprawnie zrealizował. Niektóre – z rozmachem większym, niż się początkowo spodziewano. Weźmy choćby pod lupę poszerzenie mundialu. Pierwotny plan Infantino zakładał turniej dla 40 zespołów, tymczasem w przyszłorocznych mistrzostwach weźmie udział aż 48 drużyn. Z kolei jubileuszowy mundial w 2030 roku zostanie – na wzór EURO 2020 – rozegrany w wielu krajach. A właściwie to na wielu kontynentach. Zasadniczą część imprezy wezmą bowiem na siebie Hiszpania, Portugalia oraz Maroko, a „rocznicowe” mecze zorganizują Argentyńczycy, Paragwajczycy i Urugwajczycy.

Działacze CONMEBOL kuszą jednak Infantino, by poszedł jeszcze grubiej i pozwolił, by w MŚ 2030 wzięły udział 64 reprezentacje. – Stulecie świętuje się tylko raz. Trzeba je uczcić w wyjątkowy sposób. Wierzymy, że to okazja, by zrobić coś niezwykłego. Żeby zorganizować mistrzostwa, które – choć jeden raz – zjednoczą cały świat – mówi Alejandro Dominguez, prezes CONMEBOL i wiceprezes FIFA. Być może żyjący w przekonaniu, że na świecie istnieją tylko 64 państwa.

Panie Dominguez, co tak skromnie? Po prostu odwołajmy eliminacje i zróbmy turniej dla każdego! Stulecie to stulecie, jak się bawić to się bawić.

Wydaje się jednak, że Infantino nie będzie próbował przeforsować śmiałego pomysłu Paragwajczyka. Po pierwsze – bo robi się już na to za późno. Po drugie – bo nie klepnęłaby tego Rada FIFA. A prezes światowej federacji na ogół nie wychodzi na pole bitwy, jeśli nie jest pewny triumfu. – Nawet jeśli Gianniemu się ten pomysł podoba, nie dostałby poparcia. Przy stole dominuje przekonanie – nie tylko wśród Europejczyków – że kolejne poszerzenie mistrzostw miałoby destruktywne skutki. Doszłoby do wielu nierównych starć, a to mogłoby niekorzystnie wpłynąć na model biznesowy imprezy – mówił anonimowy działacz FIFA w materiale „The Guardian”.

Już rozszerzenie mundialu do 48 uczestników budzi uzasadnione obawy o to, czy przypadkiem w fazie grupowej nie powieje nudą. Ale tej reformy Infantino jest gotowy bronić jak niepodległości.

To historyczne posunięcie, które prawdziwie wprowadzi mistrzostwa świata w XXI stulecie – przekonywał szef FIFA już w 2017 roku. – Wierzę, że jakość czysto piłkarska imprezy wręcz się dzięki temu poprawi. Więcej drużyn będzie przecież miało szansę występu na mundialu, więc pojawią się większe inwestycje w poszczególnych krajach. […] Futbol się zmienił. Stał się naprawdę globalnym sportem. Wszyscy są dumni z inwestycji w Europie, ale co zresztą? Trzeba otwierać się na te kierunki. Dla klubów mam natomiast jasny przekaz – nie dotykamy piłkarskiego kalendarza. Nie obciążymy dodatkowo zawodników. Turniej się nie przedłuży, drużyny nie rozegrają większej liczby meczów. Po prostu więcej zespołów dostanie szansę, by marzyć.

Te deklaracje brzmią teraz dość zabawnie, ponieważ przyznane Katarowi mistrzostwa świata w 2022 roku trzeba było rozegrać w listopadzie i grudniu, natomiast w 2025 roku FIFA wcisnęła kolanem do futbolowego kalendarza szalenie rozbudowane Klubowe Mistrzostwa Świata.

– Potrzebujemy większej liczby meczów i rozgrywek, a nie mniejszej – twierdzi teraz Infantino.

Matt Slater z „The Athletic” relacjonuje: – Podczas swojej niedawnej przemowy Infantino chwalił się sukcesem nowego formatu Klubowych Mistrzostw Świata. Jego punkt widzenia podzielają władze klubów, które uczestniczył w imprezie. Nie ma więcej powodów, by przypuszczać, że FIFA wycofa się z organizowania tego turnieju. Wręcz przeciwnie – jest bardziej prawdopodobne, że Klubowe Mistrzostwa Świata się rozrosną, niż że znikną z piłkarskiego kalendarza.

Gianni Infantino

Nieugięty Infantino. Podniósł się z kolan jak Rwanda

Warto przypomnieć, że przed czterema laty Infantino sondował reakcje opinii publicznej na pomysł, by piłkarskie mistrzostwa świata odbywały się w cyklu dwuletnim. Cytowała go wtedy „MARCA”: – Skoro Super Bowl czy Wimbledon można rozgrywać co roku, to czemu nie można grać mundialu co dwa lata? Wielu krytyków twierdzi, że byłoby to szkodliwe, ale badania FIFA pokazują, że to nie zmniejszy magii turnieju, bo jego częstotliwość nie wpłynie na jakość i reputację mistrzostw.

Szefa FIFA poparł wówczas między innymi Arsène Wenger. Temat – na wniosek Arabii Saudyjskiej – był zresztą oficjalnie analizowany przez światową federację. Na razie bez jakichś wiążących konkluzji, ale kto wie, czym pan Gianni zaskoczy nas jeszcze w najbliższym czasie.

Tak czy owak, Infantino w roli prezesa dał się poznać jako człowiek czynu, mocno skoncentrowany na mnożeniu przychodów FIFA, które wypadają raczej blado na tle UEFA, napędzanej kolosalnym sukcesem Ligi Mistrzów. Co oczywiście nie do końca podoba się przede wszystkim przedstawicielom topowych europejskich klubów, którzy często traktują międzynarodowe federacje jako zbędnych pośredników (stąd wciąż żywa koncepcja Superligi). Jednak Szwajcar nic sobie z tego marudzenia nie robi. Zresztą za niektóre ruchy należy go też chwalić – przecież za jego rządów wprowadzono do futbolu system VAR, wcześniej blokowany przez twardogłowego Blattera.

Infantino zgodnie z obietnicą nie umieścił na stanowisku Sekretarza Generalnego FIFA działacza ze Starego Kontynentu. Mało tego, postawił na kobietę. Funkcję tę objęła bowiem Fatma Samoura z Senegalu. Choć obecnie posadę piastuje już Szwed Mattias Grafström.

I tylko nie wiadomo, co z tą dwunastoletnią prezesurą. W marcu 2023 roku Infantino został wybrany na trzecią kadencję szefa FIFA, więc teoretycznie jego rządy powinny dobiec końca w roku 2027. Ale już pojawiają się w mediach pogłoski, jakoby jego pierwszą kadencję należało traktować jako „nadzwyczajną” i „skróconą”. Taka interpretacja miałaby rzecz jasna otwierać przed Infantino furtkę do ponownego ubiegania się o fotel prezesa FIFA za dwa lata.

Miguel Maduro – portugalski polityk, który zna od środka struktury FIFA – kpił w „DW” z ostatnich wyborów na prezesa. – Jak opisalibyśmy władze państwa, które zostałyby wybrane przez aklamację, a nie w głosowaniu? Nawet bez niejawnego głosowania? Infantino rządzi bez opozycji i zmienia reguły na swoją korzyść. Na pewno nie można tego nazwać demokracją.

Infantino – podobnie jak Blatter – buduje wieżę z kości słoniowej”

Michał Listkiewicz w 2022 roku

Tymczasem Infantino porównał swoją karierę do… podnoszącej się po ludobójstwie Rwandy.

– W 2016 roku usłyszałem od jednego z kolegów: „lubimy cię, ale cię nie poprzemy”. Myślałem wtedy, żeby rzucić ręcznik – snuł wzruszającą w swoim mniemaniu opowieść podczas Kongresu FIFA w Kigali. – Zastanawiałem się nad tym, ale wtedy przypomniałem sobie moją wizytę pod Pomnikiem Ludobójstwa. Wszyscy powinniście tam pójść. […] To, czego doświadczył ten kraj i jak się podniósł, inspirując świat…. Przecież ja nie mogłem się poddać, bo ktoś mi coś powiedział.

Tak, tak. Infantino naprawdę spiął symboliczną klamrą swoje kampanijne rozterki z ludobójstwem. W przekonaniu, że to z jego strony chwytający za serce gest względem gospodarzy kongresu.

A to może nawet nie być najbardziej odklejona z jego wypowiedzi.

Gianni Infantino, Władimir Putin

Infantino walczy o pokój. U boku dyktatorów

Michał Listkiewicz przed laty opowiadał na łamach Weszło tak: – Największą przewiną FIFA jest fakt, że stała się ona organizacją stricte polityczną. I oczywiście nie da się oddzielić sportu od polityki, to jest mrzonka, ale przez działania międzynarodowych organizacji piłkarskich ten sport nie tyle przenika się z polityką, co wręcz się nią stał. Coraz mniej jest sportu w sporcie. FIFA jest tego najlepszym przykładem. W pewnym momencie liderzy światowych federacji, z FIFA na czele, gremialnie uznali, że są równi szefom państw. I sami uwierzyli w tę bajkę. Mamiły ich pieniądze, choć nie mieli żadnych politycznych podstaw na obronę tego przekonania.

W istocie kabotyństwo było typowe dla wielu prezesów FIFA, włącznie z Seppem Blatterem. No ale Gianni Infantino osiągnął niewyobrażalny wcześniej pułap pychy, błazenady i pozerstwa.

Przed mistrzostwami świata w Rosji wielu polityków i przedstawicieli organizacji pozarządowych grzmiało o agresywnych, imperialnych zapędach Władimira Putina. Przypominano do znudzenia o ataku na Ukrainę, o nielegalnej aneksji Krymu. A także o grupie robotników z Korei Północnej, którzy stracili życie przy budowie stadionu w Petersburgu. Jednak prezes FIFA nie chciał nawet słyszeć o tym, by Rosja miała stracić prawo do organizacji mundialu w 2018 roku.

Wybrał nieustanne obściskiwanie się z Putinem, od którego przyjął Order Przyjaźni. – Cały świat jest zakochany w Rosji. To był najlepszy mundial w historii – ekscytował się w swoim stylu.

Cztery lata po mistrzostwach Infantino robił też co mógł, by nie wykluczać Rosji z rozgrywek spod szyldu FIFA. Międzynarodowa presja okazała się ostatecznie zbyt silna, ale to nie oznacza, że należy puścić w niepamięć wypowiedzi Szwajcara z pierwszych dni inwazji na Ukrainę. – Mecz barażowy jest za miesiąc i mamy nadzieję, że cała sytuacja wyjaśni się na długo przed tym. Bardzo w to wierzymy. Ale jesteśmy przygotowani, aby wydać szybką decyzję, jeśli będzie to konieczne.

Krótko mówiąc – Infantino grał na czas w nadziei, że Ukraina momentalnie się załamie pod naporem najeźdźcy. Zresztą do dzisiaj FIFA dba o interes Rosjan, o czym świadczy choćby sztuczne holowanie ich w rankingu. A reprezentacja Białorusi nie została zawieszona w ogóle.

Trwają rozmowy o pokoju na Ukrainie i mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli przejść do następnego etapu, czyli przywrócenia Rosji do świata piłki nożnej

Gianni Infantino w kwietniu 2025 roku

Przed startem mundialu w Katarze prezes FIFA pojawił się na obiedzie z przedstawicielami krajów G20. Zaapelował do przywódców o zawieszenie broni na Ukrainie na czas turnieju. – Piłka nożna i mundial oferują wam i światu, unikalną platformę do zjednoczenia i pokoju na całym świecie. Więc wykorzystajmy tę szansę, by zrobić wszystko, co możemy, by zakończyć konflikty – bredził Infantino.

No właśnie… Katar.

Także i w tym przypadku szwajcarsko-włoski działacz, który nawet się do Kataru przeprowadził, postanowił zignorować wszelkie raporty dotyczące łamania praw człowieka i okrucieństw, jakie spotykały migrantów pracujących przy wznoszeniu mundialowej infrastruktury. Nie zmartwiło go również, że niektóre prawa obowiązujące w Katarze stoją w jawnej sprzeczności z wartościami, których FIFA sama zobowiązuje się bronić we własnych deklaracjach i dokumentach.

Tęczowa symbolika? Ach, na chwilę możemy o niej przecież zapomnieć.

– Dziś czuję się Katarczykiem, Arabem, Afrykańczykiem. Dziś czuję się homoseksualistą i niepełnosprawnym, dziś czuję się pracownikiem na emigracji – przemawiał wzniośle Infantino w listopadzie 2022 roku. – Tak się czuję, ponieważ sam wiem, czym jest dyskryminacja. Co to znaczy, kiedy jest się poniżanym jako obcokrajowiec. Jako dziecko – też tego doświadczyłem. Miałem rude włosy i piegi plus – byłem Włochem. Resztę możecie sobie dopowiedzieć.

Moi rodzice wyemigrowali z Włoch do Szwajcarii. Kiedy daje się pracę komuś, nawet w ciężkich warunkach, daje się mu godność i dumę – dodał szef FIFA. To się chyba samo komentuje.

Światowa federacja nie wyrzuciła też z międzynarodowych rozgrywek Izraela, mimo alarmujących doniesień ONZ na temat ludobójstwa w Strefie Gazy. Ale kiedy przyszło do omawiania zawieszenia broni na jesieni 2025 roku, Infantino – niczym oślizgły węgorz – prześlizgnął się jakoś do tłumu oficjeli i zaczął opowiadać swoje standardowe frazesy. – To bardzo ważne, żeby FIFA tutaj była i pomagała w pomyślnym przeprowadzeniu rozmów. Futbol ma tu rolę do odegrania.

I faktycznie, futbol miał rolę do odegrania – zawiesić Izrael. Ale akurat wtedy Infantino milczał.

Gianni Infantino

Infantino i Trump. Niecodzienna przyjaźń

Długo można też opowiadać o coraz bardziej zażyłych relacjach na linii FIFA – Arabia Saudyjska. A ujmując rzecz bardziej personalnie: Gianni Infantino – książę koronny Muhammad ibn Salman. Saudowie na przestrzeni ostatnich lat wypracowali sobie bardzo mocną pozycję w światowym futbolu. Wydatnie pomogli też FIFA w przeprowadzeniu pierwszej edycji Klubowych Mistrzostw Świata. No i – przede wszystkim – wywalczyli prawo do zorganizowania mundialu w 2034 roku.

A właściwie to w 2035, bo start turnieju najprawdopodobniej zostanie przesunięty z uwagi na wysokie temperatury w okresie letnim oraz Ramadan, który w 2034 roku przypadnie na przełom listopada i grudnia. Infantino już zasugerował, że nie ma nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.

Europejczycy jak zawsze grymaszą i coraz bardziej otwarcie nazywają szefa FIFA rzecznikiem petro-bogaczy znad Zatoki Perskiej, ale Szwajcar już w przeszłości odrzucał podobne uwagi. – Po tym, co my – Europejczycy – robiliśmy przez ostatnich 3000 lat na całym świecie, powinniśmy przepraszać przez kolejnych 3000 lat. Zanim zaczniemy udzielać ludziom moralnych pouczeń.

Kiedy w maju Infantino spóźnił się na Kongres FIFA, ponieważ wracał z kolejnych polityczno-towarzyskich wojaży, grupa działaczy UEFA w ramach protestu opuściła salę po jego przybyciu.

Aczkolwiek Infantino na pierwszym etapie swoich rządów w FIFA przynajmniej trochę udawał, że jego relacje z politykami mają czysto piłkarskie podłoże. Mniej wtedy bajdurzył o zaprowadzaniu pokoju na świecie, częściej dyskutował o konkretach – planach, turniejach, inwestycjach. I niejako przy okazji ogrzewał się w blasku światowych liderów, podróżując z nimi prywatnymi odrzutowcami. To się jednak zmieniło, odkąd 55-latek zakumplował się z Donaldem Trumpem. Prezydent Stanów Zjednoczonych chętnie grywa ze swoim ulubionym Giannim (a właściwie to: „Johnnym”, jak nazywa go Trump) w golfa, regularnie rozmawia z nim przez telefon, a nawet zabiera go za sobą na różne międzynarodowe misje, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie.

Infantino w Białym Domu czuje się już prawie jak u siebie. Znaczy – w Dosze. – Donald Trump ma odwagę mówić to, co wielu myśli. Co najważniejsze – za jego słowami idą czyny. To sprawia, że amerykański sen staje się rzeczywistością. A dzisiaj nie tylko Amerykanie potrzebują amerykańskiego snu. Amerykański sen jest potrzebny nam wszystkim – ocenił „Johnny”.

Kiedy dziennikarze „The Observer” pytali FIFA, jakie jest uzasadnienie dla tak częstych spotkań Infantino z Trumpem na niwie prywatnej lub półoficjalnej, światowa federacja odpowiedziała ogólnikami na temat wielkiej wartości, jaką stanowią bliskie relacje z liderem kraju, który najpierw zorganizował Klubowe Mistrzostwa Świata, a za rok będzie współgospodarzem mundialu. Tylko że Infantino jakoś ze znacznie mniejszym zapałem pracuje nad zacieśnianiem więzi z premierem Kanady czy prezydent Meksyku. – Prezes FIFA pojawił się na eksponowanym miejscu podczas inauguracji drugiej prezydentury Trumpa – zwraca uwagę dziennikarz Rory Smith.

W trakcie KMŚ szef FIFA wyłaził ze skóry, by uczynić z Trumpa gwiazdę turnieju. Brykał jak szalony po Gabinecie Owalnym, zresztą generując w ten sposób pewne kontrowersje. Wystarczy przypomnieć wizytę, jaką złożyli prezydentowi USA Infantino i piłkarze Juventusu. Trump – mając za sobą grupę skonfundowanych zawodników – przeprowadził wtedy tyradę na temat… konfliktu z Iranem. A potem zaczął jeszcze zaczepiać graczy Juve w temacie transpłciowych sportowców.

Można było odnieść wrażenie, że świat stanął na głowie – lider odpowiedzialny za największe supermocarstwo plótł, co mu ślina na język przyniesie, podczas gdy chłopcy odpowiedzialni za kopanie świńskiego pęcherza zachowali pokerowe twarze i dyplomatyczne zamilkli.

Donald Trump i Gianni Infantino podczas spotkania w Białym Domu

Infantino nagradza Trumpa. Festiwal żenady na oczach świata

Te sceny to jednak pikuś w zestawieniu z cyrkiem zafundowanym kibicom piłkarskim z całego świata przez FIFA podczas losowania grup mistrzostw świata 2026.

Już sama zapowiedź, że światowa federacja ma zamiar przyznać podczas gali Pokojową Nagrodę, budziła poważne wątpliwości. No bo właściwie – co to ma być za nagroda? Kto wybierze laureata? Według jakich kryteriów? Czemu akurat FIFA chce się czymś takim zajmować? Ani Infantino, ani nikt inny nie zdecydował się odpowiedzieć na żadne z tych podstawowych pytań. Dlatego amerykańskie media zaczęły w szybkim tempie same łączyć kropki.

Donald Trump marzył o Pokojowej Nagrodzie Nobla, ale jej nie dostał. Donald Trump przyjaźni się z Giannim Infantino. Gianni Infantino ma zamiar przyznać Pokojową Nagrodę FIFA podczas ceremonii, na której obecny będzie Trump. Dwa plus dwa równa się cztery.

Gdyby jednak stanęło na przyznaniu prezydentowi Stanów Zjednoczonych wyróżnienia (uparcie nazywanego przez Infantino „dorocznym”, by jakoś zatuszować fakt, że zostało ono wręczone po raz pierwszy), można by było to jakoś przełknąć. Obejrzeć, szybko puścić w niepamięć, dołożyć do długiej listy wpadek FIFA. No ale nie. FIFA opakowała bowiem całą tę scenę filmikiem, który trudno właściwie określić inaczej niż propagandowym. To był w zasadzie spot Donalda Trumpa i to całkiem długi, wyemitowany podczas jednego z najważniejszych piłkarskich wydarzeń (nie licząc samych meczów) czterolecia. A i na tym przecież nie koniec.

Infantino, który od początku ceremonii brał na siebie rolę showmana, postanowił wygłosić laudację dla Trumpa. I abstrahując już od tego, co tam wygadywał – nic mądrego, tutaj akurat nie ma zaskoczenia – to swój hołd wypowiedział „w imieniu miliardów kibiców piłki nożnej”. Jak gdyby miał do tego demokratyczny mandat.

Totalna odklejka.

„Zdecydowanie zasługuje pan na tę nagrodę za swoje działania na rzecz pokoju. To są ruchy, jakich oczekujemy od światowego lidera. Zawsze może pan liczyć na wsparcie moje i całej społeczności piłkarskiej”

Gianni Infantino do Donalda Trumpa

– To jeden z największych zaszczytów w moim życiu – odrzekł skromnie Trump, po tym jak zupełnie nieskromnie sam zawiesił sobie medal na szyi.

To nie był zwykły flirt piłkarskiego działacza z prominentnym politykiem. Flirt, do których – siłą rzeczy, choć może i niesłusznie – zdążyliśmy się na przestrzeni dekad po prostu przyzwyczaić. To był romans tak otwarty, że zawstydziłby nawet najbardziej wyuzdanego ekshibicjonistę. Tylko że Infantino nie wdał się w tenże romans jako osoba prywatna ani nawet nie jako prezes swojej organizacji, ale jako samozwańczy reprezentant miliardów fanów piłki ze wszystkich zakątków globu.

Stał się uzurpatorem. I już nawet nie chodzi o geopolityczny kontekst całej tej sceny.

Nie chodzi o fakt, że Stany Zjednoczone niedawno bombardowały przecież Iran, że są w bardzo ostrym sporze z Wenezuelą, że traktują z buta pogrążonych w wojnie defensywnej Ukraińców. Żaden polityk – choćby i faktycznie był gołąbkiem pokoju – nie powinien być nigdy potraktowany przez FIFA w ten sposób. Akurat tutaj wyświechtane hasło o niemieszaniu sportu z polityką, tak często wykorzystywane obłudnie w niewłaściwych kontekstach, powinno było odnaleźć zastosowanie.

Donald Trump - Gianni Infantino

Infantino na celowniku. Będzie miał kłopoty?

W ostatnich dniach światowe media informowały o skardze, jaką do Komisji Etyki FIFA złożyła organizacja FairSquare. Jak informuje „The Athletic”, szef światowej federacji został oskarżony o naruszenie kodeksu etycznego organizacji i złamanie obowiązku zachowania neutralności politycznej. FairSquare domaga się też transparentnego przedstawienie procesu, w ramach którego Donald Trump został wytypowany jako pierwszy laureat Pokojowej Nagrody FIFA.

Tylko – czy to coś zmieni? Już w 2017 roku BBC informowało, że Infantino wyciął z Komisji Etyki działaczy szczerze zainteresowanych reformowaniem FIFA. Można zatem w ciemno zakładać, że sprawa rozejdzie się po kościach, a potem – jak ze wszystkimi aferami FIFA – przyćmią ją piłkarskie emocje.

Aż do kolejnego wygłupu Infantino i tak na okrągło.

Nicholas McGeehan z FairSquare słusznie zwraca uwagę, że kadencja Infantino w roli prezesa jak dotąd nie przyniosła żadnych prawdziwie rewolucyjnych zmian na lepsze, jeżeli chodzi o sam model zarządzania światową federacją. Obecnego szefa FIFA od poprzedników odróżnia głównie bezprecedensowe parcie na szkło. – Jedyne, co możemy robić, to obserwować gnicie tej organizacji – mówi McGeehan w materiale serwisu PlayTheGame. – Obserwujemy kuriozalne zachowanie Infantino wokół Trumpa, ale ono jest symptomatyczne dla całego modelu biznesowego FIFA, który sprowadza się do tego, by wycisnąć jak najwięcej z gospodarzy mistrzostw świata. Te pieniądze pozwalają potem FIFA rozdawać środki federacjom w okresie między mundialami. FIFA pompuje te pieniądze do miejsc, w których nie ma żadnej transparentności odnośnie ich wydawania. Korupcja jest zatem wszechobecna. 

„Ta skarga dotyczy czegoś więcej niż poparcie dla politycznej agendy Donalda Trumpa. Chodzi o to, jak struktura zarządzania FIFA pozwoliła Infantino otwarcie ignorować zasady i działać w sposób groźny dla futbolu”

Nicholas McGeehan (FairSquare)

W przeszłości prezesom FIFA (między innymi… João Havelange’owi) zdarzało się otrzymywać nominacje do Pokojowej Nagrody Nobla, ale żadnemu z nich nie przyznano wyróżnienia. Kilka lat temu światowe media obiegła jednak pogłoska, jakoby Gianni Infantino – podobnie jak jego serdeczny druh z Białego Domu – marzył właśnie o Noblu. Wydaje się jednak bardziej prawdopodobne, że także i w jego przypadku skończy się na Pokojowej Nagrodzie FIFA.

Nie zdziwilibyśmy się, gdyby Infantino już za rok wręczył ją sobie sam.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

12 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Iban Salvador dostał prezent na urodziny. Pojedzie na turniej

redakcja
2
Iban Salvador dostał prezent na urodziny. Pojedzie na turniej
Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama