Już dzisiaj kolejne derby Manchesteru. Przez lata to “Czerwone Diabły” były hegemonem Premier League, a piłkarze Manchesteru City cierpliwie znosili sukcesy sąsiadów zza miedzy, nieśmiało marząc o własnych. W ostatnich latach szanse się wyrównały, a wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Sheikha Mansoura i dopływem niewyczerpanego wręcz źródła pieniędzy. W tym sezonie to kibice United marzą o odzyskaniu mistrzostwa Anglii i z zazdrością patrzą na swoich rywali. Kto wygra dzisiejsze starcie?
Nie będziemy bawić się we wróżbitę Macieja, ale możemy przypomnieć za to niektóre pamiętne mecze, jakie miały miejsce właśnie przy okazji derbów Manchesteru.
POSTAW NA CITY (1.95), REMIS (3.55) LUB UNITED (3.60) W BET-AT-HOME >>
“Fergie Time” w najczystszej postaci
Było to lato 2009 roku, kiedy Manchester City dopiero rósł w siłę, kupując na potęgę. Klub wydał w lecie ponad 100 milionów funtów, a wśród transferów znaleźli się Tevez, Lescott i Adebayor. Prasa wspomina tamten mecz jako “ten, którego nie dało się kupić za pieniądze”, nawiązując oczywiście do horrendalnych sum wydawanych przez ówczesnego menedżera City, Marka Hughesa. Manchester United trzy razy obejmował wtedy prowadzenie, ale “The Citizens” za każdym razem doprowadzali do remisu.
Aż do 96. minuty, kiedy Michael Owen zdobył zwycięską bramkę na 4:3, powodując palpitację serca u wszystkich kibiców piłkarskich w Manchesterze. Był to właściwie jedyny moment, kiedy Owen zapisał się w pamięci fanów United. Niektórzy mówią, że to najlepszy mecz derbowy obu zespołów w historii ich zmagań.
Nieoczekiwana zmiana miejsc
Listopad 1993. Fani City przywitali swoich rywali skandując: “Two-nil and you fucked up”, nawiązując do odpadnięcia United parę dni wcześniej z Pucharu Europy, po porażce przeciwko Galatasaray. Zaczęło się dobrze dla gospodarzy, ponieważ po bramkach Nialla Quinna “The Citizens” prowadzili już 2:0 do przerwy. Jak się skończyło? Wielką katastrofą.
Dwa gole Erica Cantony doprowadziły do remisu, a zwycięskiego gola zdobył młody Roy Keane. Trybuny na Maine Road oszalały ze złości, a kibice City byli zdruzgotani, oglądając plecy triumfującego Keane’a.
A jak już jesteśmy przy Royu, przypomnijmy derby z 2001 roku i jego starcie z Alfem-inge Haalandem. Komentarz Roya do swojego zachowania? Nie do podrobienia: “Czekałem na to tak długo… Kopnąłem go kur** bardzo mocno. Była tam piłka (przynajmniej tak myślę). Masz za swoje, ci**”. Tylko dla widzów o mocnej psychice.
Why always me?
21 października 2011 roku. To tego dnia Mario Balotelli zaprezentował światu swój sławny t-shirt z napisem “Why always me?”, a jego City zdemolował na Old Trafford swoich odwiecznych rywali aż 6:1. Sir Alex Ferguson powiedział po meczu: “To najgorszy dzień w historii mojej pracy tutaj”. Angielska prasa pisała znów: “Teatr Marzeń” zamieniony w horror”. Dalsze słowa są zbędne, to trzeba po prostu zobaczyć.
“Ten” gol, czyli cierń w sercu United
404 mecze 237 bramek, 11 lat w trykocie “Czerwonych Diabłów” – oto bilans Denisa Lawa, legendy Old Trafford. W kwietniu 1974 roku doszło jednak do sytuacji, która wywróciła do góry nogami futbolowy porządek w Manchesterze.
Po odejściu z United Law dołączył do Manchesteru City i przyszło mu zagrać przeciwko swojej byłej drużynie. Była to prawdziwa grecka tragedia – Denis strzelił piętką jedynego gola w meczu i myślał, że w ten sposób spuścił “Czerwone Diabły” do drugiej ligi. Było to błędne założenie, okazało się bowiem, że United i tak spadłby, ponieważ Birmingham pokonał Norwich i utrzymał się kosztem drużyny z Old Trafford. Law był jednak załamany podwójnie.
Odmówił jakiejkolwiek radości po zdobytym golu, wkrótce go zmieniono. Mecz zakończono pięć minut przed czasem, ponieważ kibice “Czerwonych Diabłów” weszli na murawę, zakłócając porządek. Spotkania nie udało się już wznowić, ale liga uznała wynik, który nie miał jednak większego znaczenia. Manchester United spadł z ligi, a zdołowany Law już nigdy więcej nie kopnął piłki…
Masakra na Maine Road
Wrzesień 1989 roku, pierwsze spotkanie obu drużyn po raz pierwszy od trzech lat. City był wtedy beniaminkiem, a United dopiero zaczynał swoją drogę na szczyt pod wodzą sir Aleksa. Mecz toczył się w dwóch fazach. Najpierw długo utrzymywał się remis, póki nie… wyproszono piłkarzy z murawy. Powód? Jak zwykle zamieszki na trybunach, typowy obraz ligi sprzed reformy.
Nadaktywność kibiców wyraźnie zadziałała na gospodarzy, ponieważ po powrocie na boisko wzięli się do roboty i zdobywali kolejne gole, a finalnie ograli chłopców Fergusona aż 5:1. Imponująca wiktoria, która całkowicie zasłużenie przeszła do historii jako “Masakra na Maine Road”. Szczęśliwi kibice City nie wiedzieli jeszcze wtedy, że na następne zwycięstwo przyjdzie im czekać aż… 13 lat, do 2002 roku.
Na kłopoty Van Persie
Spotkanie z grudnia 2012. “Czerwone Diabły” przyjechały na Etihad Stadium wyjątkowo zmobilizowane i objęły prowadzenie 2:0, po dwóch trafieniach Rooneya. “The Citizens” wzięli się jednak w garść i wyrównali na 2:2, a do siatki United znaleźli drogę Yaya Toure i Pablo Zabaleta. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, decydujący cios w doliczonym czasie gry zadał Robin van Persie. Sir Alex powiedział o nim: “Jest wart każdego wydanego na niego pensa”.
Czterech muszkieterów
Był to jeden z najbardziej zaskakujących meczów w historii potyczek obu stron. 10 lat temu, w 2004 roku, ponad 43 tysięcy kibiców zgromadziło się na Maine Road by dopingować swoich ulubieńców. Fani City nie mieli złudzeń, że to goście są faworytami meczu. Jak to jednak często bywa, murawa weryfikuje wszystko. Gospodarze wygrali aż 4:1, a gole strzelali: Macken, Fowler, Sinclair i Wright-Phillips.
A na koniec gol marzenie
Chodzi oczywiście o przewrotkę Wayne’a Rooneya, która zdecydowała o wygranej United 2:1 w 2011 roku. Trafienie to uznano za najpiękniejszego gola, jakiego “Wazza” kiedykolwiek strzelił dla “Czerwonych Diabłów”. Samo trafienie genialne, a do tego w jakim meczu, w jakim momencie! Było 1:1, 77. minuta na zegarze, a wtedy Rooney… Do dziś ciarki przechodzą po plecach, gdy widzi się tego gola.