Reklama

PRASA. Sousa o Zielińskim: Ma w sobie coś specjalnego. Umie robić pauzy w grze

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

18 marca 2021, 08:27 • 9 min czytania 13 komentarzy

– Ma w sobie coś specjalnego. Oglądałem wywiad z Pepem Guardiolą o Angliku Philu Fodenie, przeciwko któremu pewnie będziemy grać. Młody chłopak z Manchesteru City, o którym Guardiola mówi, że będzie wybitny, ale żeby wejść na sam szczyt, musi umieć robić pauzy w grze. Potrafić łapać timing, zmianę rytmu gry. Zieliński już potrafi robić to bardzo, bardzo dobrze – mówi Paulo Sousa o Piotrze Zielińskim. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Sousa o Zielińskim: Ma w sobie coś specjalnego. Umie robić pauzy w grze

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Czas chyba przywyknąć do myśli, że w meczu z Anglią nie wystąpią Milik, Lewandowski i Piątek. Jak zatem kadra ma sobie z tym poradzić? Czy warto kogoś dowołać do Świderskiego?

Żurawski uważa, że na liście powołanych do kadry nie brakuje w zasadzie żadnego wyróżniającego się napastnika. Wyjątkiem może być Jakub Świerczok z Piasta Gliwice. – Być może ktoś powinien zostać dowołany. Jakąś alternatywą mógłby być Świerczok, który odbudowuje swoją pozycję i formę występami w ekstraklasie. Bardziej koncentrowałbym się na przygotowaniu wariantu taktyki bez „dziewiątki”. Akurat na wyjazdowy mecz z Anglią takie rozwiązanie może być przydatne. Jeżeli selekcjoner nie będzie miał przekonania do Świderskiego, to najbardziej wysuniętym graczem mógłby być na przykład Piotr Zieliński. Wtedy będzie to nieco bardziej defensywne ustawienie. Jeżeli wynik nie ułoży się po naszej myśli, wówczas wskazane byłoby wpuszczenie na boisko Świderskiego – rozważa 72-krotny kadrowicz. – Jeśli mamy zawodników, którzy w drugiej linii mogą być piłkarzami wchodzącymi w pole karne, to trzeba z nich korzystać. Zieliński rozgrywa najlepszy sezon, od kiedy jest w Napoli, w Anglii coraz lepiej radzą sobie Kamil Jóźwiak, Mateusz Klich i Jakub Moder. Jest też Świderski czy szybki Przemek Płacheta. Mocna linia pomocy, która nie boi się wchodzić w szesnastkę rywala, może być receptą na brak napastników – dodaje Wichniarek.

Jak robić dobre transfery z najmniejszym budżetem w lidze? Robert Graf, dyrektor Warty Poznań, opisuje kulisy zimowego okienka.

Reklama

Już po pierwszych spotkaniach widać, że zarówno Zrelak, jak i Baku z powodzeniem mogliby grać w czołowych polskich klubach. Słowak ma w umowie opcję przedłużenia kontraktu, Baku – warunki pierwokupu. Dlaczego więc trafili do Warty, najbiedniejszej drużyny ligi? – To nie były łatwe transfery. Jeden i drugi przeciągał się w czasie, zwłaszcza że Makana miał propozycję z drugiej ligi francuskiej z Paris FC. Bardzo poważnie ją rozważał, miał też ofertę z 2. Bundesligi, ale poprzez rozmowy i przedstawienie mu wizji rozwoju udało się go przekonać do przyjścia do nas. Poza tym sama ekstraklasa jest ciekawym miejscem do wypromowania się. Takich zawodników jak Makana w naszej lidze jest niewielu. Mam na myśli umiejętność gry jeden na jednego – tłumaczy Robert Graf. – Na większość zawodników z 2. Bundesligi polskich klubów pewnie nie stać, ale część z nich ma problemy z regularną grą albo są nie w tym miejscu, które sobie wymarzyli. Wówczas ważne jest pozyskanie takich informacji. Baku przez pół roku w Holstein Kiel nie załapał się nawet na ławkę, pomimo tego, że w poprzednim sezonie grał sporo i zdobył cztery bramki w lidze. Musiał coś zmienić – dodaje dyrektor Warty. 

Znany, lubiany, ceniony ekspert – czyli Wojciech Kowalczyk – dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat zwolnienia Bogdana Zająca z Jagi.

Skąd się brały oderwane od rzeczywistości optymistyczne wypowiedzi Bogdana Zająca? Pięćset osób ocenia spotkanie w wykonaniu Jagi jako żenujące, a jedynie trener zakłamywał rzeczywistość, sprawiając wrażenie, że autentycznie wierzy w to, o czym mówi. Wyglądało, jakby korzystał z podejrzanych „poradników pozytywnego myślenia”.

W przypadku Bogdana Zająca jedynym poradnikiem był, a może i jest, Adam Nawałka. Przez lata wysłuchiwał, co mówi selekcjoner. A ten mówił niewiele. Pracujemy, pracujemy, analizujemy, walczymy. I Zając wyraźnie tym przesiąkł. Asystent selekcjonera, który odnosił pewne sukcesy, decydując się na samodzielną pracę, musi wiedzieć, że wszyscy będą mu się uważnie przyglądać. Szefowie klubu, piłkarze. Liczą, że ma swój autorski pomysł, a nie zamierza ograniczyć się do kopiowania tego, co podpatrzył u byłego szefa. A z kopiowaniem jest jak z coverami przebojów – często są nieudolne, fałszowane. I tak było z Jagą trenera Zająca. Jeżeli jego zespół, rzadko bo rzadko, ale zagrał przyzwoicie, szybko zamazywał to dwoma, trzema spotkaniami z gatunku „oczy krwawią”. A kiedy szatnię przetrzebił COVID, zupełnie nie wiedział, jak poskładać zespół. Wirus nie jest usprawiedliwieniem, bo dotknął każdą drużynę i wszystkie grają przy pustych trybunach. Dziś nasze kluby muszą pracować na to, by po pandemii kibic chciał wrócić na widownię. A na razie niektóre zapracowały, by kibic przyszedł, ale na trening zmobilizować piłkarzy i trenera. Pół żartem, pół serio, zadziałało to w Lechii Gdańsk. Kibice przybyli, udzielili wskazówek i gdańszczanie zaczęli punktować.

Bogdan Zając miał specyficzne wejście do jagiellońskiej szatni. Podniósł stawki w karomierzu.

I natychmiast zrobił sobie kilkunastu wrogów wśród podopiecznych. No nie można tak zaczynać, bo na dzień dobry traci się zaufanie zespołu.

Reklama

“SPORT”

Sousa szykuje ustawienie z trójką obrońców. Kto jest pewniakiem na wahadłach, kto jest najbliżej gry na środku defensywy?

Na prawym wahadle, co pokazał powołaniami Paulo Sousa, raczej nie będzie wątpliwości. Wprawdzie drużyna klubowa Bartosza Bereszyńskiego, czyli Sampdoria Genua, funkcjonuje w ustawieniu z czterema obrońcami, ale Polak gra bardzo ofensywnie. Występy na prawej pomocy nie są mu zresztą obce. Jeżeli chodzi o przeciwną stronę, to charakterystyka obu powołanych lewych obrońców jest bardzo podobna. Zarówno Arkadiusz Reca, jak i Maciej Rybus to piłkarze grać do przodu potrafiący i lubiący. Pierwszy w tym sezonie Serie A strzelił 2 gole i zapisał aż 6 asyst, choć przecież występuje w zespole, który zdobywa niewiele bramek i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. „Ryba” w lidze rosyjskiej nie wpisał się wprawdzie do żadnej z wymienionych rubryk, ale przecież jest to zawodnik, który nawet w reprezentacji Polski kilka lat temu grał jako skrzydłowy. Oznacza to zatem, że wahadłowi do gry w naszej drużynie narodowej są gotowi. Skoro w bramce, zgodnie z zapowiedziami selekcjonera, w meczu przeciwko Węgrom zagra Wojciech Szczęsny, to przed nim – w ustawieniu 1-3-5-2 – winni się więc pojawić Michał Helik, Kamil Glik i Jan Bednarek, a po bokach Bartosz Bereszyński z prawej i Arkadiusz Reca lub Maciej Rybus z lewej strony. Co dalej? Do wypełnienia pozostaje środek pola trzema zawodnikami, a także dwójką atak. W najbardziej ofensywnej materii większych zagadek być nie powinno. Wyjściowa jedenastka na mecz z Węgrami powoli się zatem krystalizuje, a jeszcze przed meczem postaramy się przeanalizować i odpowiedzieć kibicom na kolejne nurtujące ich pytania.

Tomasz Kędziora i jego Dynamo Kijów raczej odpadną z Ligi Europy, ale o finał w Gdańsku walczą naprawdę poważne firmy. Finał LE w Polsce może być hitowym starcem.

Trochę to smutne, bo oznacza, że w gdańskim finale LE nie zobaczymy polskiego piłkarza, ale, z drugiej strony w gronie walczących o ćwierćfinał znajdują się wielkie europejskie firmy, które z chęcią w naszym kraju ugościmy. Bardzo blisko najlepszej ósemki są: Arsenal, Tottenham, AS Roma i Ajax i nazwy tych klubów zawsze robią wrażenie. Wszystkie cztery wymienione zespoły będą w rewanżach bronić zaliczek z pierwszych spotkań. Tymczasem arcyciekawie zapowiada się drugie starcie AC Milan z Manchesterem United. Przed pierwszym meczem wydawało się, że włoskiej drużynie na LE za bardzo nie zależy. Do Anglii pojechała bez kilku ważnych graczy, a tymczasem zdołała wywalczyć remis. Sfrustrowany był po tamtej konfrontacji Ole Gunnar Solskjaer, trener „Czerwonych diabłów”, który wie, że nie ma już szans na mistrzostwo Anglii. Chciałby zatem powalczyć o inne trofeum. Ale aby tak się stało, to zespół z Premier League musi strzelić na San Siro minimum jednego gola.

Diemar Brehmer, zwolniony trener Odry Opole, odpowiada na argumenty, które ponoć miały doprowadzić do tego, że stracił pracę. Według ex-trenera Odry większość zarzutów jest wyssanych z palca.

ARGUMENT NR 1 – ZESPÓŁ NIE CHCE JUŻ WSPÓŁPRACOWAĆ

– Czy straciłem kontakt z drużyną i nie chce już ze mną współpracować? Niech przemówią ostatnie mecze z Zagłębiem i Widzewem (2:0 i 0:0 – dop. red.). Drużyna wyglądała na boisku bardzo pewnie, agresywnie, zdecydowanie, miała koncepcję i wiedziała, co chce grać. Mecz z Widzewem był bardzo trudny, może nie byliśmy najlepsi w ofensywie, ale bardzo dobrzy – w defensywie. Mieliśmy zadanie nie stracić bramki i spróbować wykorzystać jakiś moment w ataku. W Sosnowcu pokazaliśmy nasze najlepsze oblicze. Byliśmy zdecydowanie lepsi, a potem w szatni zespół pokazał, jak się cieszy. To dla mnie najlepszy dowód na to, że nie było tak, iż zespół nie chciał ze mną współpracować. Tak nie wygląda zespół, który nie chce współpracować z trenerem. A nawet jeśli ten argument miałby jakieś potwierdzenie, to zwalnianie trenera dlatego, iż zawodnicy tego sobie życzą, byłoby kompromitacją zarządu.

ARGUMENT NR 2 – KONFLIKT Z MATEUSZEM KUCHTĄ

– Jest wyolbrzymiony. Mieliśmy swego rodzaju mały pojedynek słowny. To rzecz normalna w sporcie, piłce, życiu, rodzinie. Nie mam żadnego konfliktu z Mateuszem Kuchtą. Jestem bardzo dumny z roboty, którą wykonał dla Odry; w ostatnich meczach udowodnił, że jest dla Odry bardzo ważną osobą.

ARGUMENT NR 3 – KARA DLA ZESPOŁU

– Faktycznie miała miejsce – na podstawie kompetencji, jakie posiadam i regulaminu wewnętrznego, który podpisał każdy zawodnik. Ta kara została po ostatnich wynikach w drastyczny sposób zmniejszona i była dosłownie symboliczna. Myślę, że żaden zawodnik nie może powiedzieć, iż był to jakiś kluczowy element.

Jak to jest i będzie z niższymi ligami? Po nowych obostrzeniach istnieje ryzyko, że ligi zostaną zawieszone. Ale czy na pewno?

Dotychczasowe rozporządzenia – na bazie których działano w pojedynczych województwach – zakładały, że obiekty sportowe „mogą działać wyłącznie na potrzeby sportu zawodowego i bez udziału publiczności”. Tu rodzi się pytanie, co to sport zawodowy – i zostawia ono szerokie pole do interpretacji. Przed rokiem nie grały ligi od III w dół, teraz – patrząc na woj. warmińsko -mazurskie, pomorskie czy mazowieckie – dopiero od IV w dół, a III liga była ocalona. Tyle że w IV lidze – tym bardziej w tak mocnym ośrodku jak Górny Śląsk – też przecież nie gra się za darmo. – Już na czwartek zwołaliśmy wideokonferencję z przedstawicielami naszych IV-ligowców – informuje szef Opolskiego ZPN. – Chcemy skonsultować status ich drużyn, dowiedzieć się, jak rozliczają się z zawodnikami. Kluby otrzymały od nas materiały prawne na bazie tego, co działo się w Warmińsko-Mazurskim ZPN, który borykał się z podobną sytuacją już dwa tygodnie temu. Problemem jest to, że nie ma nigdzie jasnej definicji, co to klub zawodowy, profesjonalny. Chcemy, by wszystko dobrze funkcjonowało, ale podjęte decyzje muszą być jednolite dla całej Polski. Na IV ligę jeszcze czekamy, ale w piątek wydamy komunikat o zawieszeniu ligi okręgowej, klasy A i klasy B – dodaje Tomasz Garbowski.

“SUPER EXPRESS”

“Superak” stworzył już listę ulubieńców Sousy – są na niej Grosicki, Zieliński i Kozłowski. Pomocnika Napoli selekcjoner porównuje do Phila Fodena z Manchesteru City. I twierdzi, że jest od Anglika lepszy.

Dużo czasu poświęcił Piotrowi Zielińskiemu (27 l.). Piłkarz Napoli, który zawodził w kadrze Jerzego Brzęczka, ma być mózgiem nowej kadry Sousy. Brzęczek mówił zresztą o nim, że „wstanie pewnego dnia, coś mu przeskoczy w głowie i będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie”. Z kolei Sousa z łatwością wskazał największe zalety „Zielka”. – Ma w sobie coś specjalnego. Oglądałem wywiad z Pepem Guardiolą o Angliku Philu Fodenie, przeciwko któremu pewnie będziemy grać. Młody chłopak z Manchesteru City, o którym Guardiola mówi, że będzie wybitny, ale żeby wejść na sam szczyt, musi umieć robić pauzy w grze. Potrafić łapać timing, zmianę rytmu gry. Zieliński już potrafi robić to bardzo, bardzo dobrze – opisuje Sousa. Kolejny pupil Sousy raczej nie wystąpi od razu w pierwszym składzie, ale według Portugalczyka w przyszłości może być gwiazdą kadry. Chodzi o zaledwie 17-letniego pomocnika Pogoni Szczecin Kacpra Kozłowskiego. – To fenomen z ogromnym potencjałem. Im szybciej będzie w kadrze, tym lepiej. Dlaczego mamy czekać? Dajmy mu to doświadczenie.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...