Reklama

PRASA. “Chcemy grać piłką, a na takich murawach jak w Gliwicach czy Radomiu było to trudne”

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2022, 09:21 • 9 min czytania 4 komentarze

Sobotnia prasa to miks tematów polskich i zagranicznych, ale brakuje materiału wybijającego się ponad resztę. 

PRASA. “Chcemy grać piłką, a na takich murawach jak w Gliwicach czy Radomiu było to trudne”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Mario Malocą z Lechii Gdańsk.

Będzie jeszcze wyjazd do Lubina, gdzie będzie można zobaczyć znajome twarze. Z Bartoszem Kopaczem niejednokrotnie tworzył duet stoperów.

Tak, poza tym jest tam cały sztab szkoleniowy z Lechii. Teraz jednak skupiamy się na sobotnim meczu. Odkąd Warta zmieniła trenera, to gra bardzo dobrze. Spodziewam się trudnego spotkania, ale jeśli wygraliśmy na wyjeździe, to musimy wygrać u siebie.

Reklama

Wiosną ważnymi postaciami Warty są napastnicy. Frank Castaneda cechuje się bardziej zwrotnością i szybkością, z kolei Adam Zrelak lubi pójść w zwarcie, lubi powalczyć o górną piłkę. Przeciwko jakim napastnikom woli pan grać?

Zarówno Zrelak, jak i Castaneda, to bardzo dobrzy napastnicy. Słowaka znam jeszcze z niemieckiej 2.Bundesligi. Ja grałem w Greuther Fürth, Zrelak w Norymberdze, rywalizowaliśmy w starciu derbowym. Wygrałem je, co też jest ważne! O Castanedzie mogę mniej powiedzieć, natomiast wiem, że jest szybki. Osobiście wolę grać z tego typu napastnikami niż z silnym fizycznie, ale jeśli ja sobie nie poradzę, to Michał Nalepa da radę. Mamy podział obowiązków, on walczy, a ja biegam. Dla mnie Zrelak jest w gronie trzech, może czterech najlepszych napastników w ekstraklasie. Będzie ciężko, ale damy radę.

Dlaczego pańskim zdaniem gra Lechii u siebie i na wyjeździe tak mocno się od siebie różniła?

Na każdy mecz jesteśmy przygotowani tak samo. Może brzmi to, jak wymówka, ale stan boisk też ma spore znaczenie. Nie ukrywamy, że chcemy grać piłką, a na takiej murawie, jak ta w Gliwicach trudno nią operować. Straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, w Radomiu też zagraliśmy słabo. W Zabrzu był dobry stadion i dobre boisko, co przełożyło się na wygraną! Ma pan rację, że przełamaliśmy się w odpowiednim momencie, bo nieco odskoczyliśmy od grupy pościgowej. Mam nadzieję, że wkrótce każdy zapomni o naszej złej serii wyjazdowej.

W hicie 29. kolejki Fortuna I ligi Korona Kielce podejmie Arkę Gdynia. Będzie to sentymentalny mecz dla Leszka Ojrzyńskiego.

Reklama

(…) Zmienili się więc ludzie w szatni, ale nie zmieniło się jedno – u Ojrzyńskiego trzeba ciężko pracować na treningach. Bez tego nie ma co myśleć o grze. No i nadal jest świetnym motywatorem. Tak zresztą było od zawsze. Przemowy ma dobrane pod konkretny mecz. Każdy słucha ich z uwagą, bo Ojrzyńskiego nie da się nie słuchać. Przed jednym z meczów Korona miała zgrupowanie w jednym z kieleckich hoteli. Następnego dnia trener nawiązał na odprawie do jego lokalizacji

 – Wojtek Szczepaniak. To przy ulicy jego imienia trenujemy. Hotel, w którym dziś spaliśmy, w fajnych warunkach, jest w lesie, w którym Szczepaniak ukrywał się przed wrogiem, by walczyć o ojczyznę. Miał w sercu Kielce, miał w sercu ten region i za niego umarł. Jemu za to nie płacili. My też mamy mieć w sercu Kielce, ten klub. Im nie płacili za to, że walczyli, nam za grę płacą. Takie mamy życie, dlatego dziś trzeba wyjść i wygrać – mówił. Korona wygrała 2:1.

To właśnie jego umiejętności motywacyjne, obok tych szkoleniowych, zaważyły na tym, że ponownie zatrudniono go w Koronie. – W rundzie wiosennej gramy same finały. Wiem, jak działa trener i wiem, że właśnie takiego człowieka nam potrzeba – mówił nam Paweł Golański, dyrektor sportowy klubu. Obaj znają się doskonale, bo Golański był jednym z członków Bandy Świrów. – To nie ma wpływu na nasze dzisiejsze relacje. Nadal są bardzo dobre, merytoryczne – przekonuje dyrektor sportowy.

Czas na Magazyn Lig Zagranicznych.

Drużyna Roberta Lewandowskiego już w sobotę może zapewnić sobie kolejne mistrzostwo.

Takiej serii jeszcze nikt w czołowych ligach Europy nie miał. Jeśli Bayern pokona Borussię Dortmund, to już dziś zagwarantuje sobie tytuł po raz dziesiąty z rzędu. Dotąd z dziewięcioma nie miał sobie równych w Niemczech, ale w pięciu najmocniejszych ligach Europy dzielił miano rekordzisty z Juventusem. Do europejskiego rekordu 14 kolejnych tytułów łotewskiego Skonto Ryga i gibraltarskiego Lincoln Red Imps będzie brakować jeszcze czterech triumfów.

Dziesiąty tytuł mistrzowski w Bundeslidze wywalczy też Robert Lewandowski, tyle że dwa pierwsze zdobył z Borussią, a od 2014 roku gra w Bayernie i co sezon triumfuje z nim w lidze. Tym samym awansuje na drugie miejsce ex aequo z Davidem Alabą i Manuelem Neuerem na liście piłkarzy z największą liczbą mistrzowskich tytułów w historii Bundesligi. Wyprzedzać go będzie tylko Thomas Müller, który wygra Bundesligę po raz jedenasty. Dla porównania, legendarni Franz Beckenbauer i Gerd Müller zdobyli w karierze odpowiednio pięć i cztery mistrzowskie tytuły. Ten drugi wszystkie z Bayernem, a słynny Cesarz wywalczył cztery mistrzostwa z monachijską ekipą i jedno z Hamburger SV. Czyli Lewandowski będzie miał więcej tytułów niż oni razem wzięci.

To, że Bayern wywalczy mistrzostwo, jest tylko kwestią czasu, ale oczywiście wszyscy w klubie marzą, by móc świętować już teraz. – To szczególna motywacja, by wygrać z Borussią Dortmund, z bezpośrednim rywalem, na własnym stadionie, przy komplecie publiczności. Nie mogę się doczekać, kiedy w wieku 34 lat po raz pierwszy będę mógł trzymać w ręku trofeum. Mam nadzieję, że zawodnicy są odpowiednio zmotywowani. Jeśli tytuł lub zwycięstwa stają się normą, to nie jesteś już we właściwym miejscu – powiedział trener Julian Nagelsmann. On znajduje się jednak w innej sytuacji niż jego piłkarze, bo mistrzem nie był, a jedyne trofeum, jakie dotąd zdobył, to Superpuchar Niemiec. Dla zawodników, zwłaszcza tych związanych od dawna z klubem, to coś oczywistego.

Żaden z następców sir Alexa Fergusona w Manchesterze United nie mierzył się z tak ogromnym wyzwaniem jak Erik ten Hag. Bo Holender ma do posprzątania największy bałagan. Wyzwań nie brakuje.

POKAZAĆ, KTO JEST SZEFEM

Do Manchesteru United nie przyszła trenerska supergwiazda, która od pierwszego wejścia do szatni może liczyć na szacunek piłkarzy. Ten Hag, który nigdy do tej pory nie pracował jako samodzielny trener w klubie z europejskiej czołówki, na ten respekt musi zapracować. Zwłaszcza, że – jeśli wierzyć temu, co pisze dziennik „Telegraph” – nominacja Holendra wywołała w szatni mieszane uczucia, bo piłkarze woleli pracować z Mauricio Pochettino. To jest prawdopodobnie jedyny zarzut wobec 52-latka – że nigdy nie musiał zarządzać zawodnikami pokroju Ronaldo. Dzisiejsza szatni MU to zbiór indywidualności, z których nowy szkoleniowiec ponownie musi stworzyć zdyscyplinowaną drużynę. Ten Hag powinien szybko nakreślić swoje zasady, nie może się też bać odważnych decyzji (przykładem może służyć Pep Guardiola, który w Manchesterze City na dzień dobry pozbył się zasłużonego bramkarza Joe Harta). Ale menedżer do tego wszystkiego potrzebuje wsparcia swoich szefów. Nie może się powtórzyć sytuacja z czasów Jose Mourinho, kiedy w jego konflikcie z Paulem Pogbą i Anthonym Martialem, zarząd MU stanął po stronie piłkarzy. To był początek końca Portugalczyka na Old Trafford.

Artur Wichniarek o sytuacji Roberta Lewandowskiego w Bayernie.

Osobnym tematem jest umowa dla Lewandowskiego. To sprawa szeroko omawiana, stale się o niej dyskutuje. W Kickerze przeprowadzono sondę wśród czytelników, czy Bayern za wszelką cenę ma przedłużyć kontrakt z Polakiem. 51,7 procent czytelników opowiedziała się za tym, żeby Robert został w Monachium, a ponad 48 procent, że niekoniecznie. Widać, że niemiecki świat piłkarski jest w tej kwestii podzielony. Hasło nie ma ludzi niezastąpionych funkcjonuje także w tym wypadku. Bayern chciałby pracować z Robertem dalej, ale nie na pewno za wszelką cenę.

SPORT

Czas pędzi jak szalony… – zamyśla się trener GKS-u Katowice Rafał Górak, który przy okazji niedzielnych derbów w Tychach poprowadzi GieKSę w meczu ligowym już po raz setny (!), odkąd w 2019 roku wrócił na Bukową.

W rozgrywkach 2019/20 GKS rozegrał 34 mecze sezonu zasadniczego oraz przegrany półfinał barażu o I ligę ze Stalą Rzeszów. Rok później w II lidze odbyło się 36 kolejek, które dały katowiczanom awans. Teraz za nimi 28 serii gier I-ligowych. 35, 36, 28… To razem daje liczbę 99 meczów pod wodzą Rafała Góraka, w których drużyna 46-krotnie wygrywała, 23-krotnie remisowała i 30-krotnie przegrywała, przy bramkach 157:126.

Od początku drugiej kadencji szkoleniowca z Bytomia przy Bukowej ostało się już tylko 8 zawodników, którzy latem 2019 zaczynali premierowy sezon II-ligowy: Adrian Błąd, Grzegorz Janiszewski, Arkadiusz Jędrych, Grzegorz Rogala, Patryk Szwedzik, Marcin Urynowicz, Zbigniew Wojciechowski i Arkadiusz Woźniak. Na półmetku tamtych rozgrywek ze Skry Częstochowa – via Raków – sprowadzono jeszcze Daniana Pawłasa, walczącego o miejsce na lewym skrzydle do dziś. Przez te niecałe 3 lata Górak skorzystał w 99 meczach z 43 zawodników. Nie tak wiele, co świadczy o stabilizacji, jaka zapanowała w Katowicach i panuje nawet w trudniejszych chwilach.

Piotr Jawny tłumaczy się z braku zwycięstw Podbeskidzia na wiosnę.

Jak to jest, że Podbeskidzie gra słabiej w pierwszych, a lepiej w drugich połowach? Widać to choćby po strzelonych golach. 6 z 7 bramek zdobyliście w tym roku po przerwach.

– Nie ma na to recepty. Nie widzę wielkiej różnicy w naszej grze między pierwszą a drugą połową. Gramy tak samo. Nasz styl gry w ataku polega na kruszeniu muru stworzonego przez przeciwnika i jest jasne, że rywal stwarza większe przestrzenie, kiedy jest zmęczony. Wtedy jest więcej możliwości w ataku i gra się łatwiej. Gdy przeciwnik jest świeży, łatwiej mu się bronić, a nam trudniej atakować. Tak jest na całym świecie. Często jest tak, że lepsze zespoły swoją przewagę dokumentują w drugich połowach.

Wasz najbliższy rywal jest jednym z najbardziej nieobliczalnych zespołów w I lidze.

– Zgadza się. To nieprzewidywalny zespół. Oglądając jego mecze można odnieść wrażenie, że może się wszystko wydarzyć. Stomil potrafi uprzykrzać grę przeciwnikowi. W tym najlepszym drużynom, a najlepszym przykładem jest zwycięstwo z Miedzią. Przegrała oba mecze. Nasz mecz jesienny też był dziwny. Prowadziliśmy 3:0, a mogło być wyżej. Nagły zryw olsztynian spowodował, że straciliśmy dwa gole i blisko było wyrównania. Nowy trener wprowadził większą dyscyplinę w defensywie. To będzie trudne spotkanie, będzie mniej miejsca. Potrzebna będzie bardzo duża cierpliwość. Chcemy strzelać gole od początku, ale to nie jest proste.

SUPER EXPRESS

Jacek Krzynówek przed hitem Bayern – BVB.

– Wspomniał pan na wstępie o zawirowaniach z umowami gwiazd Bayernu. Jak mistrz Niemiec postąpi z Lewandowskim?

– Pierwsze, co władze klubu powinny zrobić, to przedłużyć umowę z Lewandowskim, a nie ustawiać go w kolejce, bo jest jeszcze Neuer czy Mueller. Robert zasługuje na szacunek. Jak masz najlepszego piłkarza świata, to musisz zrobić wszystko, aby zatrzymać takiego gościa u siebie. Powinieneś przynajmniej próbować.

– Wiek „Lewego” jest problemem?

– Robert prowadzi się profesjonalnie, dba i zna swój organizm. Wiek mu nie przeszkadza w grze, bo przez cały czas jest na topie i pokazuje klasę. Przecież gra non stop, unika urazów, które wykluczałyby go na dłuższy czas. Dla przykładu młody Haaland w tym sezonie trochę czasu poświęcił na leczenie.

– Lewandowski zostanie w Bayernie?

– Najważniejsze, żeby był zdrowy i dalej skuteczny. Obstawiam, że mimo wszystko zostanie w Bayernie. Przecież gwarantuje w sezonie minimum 30 goli, i to tylko w Bundeslidze. I ot tak Bayern pozwoliłby sobie na stratę takiego piłkarza?

Marek Jóźwiak chwali Iviego Lopeza.

– Ivi Lopez pracuje na miano piłkarza sezonu?

– To dobry zawodnik na naszą ligę, który ma w sobie to coś, czego brakuje większości graczy. Atutów ma dużo. Jest skuteczny. Ponadto jego silną stroną są stałe fragmenty, drybling, gra prawą i lewą nogą, a do tego wykończenie. Hiszpan ma taki luz południowca. Nie przejmuje się tym, że straci piłkę, że coś mu nie wyjdzie. Gdy nawet Raków gra słabiej, to on w każdym momencie może przechylić szalę na korzyść swojego zespołu.

– Mocno do tego pracuje w obronie.

– Dokładnie. Trener Marek Papszun zaszczepił w nim gen walki w defensywie, co rzadko się zdarza u Hiszpanów grających w ekstraklasie i walczących o miano MVP sezonu. Pamięta pan Carlitosa? Proszę porównać sobie, jak on grał w defensywie. Z Pogonią Ivi Lopez walczył, wracał, odbierał piłki. To bardzo pozytywne. Widać, że bardziej od zdobycia korony króla strzelców chce zostać mistrzem.

Fot.

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...