Środowe wydania gazet nie należą do najciekawszych, ale coś z nich wyciśniemy. Duszan Radolsky recenzuje Raków, a Niko Kovac najlepszą akademię w Polsce. Mamy też dywagacje “Przeglądu” o potencjalnych kadrowiczach z Ekstraklasy i wywiad z Maciejem Szczęsnym.
Sport
Czy Jorge Felix zbawi Piasta Gliwice?
Wszyscy związani ze śląskim klubem pamiętają grę Feliksa za pierwszym razem. Wtedy w 67 meczach strzelił 22 gole i zaliczył 8 asyst, dokładając nie cegiełkę, a cegłę do historycznego mistrzostwa Polski. Teraz nikt aż takich oczekiwań nie ma, ale te związane z Jorge i tak są spore. Liczą na niego nie tylko kibice i trenerzy, ale i koledzy z szatni. – Uważam, że ten transfer, to duża rzecz dla Piasta i kibiców. Jorge to superczłowiek, przyjazna osoba, świetny charakter, dobrze tutaj zapamiętany, a przede wszystkim jest bardzo dobrym piłkarzem. Liczymy na jego pomoc na boisku. Szatnia, jak każdego zawodnika, przyjęła go bardzo dobrze. U niektórych z nas, którzy jeszcze pamiętamy jego ostatni pobyt w Gliwicach, ten powrót wywołał szeroki uśmiech. Jorge nic się nie zmienił, jest tym samym człowiekiem, którym był przed wyjazdem. Liczę, że jest jeszcze lepszym piłkarzem, chociaż swoimi występami w Piaście zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko i na pewno oczekiwania względem niego są duże – podsumowuje powrót Hiszpana Jakub Czerwiński.
Duszan Radolsky oglądał z trybun mecz Rakowa ze Spartakiem. Jak go ocenia?
Panie Duszanie obserwował pan mecz Spartaka z Rakowem na stadionie w Trnawie. Jak pan ocenił to spotkanie?
– Podobała mi się pierwsza połowa tego meczu, który był ciekawy, otwarty i emocjonujący, a goście skorzystali ze swoich sytuacji i strzelili dwie bramki. Potem po przerwie skupili się już na tym, żeby trzymać wynik. Grali słabo, a Trnawa nie skorzystała z tego, żeby wykorzystać te okazje, które sobie stworzyła. Były momenty, że Raków nie potrafił wyjść z piką ze swojej połowy. To mi się w grze polskiego zespołu nie podobało, że tylko grali na utrzymanie wyniku.
Jak w Trnawie przyjęto porażkę z Rakowem?
– Trnawa to miasto futbolu. Sam się tutaj urodziłem, stąd pochodzę. Jest tutaj tradycja, atmosfera, kibice, a ta zachodnia trybuna jest zawsze pełna i zawsze dopinguje. Nawet jak Spartak grałby w III lidze, to kibice i tak przychodziliby na mecze.
A co więcej powie pan o Rakowie?
– Widziałem ich w akcji w Trnawie po raz pierwszy. Wcześniej tylko gdzieś tam słyszałem coś o ich dobrych wynikach. Z tego meczu ze Spartakiem, to muszę powiedzieć, że mam bardzo mieszane uczucia. Robiły wrażenie wyniki drużyny z Częstochowy, ich kolejne zwycięstwa, dobre pozycje w lidze, słyszałem też, że w tych meczach zapierd…., dośrodkowują, stwarzają kolejne sytuacje, ale z tego co zobaczyłem na własne oczy, to muszę powiedzieć, że byłem rozczarowany.
Wisła Płock przejęła ligowe zestawienia.
Nie o nich się jednak mówi najwięcej, a o zwycięskiej Wiśle trenera Pavola Stano. Choć w elicie brakuje polskiej Wisły numer 1, czyli tej z Krakowa, jej imienniczka z Płocka broni dobrego imienia klubu-rzeki. Jak to ujęła w swoich mediach społecznościowych sama ekstraklasa – „Wisła Płock przejęła kontrolę nad statystykami”, ponieważ w klasyfikacji kanadyjskiej (gole plus asysty) trzej najlepsi piłkarze rozgrywek są „nafciarzami”. To Davo (4 gole i 2 asysty), Rafał Wolski (3 gole i 2 asysty) oraz Kristian Vallo (2 gole i 3 asysty). Oprócz tego klub z Mazowsza nie musi na razie martwić się o kwestie minut rozegranych przez młodzieżowców, bo w lidze tylko 5 zespołów zaliczyło ich więcej – Wisła ma 453 minuty, czyli 15,1 procenta z wymaganych 3000 minut. – Końcówka wyszła, jak wyszła. Bardzo się cieszymy z wygranej – mówił po Miedzi trener „nafciarzy” Pavol Stano, nawiązując do trafień z 91 i 94 minuty. – Obiecaliśmy, że na stadionie będą emocje i również jesteśmy zadowoleni, że tak się stało. Do tego trzeba jednak dwóch drużyn i myślę, że obydwa zespoły pokazały takie fragmenty, że lepsze ekipy z lepszych lig nie musiałyby się tego wstydzić – mówił zadowolony szkoleniowiec. Wisła pod jego wodzą po raz kolejny pokazała kilka ciekawych akcji i po raz kolejny zaimponowała wymieniona wyżej trójka. Warto przypomnieć, że Stano doskonale zna Kristiana Vallo, z którym pracował, będąc wcześniej trenerem MSK Żiliny. Być może właśnie na swojego rodaka czekał w Płocku słowacki zawodnik, który obecnie przeżywa zdecydowanie swój najlepszy czas w Polsce.
W Tychach szukają przyczyny słabego startu.
Czy po drugiej przegranej na swoim boisku trener Dominik Nowak zdecyduje się na „trzęsienie składu”? Raczej się na to nie zanosi, bo po pierwsze tyski zespół cały czas jest na etapie zgrywania, a po drugie przed „trójkolorowymi” mecz wyjazdowy, a z delegacji tyszanie dwukrotnie wracali z dorobkiem punktowym. – Jako trener analizę każdej porażki zaczynam od siebie – stwierdził szkoleniowiec GKS-u. – Szukam źródła problemów w tym, co robiliśmy i wyciągam wnioski. W taktyce na pewno nie upatrywałbym przyczyn tej przegranej, bo uważam, że nic nie umknęło naszej uwadze, ale choć wszystko wiedzieliśmy, to dynamika w pojedynkach zawiodła. To zadecydowało. Musieliśmy więc wrócić do mikrocyklu i szukaliśmy odpowiedzi, żeby znaleźć nie tylko przyczyny tej diametralnej różnicy w grze na przestrzeni tygodnia, a jednocześnie odpowiednio zareagować. W Sosnowcu musimy znowu pokazać się z dobrej strony, zagrać dobrze i utrzymać formę jak najdłużej.
Ruch Chorzów – lider 1. ligi.
Warto zauważyć, że sięgnięcie po pełną pulę w wyjazdowym meczu, w którym już się przegrywa, to zawsze sztuka. Ta Ruchowi owszem, w ostatnich latach zdarzała się niejednokrotnie, ale głównie dzięki temu, że… grał na tak niskim poziomie jak makroregionalny, III-ligowy. W sezonie 2020/21, zakończonym awansem, chorzowianie pod dowództwem trenera Łukasza Berety byli w stanie odwracać losy spotkań w Pawłowicach (od 1:2 do 3:2 z Pniówkiem), Gorzowie (od 0:1 do 2:1 z Wartą), Bielsku-Białej (od 0:1 do 2:1 z Rekordem) czy Świdnicy (od 0:2 do 4:2 z Polonią). W sezonie 2019/20 zdarzyło im się to z kolei w Pucharze Polski (od 0:1 do 2:1 ze Skrą Częstochowa). Ale nie dokonali tego ani w I-ligowym sezonie 2017/18, ani II-ligowym 2018/19. Na szczeblu centralnym zdarzyło im się to wcześniej blisko 6 lat temu, jeszcze w ekstraklasie. Konfrontację z Wisłą Kraków zaczęli od starty bramki już w 5 minucie (jak w poniedziałek w Rzeszowie), do ich siatki trafił Mateusz Zachara. Potem odpowiedzieli Mariusz Stępiński i Paweł Oleksy, dlatego wywieźli spod Wawelu 3 punkty.
Super Express
Talent z najlepszej polskiej akademii musi się uczyć piłki od nowa. Brutalna ocena Kamińskiego przez Kovaca.
– Na pewno nauka piłkarska musi wyprzedzić naukę języka, bo nie chcę dopuścić, by Kamiński wracał do złych nawyków, które przyswoił sobie w Polsce. Teraz, gdy Kuba znalazł się w Wolfsburgu, musi te wszystkie przywary, które pewnie nabył jeszcze w wieku juniorskim, szybko zlikwidować – powiedział Chorwat. […] – W tej chwili barierą jest dla niego nieznajomość języka niemieckiego. Próbujemy ją obchodzić. Grupie, która nie posługuje się niemieckim, tłumaczymy ćwiczenia na język angielski – powiedział Kovač.
Fakt
Co mówi nam mowa ciała Roberta Lewandowskiego?
A poza uśmiechem i radosnymi gestami co jeszcze można wyczytać z mowy ciała naszego piłkarza?
Jest tego sporo. W momencie, gdy jesteśmy zestresowani, coś nas uwiera lub myślimy o czymś mało przyjemnym, to w naturalny sposób nasze ciało się usztywnia. I za tym idą konkretne gesty – wycofania oraz zamknięcia się. Tak było też z Robertem, który często chował się za swoimi rękami albo je krzyżował. Było widać, że jest delikatnie wycofany. Teraz jest inaczej. Nasz piłkarz długo rozmawiał, szeroko się uśmiechał i co najważniejsze, nie było gestów świadczących o tym, że coś jest nie tak. Już sam fakt, że był w stanie spokojnie stać, bez tej swojej zamrożonej postawy, dużo mówi. Do tego trzeba dodać pokaz żonglerki piłką. Robert musiał się czuć komfortowo i dobrze, żeby zrobić taką pokazówkę.
Grzegorz Lato o Meksyku.
Ostatnio w domu odwiedziła pana ekipa telewizji meksykańskiej. Długo u pana zabawili?
Kilka dni. Powspominaliśmy stare czasy, ale przede wszystkim rozmawialiśmy o listopadowym meczu Polska – Meksyk na mistrzostwach świata w Katarze. Pytali, jaki będzie wynik. Odpowiedziałem, że z racji tego, że spędziłem u nich fantastyczne dwa lata, chciałbym, żeby z grupy wyszły obie drużyny, a do domu wrócili piłkarze Argentyny i Arabii Saudyjskiej. Ale to raczej mało prawdopodobne…
Tym bardziej że Meksykanie w meczach towarzyskich totalnie zawodzą.
To nic nie znaczy. My przed mundialem w 1974 roku też w sparingach cieniowaliśmy, a potem nie było na nas mocnych. Mistrzostwa świata w każdym zawodniku wywołują dodatkowe siły, adrenalinę, ambicję. Nie sugerujmy się wynikami test-spotkań. Meksyk w Katarze będzie mocny.
Przegląd Sportowy
Dywagacje o tym, kogo powoływać z Ekstraklasy. Oceniają Podoliński i Mielcarski.
– Nie mamy Modera, Bielik wraca po kolejnej kontuzji, trzeba więc szukać alternatyw – twierdzi były trener i, pamiętając o Szymonie Żurkowskiem, wymienia dwa nazwiska właśnie z polskiej ligi. Wskazuje na Damiana Dąbrowskiego z Pogoni Szczecin i Bena Ledermana z Rakowa. – Nie oceniałbym zawodników na podstawie tego, co się dzieje obecnie, a patrzył na to, kto przez ostatni rok udowodnił swoją wartość. Dąbrowski był dla mnie absolutnym reżyserem, kreatorem wszystkiego dobrego, co działo się w Pogoni. Mamy bardzo niewielu piłkarzy, którzy tak jak on potrafi ą regulować tempo gry. Sporo jest zawodników biegających, dobrze broniących, ale za mało kreatorów, szczególnie w środku pola. Widziałbym go obok Grześka Krychowiaka, a przed nimi Piotrka Zielińskiego. Damian nieźle broni, Grzesiek dobrze uzupełnia, schodzi po piłkę. Myślę, że stanowiliby monolit – argumentuje Podoliński. […] – Myślę, że Dąbrowski jest tak samo blisko powołania, jak Kamil Pestka, który w czerwcu był już z tą drużyną na zgrupowaniu. Damian znaczy solidność. Nawet gdy zagra nieco słabiej, to jest wiodącą postacią Pogoni – zgadza się z przedmówcą w tej kwestii. Ale już nie w kolejnej. Na liście powołanych nie widziałby Ledermana. – Za wcześnie. Z Benem jest podobnie jak z Rafałem Wolskim. Potrzebują jednego kompletnego sezonu, z liczbami, które pokażą, że stać ich na ostanie podanie – argumentuje ekspert Canal Plus. Mielcarski przywołał nazwisko Wolskiego, który początek sezonu ma wyśmienity. Pierwsze miejsce w tabeli Wisły Płock to w dużej mierze jego zasługa: po czterech spotkaniach ma w dorobku trzy gole i trzy asysty. Nie jest to nowa twarz w polskiej piłce, w reprezentacji sprawdzał go 10 lat temu już Franciszek Smuda. Stracił jednak wiele czasu z powodu kontuzji kolan. – Zdrowy Rafał to absolutny artysta.
Maciej Szczęsny wspomina grę dla Legii i Widzewa.
Bez problemów odszedł pan z Legii?
Po kolejnym piśmie od prawnika, Legia zrozumiała, że nie ma szans, bym postawił w niej nogę jako jej piłkarz. Byłem gotowy iść na bezrobocie, skończyć grać albo odczekać karencję, którą klub – mimo iż nie byłem z nim związany umową – mógł na mnie nałożyć. Początki w Widzewie miałem trudne. W jednym z pierwszych sparingów za moją bramką stał pan, który z regularnością kukułki, co 90 sekund, krzyczał: „Szczęsny, ty ch…”. W pierwszych meczach zagrałem bardzo dobrze, pokazałem charakter i szybko poczułem się jak u siebie.
W drugiej połowie lat 90. Legia i Widzew przerastały ligę.
Te kluby to była jedna prędkość, inne poruszały się w tempie żółwia. Lepiej, kiedy jest więcej silnych, wyrównanych klubów na wysokim poziomie. Dziś sporo drużyn prezentuje mniej więcej podobny poziom, ale marny. Gdyby teraz ktoś musiał się zderzyć z takimi klubami, jak my wtedy w walce o Ligę Mistrzów (IFK Göteborg i Bröndby – przyp. red.), to dopiero poznałyby różnicę prędkości. Mecze Legii i Widzewa zawsze były zacięte, decydowały o trofeach. To była „święta wojna” także ze względu na animozje kibiców, co mi się nigdy nie podobało i czego nie lubiłem. Nie cierpiałem, jak tzw. kibice Legii po drodze z Łodzi rozpieprzali stacje benzynowe na ziemi łódzkiej ani tego, jak po meczu w Warszawie, który zagrałem w barwach Widzewa, kibice i część piłkarzy tego klubu śpiewała obraźliwe piosenki pod adresem Legii i warszawiaków. Trzymałem się z dala, bo nie uważałem tego za zachowanie sportowe.
Pan nigdy nie śpiewał?
Absolutnie. Pewne rzeczy piłkarzowi i sportowcowi nie przystoją. Nie tylko dlatego, że nigdy nie wie, kogo i gdzie spotka na swojej drodze. W sercu można być kibicem klubu, ale należy trzymać się z dala od szowinizmu. Ja nigdy bym się nie wspinał po parkanie jak małpa na meczu swojego klubu. A widziałem i takie obrazki w wydaniu czynnego piłkarza.
Raków przed rewanżem Ligi Konferencji.
Tym razem obie drużyny raczej nie będą musiały mierzyć się z dodatkowym przeciwnikiem, jakim na Słowacji był potworny upał. Przyp o m n i j m y, że podczas pierwszej połowy termometry wskazywały 35 stopni, a szkoleniowiec Rakowa polecił rezerwowym zawodnikom pozostać w szatni. W czwartek w godzinach meczu ma być maksymalnie 21 stopni. Słowacy w pierwszym meczu zachwycali się Ivim Lopezem. Zdaniem trenera Gašparika to właśnie Hiszpan robił na boisku różnicę między zespołami i nie miał na myśli jedynie jego dwóch goli. To niejedyne atuty, które Słowak chwalił po meczu w częstochowskiej ekipie. – W europejskich pucharach trzeba grać przede wszystkim efektywnie. Raków potrafi ł sytuacje wykorzystać i to dało mu wygraną. Jest tam trzech wysokich stoperów, którzy mieli większą jakość w grze. Przez to też dużo zagrań nam nie wychodziło – komentował trener drużyny z Trnawy.
fot. Newspix