Reklama

PRASA. Trzy dylematy Michniewicza – stoper, wahadło i Krychowiak

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

24 marca 2022, 07:05 • 10 min czytania 6 komentarzy

– Przed rozpoczęciem zgrupowania Michniewicz mówił, że waha się w dwóch przypadkach. Nie jest przekonany, kto powinien zagrać na półlewym stoperze i na lewym wahadle. Tak myślał nowy selekcjoner jeszcze w niedzielę. Czy podczas kilku dni treningów coś się zmieniło? – Doszedł trzeci dylemat. Wcześniej znakiem zapytania nie byłby Grzegorz Krychowiak, ale po ostatnich wydarzeniach brakuje mu występów. Jesteśmy ciekawi, w jakiej jest dyspozycji – mówi trener. Krychowiak w minioną niedzielę zadebiutował w barwach AEK Ateny – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Trzy dylematy Michniewicza – stoper, wahadło i Krychowiak

„SPORT”

Trwa walka o jedno z trzech miejsc na środku defensywy. Chętnych do gry wielu, ale kto wywalczy sobie minuty?

Biorąc pod uwagę fakt, że w kadrze powołanej przez Michniewicza na dwa najbliższe spotkania znalazło się aż 31 piłkarzy, to ustalenie składu na dzisiejszy mecz przypomina raczej wróżenie z fusów. Selekcjoner powołał przynajmniej po dwóch zawodników na każdą pozycję. Mecz w Glasgow będzie niezwykle istotny dla środkowych obrońców. Wiadomo, że będziemy grać trójką stoperów, zarówno dziś, jak i we wtorek. Kamil Glik i Jan Bednarek wydają się pewniakami na finał baraży. Który z zawodników uzupełni tercet? Kandydatów jest co najmniej czterech, a nawet pięciu. Chodzi o Marcina Kamińskiego, Mateusza Wieteskę, Bartosza Salamona i Michała Helika, a także o Krystiana Bielika. Ostatni z wymienionych w klubie gra na pozycji defensywnego pomocnika, ale w przeszłości zdarzało mu się występować na środku obrony. Właśnie na tej pozycji grał u Michniewicza w reprezentacji młodzieżowej, również podczas mistrzostw Europy w 2019 roku we Włoszech. I radził sobie bardzo dobrze, bo nie tylko umiejętnie zarządzał linią defensywną, ale również strzelał bramki. Innym z zawodników tamtego tercetu środkowych obrońców był Wieteska.

Antoni Piechniczek mówi, że jakkolwiek by Michniewicz zagrał ze Szkocją, to i tak będzie blefował. Optyka rywali jest po stronie selekcjonera.

Reklama

Jak trudne zadanie dziś ma Michniewicz? Z jednej strony ze Szkocją musi coś przećwiczyć, poszukać odpowiedzi na kilka pytań, a z drugiej strony nie odkrywać się przed rywalem w barażu.

– Ale przecież taką nieodkrytą kartą samą w sobie jest trener Michniewicz! Nawet gdyby zagrał ze Szkocją tak, jak zamierza ze Szwecją czy Czechami, to oni odkryją się bardziej. Muszą grać na maksa. Najważniejszy mecz dla Szwedów jest z Czechami. Czechów – ze Szwedami. Oni dopiero potem mogą się zastanawiać, co z tą Polską. W normalnych okolicznościach my też nie myślelibyśmy o niczym innym niż meczu z Rosją. Michniewicz nie musi się obawiać o żadne odkryte karty. Cokolwiek zagra – to blefuje. Przeciwnik uzna, że może zagrać z nim tak, jak ze Szkocją. Ale nie musi. W moim przekonaniu w czwartek co najmniej przez 45 minut powinien spróbować optymalnego zestawienia. Ten z ponad 30-osobowej grupy piłkarzy, kto nie zagra ani minuty ze Szkocją, nie powinien się spodziewać udziału w barażu.

Co z Robertem Lewandowskim? Wystawiać go w towarzyskim spotkaniu?

– Dla dobrego poczucia Lewandowskiego i drużyny – wystawiłbym go. Zastanowiłbym się, czy ma wejść z ławki, czy zacząć. Tak chyba byłoby najrozsądniej. Dać mu 30 minut, ściągnąć bez względu na to, jak ułoży się wynik. Niech to będzie dla niego przetarcie, rozruch, przećwiczenie pewnych założeń. Wtedy nikt nie zarzuci nowemu selekcjonerowi, że nie ćwiczył, że nie poszukał logicznego rozwiązania, a zarazem dał odpocząć. Niech Robert uważa, niech nie idzie do piłek beznadziejnych, by nie odnieść przypadkowej kontuzji. Niech gra ostrożnie, krótko mówiąc. Musi się też dobrze nastawić. Potraktować takie 30-45 minut jak sprinter finałowy bieg na 100 metrów. To nie imieniny u cioci.

Problemy z samolotem, problemy z kontuzjami… Czesi nie są w idealnej sytuacji przed walką o finał barażów.

Reklama

Zresztą w ogóle selekcjoner Jaroslav Silhavy musiał się nieźle nagłowić, bo – łącznie z listą rezerwową – pierwotnie rozesłał na baraże aż… 43 powołania. Oczywiście połowę piłkarzy potem odrzucił, ale musiał być przygotowany na problemy zdrowotne, których jego zawodnicy mieli multum. Schick być może wróci na potencjalny finał, ale podobne znaki zapytania stały przy kilku innych piłkarzach. W trakcie zgrupowania z gry wypadł np. pochodzący z czeskiej części Górnego Śląska bramkarz Jiri Pavlenka. Z kolei nawet na wstępnych listach nie znalazły się nazwiska: Vladimira Coufala, Ondreja Celustki, Tomasa Kalasa czy Jana Borila. Jak bardzo wielka to strata, niech pokaże fakt, że podczas zeszłorocznych mistrzostw Europy czteroosobowy blok defensywny… składał się właśnie z tych graczy. Czechów czeka więc szalenie trudne zadanie. Szwedzi mają mocne argumenty, które stawiają ich w roli faworyta. Że jednak nie warto skreślać „Lwów”, nie trzeba chyba nikomu mówić. Zepsucie samolotu pokazało z jednej strony, że biednemu zawsze wiatr w oczy. Z drugiej… mogło ucieszyć naszych sąsiadów. Na Euro przed meczem z Holandią również doszło do awarii samolotu, co spowodowało półdniowe opóźnienie reprezentacji. Na intensywnym turnieju to bardzo dużo czasu. Mimo tego Czechy pokonały faworytów 2:0 i awansowały do ćwierćfinału.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Trzy dylematy Michniewicza: półlewy stoper, lewy wahadłowy i środkowy pomocnik. Pod znakiem zapytania gra Krychowiaka. „PS” typuje taki skład: Szczesny – Bednarek, Glik, Kamiński – Cash, Krychowiak, Moder, Reca – Zieliński, Szymański – Milik.

Przed rozpoczęciem zgrupowania Michniewicz mówił, że waha się w dwóch przypadkach. Nie jest przekonany, kto powinien zagrać na półlewym stoperze i na lewym wahadle. Tak myślał nowy selekcjoner jeszcze w niedzielę. Czy podczas kilku dni treningów coś się zmieniło? – Doszedł trzeci dylemat. Wcześniej znakiem zapytania nie byłby Grzegorz Krychowiak, ale po ostatnich wydarzeniach brakuje mu występów. Jesteśmy ciekawi, w jakiej jest dyspozycji – mówi trener. Krychowiak w minioną niedzielę zadebiutował w barwach AEK Ateny. Wyszedł w oficjalnym meczu na boisko po długiej przerwie, wcześniej mecz o punkty rozegrał 5 grudnia. – I to moim zdaniem jest jedyna wątpliwość, jaką może mieć Michniewicz – były reprezentant Polski Jakub Wawrzyniak nie wierzy, że nowy selekcjoner nie wie, kogo wystawić na pozostałych pozycjach. Zgadza się jednak, że spotkanie w Glasgow pokaże, czy trener może liczyć na zawodnika, który od wielu lat stanowi fi lar kadry. – Jeśli okaże się, że zagramy ze Szwecją, to taki piłkarz jak Grzesiek byłby bardzo potrzebny. Szwedzi nie mają problemu, by oddać pole przeciwnikowi, są pragmatyczni, wyrachowani. W takim meczu Krychowiak i jego odpowiedzialność jest bardzo potrzebna. Ale aby ją zaprezentować, musi być w formie. Zobaczymy w czwartek, czy taką faktycznie teraz prezentuje – mówi Wawrzyniak. Michniewicz zapowiada, że dokona sześciu zmian, że na wielu pozycjach chce zobaczyć dwóch zawodników. Jeśli okaże się, że Krychowiak nie daje wystarczającego bezpieczeństwa w środku pola, pierwszym, by wskoczyć do gry, jest Krystian Bielik. – Widać, że dojrzał. We wtorek ćwiczyliśmy stałe fragmenty gry, w których świetnie się odnajdywał, zdobył piękną bramkę. To olbrzymi atut tego zawodnika. Jego sytuacja jest łatwa i trudna, bo jeśli Krychowiak będzie w formie, to on zagra w barażu, ale jeśli nie, to szanse Krystiana rosną – przyznaje Michniewicz.

Rozmowa z Dariuszem Adamczukiem, dziś dyrektorem sportowym Pogoni, o tym, jak wyglądała liga szkocka za czasów jego gry w tym kraju.

Siepacze, drwale, rugbiści – tak się mówiło o piłkarzach z ligi szkockiej . Przesada?

Ogólnie, aby grać na Wyspach, trzeba mieć zdrowie do biegania i twardej walki. Z tym, że to się zmienia. Dzisiaj w lidze angielskiej występują zawodnicy nie tylko doskonale przygotowani pod względem fizycznym, ale też świetnie wyszkoleni technicznie, najlepsi na świecie. Ale gdy oglądam mecze ligi szkockiej, niekoniecznie z udziałem czołowych drużyn, ciągle widzę, że swoje musisz wybiegać. No i sędziowie już w trampkarskiej piłce przymykają oko na drobniejsze faule. Może dla kogoś wbrew pozorom nawet w twardych faulach nie ma złośliwości i nie ma płaczu. Gdy tam grałem, nie było tak, że po każdym meczu ktoś miał zerwane więzadła. Sfaulujesz, poklepiesz po plecach, gramy dalej.

Pana przejście do Rangersów było znaczącym wydarzeniem w lidze szkockiej?

Jedynie o tyle, że chciał mnie również Celtic, więc media interesowały się, co z tego wyniknie. Nie byłem jednak gwiazdą ligi. Przychodziłem do klubu, w którym grali bardziej znani ode mnie piłkarze – Stefan Klos, Giovanni van Bronckhorst, Andriej Kanczelskis, Lorenzo Amoruso, Claudio Reyna, Jörg Albertz.

A na ławce sam Dick Advocaat…

To był chłodny trener, który nie prowadził zbyt długich rozmów z zawodnikami, trzymał nas bardziej na dystans.

Rangersi tradycyjnie uważani są za klub protestancki, a Celtic za katolicki. Odczuwał pan podział?

Znałem historię, lecz w naszym funkcjonowaniu nie miało to żadnego znaczenia. Dawno temu owszem – potem prezydenci obu klubów starali się wyciszać takie emocje. Wojna religijna, oczywiście w dużej przenośni, była tylko na boisku. Medialny temat. Mieszkałem bliżej stadionu Celtiku, czasem poszedłem z dziećmi w tamtych okolicach do kina i nigdy nie miałem żadnych incydentów. Tak samo było w Dundee. Wprawdzie zawsze znajdzie się jakiś głupek, żeby sprowokować, ale mnie to nie spotkało.

Intrygująca historia Jana Stepka, prezesa Hamilton Academical. Urodził się w Polsce, był zesłany do łagru, przez Iran trafił do Szkocji, zbił fortunę, ale nie zapomniał o Polsce.

W tamtym czasie zaczął robić interesy w Polsce. Dzięki rodzinie, która została w kraju, wiedział, z jakimi problemami boryka się wasza gospodarka. Sprzeciwiał się komunistycznemu reżimowi, ale chciał pokazać polskiemu rządowi, że podejście wolnorynkowe może tylko pomóc rodakom. Wierzył, że kropla drąży skałę i dzięki takim działaniom Polska delikatnie przesuwałaby się w kierunku Zachodu. W kierunku otwartego, demokratycznego państwa. Rozmawiał więc o możliwości zakupu przez Hamilton Academical kilku zawodników wysokiej klasy, choć może już trochę po czasach ich świetności. Wierzył, że w ten sposób może zapewnić klubowi piłkarzy o znacznie wyższym poziomie niż dostępni na szkockim lub brytyjskim rynku transferowym. W 1971 r. sięgnął po trzech Polaków: Alfreda Olka, Witolda Szygułę i Romana Strzałkowskiego. To był pierwszy przypadek, by klub z Wielkiej Brytanii sprowadził piłkarzy zza Żelaznej Kurtyny. Widziałem ich w akcji i byli świetni. Wydaje mi się, że na początku mieszkali nawet w domu mojego ojca. Legenda głosi, że tata zapłacił za nich pralkami. Nie wiem, niestety, czy to prawda, ale brzmi wiarygodnie. I prawdopodobnie do Polski wysłał za nich nie tylko pralki, ale też lodówki czy zamrażarki. Taki sposób zapłaty mógł wynikać z ówczesnych przepisów ograniczających kwoty płatności gotówkowych, które można było dokonywać w Wielkiej Brytanii do krajów komunistycznych. W tym czasie tata prowadził firmę zajmującą się sprzedażą sprzętu RTV i AGD, była ona także biurem podróży oraz świadczyła usługi finansowe na rynku konsumenckim. Był ponadto współwłaścicielem salonu używanych luksusowych samochodów.

„SUPER EXPRESS”

Jan Tomaszewski domaga się zerwania przez PZPN współpracy z firmą Leroy Merlin po tym, jak firma nie wycofała się z działalności w Rosji.

Polacy się odcinają, ale dla Jana Tomaszewskiego to za mało. –To, że Leroy Merlin powinno zostać wyrzucone z reprezentacji, jest jasne jak dwa razy dwa! A jeśli nie wyrzucone, to co najmniej zawieszone. Skoro firma nie zaprzestała działalności w Rosji, to znaczy, że popiera ludobójstwo? – grzmi legendarny bramkarz reprezentacji Polski. – PZPN ze wszystkimi sankcjami nałożonymi na Rosję się godzi, a sam nie chce tych sankcji nakładać. Nagle okazuje się, że PZPN jest bezradny. Aż mi się wierzyć nie chce, że mając takich fachowców, nie jest w stanie nic zrobić. Widocznie takie jest stanowisko związku, za które się wstydzę – kończy Tomaszewski.

Verner Licka wierzy w awans Czechów do finału barażów. Nawet mimo sporych osłabień. Były trener klubów Ekstraklasy liczy na Tomasa Vaclika.

– Czeska kadra ma problemy nie tylko w ataku, lecz także w obronie.

– Pytanie, kto będzie tworzył duet stoperów, a kto zagra z boku defensywy. Największy spokój jest w bramce, bo Tomáš Vaclík jest gwarantem jakości. Pokazał się z dobrej strony na EURO, gdzie został doceniony. Zyskał doświadczenie, grając w dobrych ligach. Jest szanowany, ma duże zaufanie i cały czas trzyma poziom.

– Czy przy tych osłabieniach Czesi są w stanie zagrozić Szwedom?

– Naszym piłkarzom nie zabraknie motywacji. Są mocni pod względem mentalnym. Mogą zapisać się w historii – walczą o awans na mistrzostwa świata, na których po raz ostatni byliśmy w 2006 r.

– Na czym opiera pan nadzieję?

– Wszystko zależy od tego, jaką strategię przyjmie trener Silhavy. Nie będziemy dominować, nie pójdziemy na wymianę ciosów.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

„Wystarczy psów dla wszystkich żółtków”. Gdy Szkocja wstydziła się za trenera

Szymon Janczyk
1
„Wystarczy psów dla wszystkich żółtków”. Gdy Szkocja wstydziła się za trenera
Polecane

Trenował Norwegów, pomoże naszym? „Polskie skoki weszły w trudny okres” [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Trenował Norwegów, pomoże naszym? „Polskie skoki weszły w trudny okres” [WYWIAD]
Piłka nożna

Trela: Gwiazdy spoza radarów. Najlepsi piłkarze, którzy nie grali w kadrach młodzieżowych

Michał Trela
1
Trela: Gwiazdy spoza radarów. Najlepsi piłkarze, którzy nie grali w kadrach młodzieżowych

Komentarze

6 komentarzy

Loading...