Dziwne czasy nastały w świecie futbolu – na wielkich imprezach najlepiej radzą sobie ekipy, które… nie wygrywają meczów. Przynajmniej jeśli mówimy o podstawowym czasie gry. Pięć lat temu mistrzem Europy została Portugalia, która na EURO 2016 w ciągu 90 minut zdołała rozstrzygnąć zaledwie jedno spotkanie. Teraz podobną drogą szli Hiszpanie, ale wywalili się metr przed metą. Nie zmienia to jednak faktu – dziś dogrywka wcale nie musi być gwoździem do trumny.
Wspomniana na wstępie Portugalia zagrała we Francji trzy dogrywki. Czyli – szybko licząc – jeden mecz ekstra. Hiszpanie, którzy odpadli już EURO 2020, także kończą turniej z dodatkowym meczem w nogach. Fakt, że akurat ich wygrana była miażdżącą – 5:0 ze Słowacją – ale jednak trochę musieli się namęczyć, żeby znaleźć się tam, gdzie się znaleźli. A teraz spójrzmy na mistrzostwa świata, czyli turniej dzielący obydwie imprezy. W 2018 roku w Rosji do finału dotarła Chorwacja, która miała w nogach:
- karne z Danią
- karne z Rosją
- dogrywkę z Anglią
Trzy razy 30 minut ekstra, wicemistrzostwo świata. Anglicy, ekipa z TOP 4? Dwie dogrywki na koncie. A mundial 2014 w Brazylii? Cóż, nie zaskoczymy was. Argentyna trzy razy musiała grać o awans po 90 minucie spotkania. Niemcy i Holendrzy – dwukrotnie. To o tyle ciekawe, że przeszło dekadę temu w RPA do strefy medalowej nie dotarła żadna drużyna, która miała na koncie więcej niż jedną dogrywkę. Wracając do mistrzostw Europy – w 2012 roku w Polsce i na Ukrainie było podobnie. 2008? To samo.
Wiadomo, że obecnie turniej jest większy, jest więcej rund i co za tym idzie – więcej meczów. Zastanawia jednak to, że nawet po tak wyczerpującym sezonie, po złoto może sięgnąć ekipa, która rozegra o jeden mecz więcej niż rywale. Jeśli w finale z udziałem Włochów mecz zostanie przedłużony o kolejne 30 minut, Italia wyrówna wynik Hiszpanów.
15 – dogrywek mają na koncie Hiszpanie i Włosi. To najlepsze wyniki w historii EURO
Wygląda jednak na to, że południowy po prostu mają to we krwi. Sprawdziliśmy, które drużyny najczęściej w historii mistrzostw Europy potrzebowały dodatkowych 30 minut, albo nawet rzutów karnych, żeby awansować do kolejnej rundy. Włosi biją wszystkich – aż osiem razy ich mecze trwały 120 minut. Na czterech ostatnich turniejach o mistrzostwo Europy Squadra Azzurra grała minimum jedną dogrywkę. Hiszpanie dzięki niezwykle intensywnemu EURO 2020 są na drugim miejscu w tym zestawieniu. Numer trzy? To Portugalia, czyli bohaterowie dogrywek sprzed pięciu lat. Jak widać to dwie ostatnie mistrzowskie imprezy najmocniej namieszały w tym zestawieniu.
Co ciekawe bardzo wysoko w tej klasyfikacji są Czesi. Choć z drugiej strony – czy to nas dziwi? Jasne, dopisujemy im historię Czechosłowacji z automatu, ale i tak samodzielnie czterokrotnie wychodzili z grupy, dwa razy sięgając po medal. I połowa ich wyniku to właśnie turnieje, na których okazywali się rewelacjami.
Które kraje najczęściej w historii mistrzostw Europy grały dogrywkę?
| Kraj | Liczba dogrywek |
| Włochy | 8 |
| Hiszpania, Portugalia | 7 |
| Czechy, Holandia, Francja, Niemcy | 6 |
| Anglia | 4 |
| Dania, Jugosławia, Szwajcaria | 3 |
| Chorwacja, Polska, Rosja, Szwecja, Węgry | 2 |
| Grecja, Turcja, Ukraina | 1 |
Oczywiście my w tabeli stoimy całkiem nieźle, bo choć mamy krótką historię na EURO, to jednak w 2016 roku trochę się namęczyliśmy. Ach, tęskni się za tymi czasami. Nawet takie ekstra 30 minut z Ukrainą w 1/8 finału by się zagrało…
35 – rzutów karnych w karierze wykorzystał Jorginho
Defensywny pomocnik specjalistą od „jedenastek”? Tak, to możliwe. Jorginho to jeden z topowych wykonawców rzutów karnych na świecie. Dowiódł tego w rywalizacji z Hiszpanią, gdy wytrzymał wojnę nerwów i po wyczerpującym spotkaniu wykonał „jedenastkę” tak, jak zawsze. Na pewniaka, bez problemu pokonując bramkarza. To trafienie było już 35 w karierze Włocha z brazylijskimi korzeniami. Sekret pomocnika jest banalny – w ostatniej chwili przed strzałem patrzy na golkipera, dzięki czemu wie, w którą stroną ten się rzuca. Owszem, czasami i tak nie uda się już zmylić bramkarza, zwłaszcza jeśli ten wyczeka strzelca. Ale nawet mimo trzech spartolonych rzutów karnych w ostatnim sezonie w barwach Chelsea, zatrzymać Jorginho potrafią nieliczni. Eks-gracz Napoli tylko sześć razy pomylił się przy strzale z 11 metrów. Ani razu ta sztuka nie udała się Polakom: Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański wpuścili po bramce z rzutu karnego w starciach z Włochami.
Procent skuteczności Jorginho wynosi 84,5. Porównajmy jego liczby ze statystykami Roberta Lewandowskiego. U Polaka wygląda to tak:
- 68 strzałów
- 7 pomyłek
- 89,7% strzelonych bramek
Liczby zbliżone, choć z racji na to, jak wiele prób oddał Polak – stoimy jednak po jego stronie. Co ciekawe nawet w Italii znajdziemy lepszego egzekutora „jedenastek” – Mario Balotelli był skuteczny w 88,4% przypadków. Problem w tym, że po raz ostatni strzelał z wapna trzy lata temu. Podobnie sprawa wygląda z Giuseppe Rossim, który zamienił na gola 35 z 40 prób. Ale tu za każdym razem mowa jednak o zawodnikach ofensywnych, którzy zwykle precyzję i wykończenie mają opanowane do perfekcji. A jak to robi Jorginho?
– Cóż, w takim momencie trzeba wziąć głęboki oddech i odłożyć na bok wszystkie inne sprawy – stwierdził w pomeczowym wywiadzie. Tak, jakby nie wydarzyło się nic wielkiego.
3 – mecze z drużynami z Norwegii wygrała Legia Warszawa
Historyczny bilans polsko-norweski w teorii powinien być niezły. Prawda? W końcu to kraj, który ostatni występ na wielkiej, międzynarodowej imprezie, zaliczył w 2000 roku na EURO. Wygrał tam jeden mecz i zmył się do domu. Ale liga norweska i jej przygody w pucharach to już nieco inna bajka. Co prawda w minionym sezonie ten kraj nie miał przedstawiciela w Europie – a my mieliśmy – jednak wcześniej grał w niej regularnie.
- 2019/2020 – Rosenborg w fazie grupowej LE
- 2018/2019 – Sarpsborg i Rosenborg w grupie LE
- 2017/2018 – Rosenborg w grupie LE
Ładnie to wygląda na przestrzeni ostatnich kilku sezonów, a i wcześniej norweska piłka nie była chłopcem do bicia. Dlatego bilans Legii Warszawa z norweskimi klubami przesadnym zaskoczeniem nie jest.
- 3 wygrane
- 5 remisów
- 2 porażki
Niby więcej zwycięstw niż porażek, ale warto zaznaczyć, że ostatnie cztery spotkania, czyli mecze z minionej dekady, nie kończyły się dla stołecznej drużyny dobrze. Dobrze byłoby przełamać tę passę dziś. Pocieszające jest to, że i pod względem bramek Polacy nie wypadają słabo. Bilans goli to 16:13 na korzyść z Legii. Oby udało się go podtrzymać!
SZYMON JANCZYK