Włosi i Hiszpanie – królowie dogrywek na EURO

Szymon Janczyk

07 lipca 2021, 13:15 • 5 min czytania

Dziwne czasy nastały w świecie futbolu – na wielkich imprezach najlepiej radzą sobie ekipy, które… nie wygrywają meczów. Przynajmniej jeśli mówimy o podstawowym czasie gry. Pięć lat temu mistrzem Europy została Portugalia, która na EURO 2016 w ciągu 90 minut zdołała rozstrzygnąć zaledwie jedno spotkanie. Teraz podobną drogą szli Hiszpanie, ale wywalili się metr przed metą. Nie zmienia to jednak faktu – dziś dogrywka wcale nie musi być gwoździem do trumny.

Wspomniana na wstępie Portugalia zagrała we Francji trzy dogrywki. Czyli – szybko licząc – jeden mecz ekstra. Hiszpanie, którzy odpadli już EURO 2020, także kończą turniej z dodatkowym meczem w nogach. Fakt, że akurat ich wygrana była miażdżącą – 5:0 ze Słowacją – ale jednak trochę musieli się namęczyć, żeby znaleźć się tam, gdzie się znaleźli. A teraz spójrzmy na mistrzostwa świata, czyli turniej dzielący obydwie imprezy. W 2018 roku w Rosji do finału dotarła Chorwacja, która miała w nogach:

  • karne z Danią
  • karne z Rosją
  • dogrywkę z Anglią

Trzy razy 30 minut ekstra, wicemistrzostwo świata. Anglicy, ekipa z TOP 4? Dwie dogrywki na koncie. A mundial 2014 w Brazylii? Cóż, nie zaskoczymy was. Argentyna trzy razy musiała grać o awans po 90 minucie spotkania. Niemcy i Holendrzy – dwukrotnie. To o tyle ciekawe, że przeszło dekadę temu w RPA do strefy medalowej nie dotarła żadna drużyna, która miała na koncie więcej niż jedną dogrywkę. Wracając do mistrzostw Europy – w 2012 roku w Polsce i na Ukrainie było podobnie. 2008? To samo.

Wiadomo, że obecnie turniej jest większy, jest więcej rund i co za tym idzie – więcej meczów. Zastanawia jednak to, że nawet po tak wyczerpującym sezonie, po złoto może sięgnąć ekipa, która rozegra o jeden mecz więcej niż rywale. Jeśli w finale z udziałem Włochów mecz zostanie przedłużony o kolejne 30 minut, Italia wyrówna wynik Hiszpanów.

15 – dogrywek mają na koncie Hiszpanie i Włosi. To najlepsze wyniki w historii EURO

Wygląda jednak na to, że południowy po prostu mają to we krwi. Sprawdziliśmy, które drużyny najczęściej w historii mistrzostw Europy potrzebowały dodatkowych 30 minut, albo nawet rzutów karnych, żeby awansować do kolejnej rundy. Włosi biją wszystkich – aż osiem razy ich mecze trwały 120 minut. Na czterech ostatnich turniejach o mistrzostwo Europy Squadra Azzurra grała minimum jedną dogrywkę. Hiszpanie dzięki niezwykle intensywnemu EURO 2020 są na drugim miejscu w tym zestawieniu. Numer trzy? To Portugalia, czyli bohaterowie dogrywek sprzed pięciu lat. Jak widać to dwie ostatnie mistrzowskie imprezy najmocniej namieszały w tym zestawieniu.

Co ciekawe bardzo wysoko w tej klasyfikacji są Czesi. Choć z drugiej strony – czy to nas dziwi? Jasne, dopisujemy im historię Czechosłowacji z automatu, ale i tak samodzielnie czterokrotnie wychodzili z grupy, dwa razy sięgając po medal. I połowa ich wyniku to właśnie turnieje, na których okazywali się rewelacjami.

Które kraje najczęściej w historii mistrzostw Europy grały dogrywkę?

Kraj Liczba dogrywek
Włochy 8
Hiszpania, Portugalia 7
Czechy, Holandia, Francja, Niemcy 6
Anglia 4
Dania, Jugosławia, Szwajcaria 3
Chorwacja, Polska, Rosja, Szwecja, Węgry 2
Grecja, Turcja, Ukraina 1

Oczywiście my w tabeli stoimy całkiem nieźle, bo choć mamy krótką historię na EURO, to jednak w 2016 roku trochę się namęczyliśmy. Ach, tęskni się za tymi czasami. Nawet takie ekstra 30 minut z Ukrainą w 1/8 finału by się zagrało…

35 – rzutów karnych w karierze wykorzystał Jorginho

Defensywny pomocnik specjalistą od „jedenastek”? Tak, to możliwe. Jorginho to jeden z topowych wykonawców rzutów karnych na świecie. Dowiódł tego w rywalizacji z Hiszpanią, gdy wytrzymał wojnę nerwów i po wyczerpującym spotkaniu wykonał „jedenastkę” tak, jak zawsze. Na pewniaka, bez problemu pokonując bramkarza. To trafienie było już 35 w karierze Włocha z brazylijskimi korzeniami. Sekret pomocnika jest banalny – w ostatniej chwili przed strzałem patrzy na golkipera, dzięki czemu wie, w którą stroną ten się rzuca. Owszem, czasami i tak nie uda się już zmylić bramkarza, zwłaszcza jeśli ten wyczeka strzelca. Ale nawet mimo trzech spartolonych rzutów karnych w ostatnim sezonie w barwach Chelsea, zatrzymać Jorginho potrafią nieliczni. Eks-gracz Napoli tylko sześć razy pomylił się przy strzale z 11 metrów. Ani razu ta sztuka nie udała się Polakom: Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański wpuścili po bramce z rzutu karnego w starciach z Włochami.

Procent skuteczności Jorginho wynosi 84,5. Porównajmy jego liczby ze statystykami Roberta Lewandowskiego. U Polaka wygląda to tak:

  • 68 strzałów
  • 7 pomyłek
  • 89,7% strzelonych bramek

Liczby zbliżone, choć z racji na to, jak wiele prób oddał Polak – stoimy jednak po jego stronie. Co ciekawe nawet w Italii znajdziemy lepszego egzekutora „jedenastek” – Mario Balotelli był skuteczny w 88,4% przypadków. Problem w tym, że po raz ostatni strzelał z wapna trzy lata temu. Podobnie sprawa wygląda z Giuseppe Rossim, który zamienił na gola 35 z 40 prób. Ale tu za każdym razem mowa jednak o zawodnikach ofensywnych, którzy zwykle precyzję i wykończenie mają opanowane do perfekcji. A jak to robi Jorginho?

– Cóż, w takim momencie trzeba wziąć głęboki oddech i odłożyć na bok wszystkie inne sprawy – stwierdził w pomeczowym wywiadzie. Tak, jakby nie wydarzyło się nic wielkiego.

3 – mecze z drużynami z Norwegii wygrała Legia Warszawa

Historyczny bilans polsko-norweski w teorii powinien być niezły. Prawda? W końcu to kraj, który ostatni występ na wielkiej, międzynarodowej imprezie, zaliczył w 2000 roku na EURO. Wygrał tam jeden mecz i zmył się do domu. Ale liga norweska i jej przygody w pucharach to już nieco inna bajka. Co prawda w minionym sezonie ten kraj nie miał przedstawiciela w Europie – a my mieliśmy – jednak wcześniej grał w niej regularnie.

  • 2019/2020 – Rosenborg w fazie grupowej LE
  • 2018/2019 – Sarpsborg i Rosenborg w grupie LE
  • 2017/2018 – Rosenborg w grupie LE

Ładnie to wygląda na przestrzeni ostatnich kilku sezonów, a i wcześniej norweska piłka nie była chłopcem do bicia. Dlatego bilans Legii Warszawa z norweskimi klubami przesadnym zaskoczeniem nie jest.

  • 3 wygrane
  • 5 remisów
  • 2 porażki

Niby więcej zwycięstw niż porażek, ale warto zaznaczyć, że ostatnie cztery spotkania, czyli mecze z minionej dekady, nie kończyły się dla stołecznej drużyny dobrze. Dobrze byłoby przełamać tę passę dziś. Pocieszające jest to, że i pod względem bramek Polacy nie wypadają słabo. Bilans goli to 16:13 na korzyść z Legii. Oby udało się go podtrzymać!

SZYMON JANCZYK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama
Reklama