Gdyby na plan filmowy “Mojego wielkiego greckiego wesela” wparowało kilku jegomości z obecnej ekipy Olympiakosu, mielibyśmy poważne obawy o dotrwanie tego projektu do końca. Sceny weselne przeciągałyby się w nieskończoność, budżet na wino niebezpiecznie zbliżyłby się do poziomu zera, a oryginalna grecka orkiestra zapamiętałaby to zlecenie jako najłatwiejsze w swojej karierze. Bo po co grać, skoro nowi bywalcy sami zagrają?
Jesteście gotowi? Pamiętajcie o kolejności: Valbuena, Holebas, Rafinha, El Arabi. Scena boiskowa, dubel piąty. Kamera, akcja!
90. minuta, rzut wolny, piłkę dośrodkowuje 36-latek. Tuż przed polem karnym klatką gasi ją inny 36-latek, który decyduje się włączyć do akcji kolegę-młodzieniaszka, 35-latka. Ten zauważa na wolnej pozycji strzeleckiej wciąż młodocianego napastnika z rocznika 1987, który bez litości wykonuje wyrok na bramkarzu rywala.
Powiedzcie, gdzie zobaczycie takie akcje staruszków, jeśli nie na meczach mistrza Grecji?
Wieża Babel w sosie greckim
Nie dość, że liczniki wskazują na wieloletnią eksploatację, to jeszcze spojrzenie na blachy zdradza pochodzenie z różnych stron świata. Mówiąc wprost, w myśl wizji trenera Pedro Martinsa – któż by się spodziewał, że Portugalczyka – dobry komis samochodowy to ten, gdzie w pierwszym szeregu stoją barwne i zasłużone marki. Nieważne, że po kilku właścicielach i licznych śladach użytkowania.
Liczy się efekt.
Para żabojadów, entuzjaści karnawałów w Rio de Janeiro, koloniści z Portugalii czy afrykańscy globtroterzy. To nie koniec, przykłady można mnożyć. Wieża Babel jak się patrzy, choć to określenie akurat w kierunku Olympiakosu nie będzie negatywne. Nie powiedzielibyśmy bowiem, że wiek czy narodowość jest dla kogokolwiek przeszkodą.
-
W kadrze Olympiakosu jest obecnie 21 obcokrajowców
-
Łącznie 14 różnych narodowości. Gdy policzymy podwójne obywatelstwa – 17
Mowa o nieprzypadkowej zbieraninie obcokrajowców. No, co prawda nazwisko pokroju Rubena Semedo kojarzy się z karierą kryminalną, ale takie rozumowanie należy już wyrzucić do kosza. Czasy, gdy Portugalczyk paradował po miejscach publicznych z bronią palną, okradał ludzi i przyjmował wyroki na sali sądowej – minęły bezpowrotnie.
Dzisiaj 26-latek udanie wskrzesza swoją karierę. – Ruben jasno udowodnił, że był w stanie zareagować, żeby znaleźć się w kadrze. Nie mam co do niego żadnych wątpliwości – podkreślał w ubiegłym roku Fernando Santos, selekcjoner portugalskiej reprezentacji.
OLYMPIAKOS PIREUS STRZELI GOLI MANCHESTEROWI CITY – KURS 2.60 W EWINNER
Znamienne.
Portugalia to w końcu urzędujący mistrz Europy.
Dlaczego tak mało Grecji w Grecji?
Kiedy wszyscy najważniejsi piłkarze Olympiakosu są dostępni, w wyjściowym składzie nie ujrzymy więcej niż dwóch-trzech Greków. Co najwyżej 36-letniego Jose Holebasa ściągniętego latem z Watfordu, Andreasa Bouchalakisa (kapitana) po nieudanej przygodzie w Nottingham Forest czy Gergiosa Masourasa, który zna tylko to, co greckiej trawie piszczy.
Potencjalna jedenastka Olympiakosu. W nawiasie wiek.Przekładając takie proporcje na polskie podwórko, projekt obecnego mistrza Grecji raczej nie spotkałby się z szeroką aprobatą, ale nie wynika to ze zwyczajnego widzimisię. Właścicielem Olympiakosu jest Evangelos Marinakis, multimilioner, który ma w swoim posiadaniu również klub Championship – Nottingham Forest. Za jego rządów Grecy niemal co roku występują w Lidze Mistrzów, niepodzielnie rządząc na własnym podwórku.
Wszystko to dzięki dalekosiężnej polityce transferowej, która zakłada ściąganie przydatnych obcokrajowców. Niewątpliwie sprzyja temu fakt, że – lekko mówiąc – nowa generacja greckich zawodników nie powala. Od 2012 roku, pamiętnego meczu Polski z Grecją, pozycja tej reprezentacji spadła o czterdzieści pozycji w rankingu FIFA.
Co więcej, kosztem Greków na najbliższe Euro pojedzie Finlandia, najskuteczniejszy strzelec drużyny to rezerwowy piłkarz Olympiakosu, a Armenia czy Kosowo to z ich perspektywy potęgi, z którymi nie da się nawet zremisować.
Nic dodać, nic ująć. Grecki futbol nie notuje najlepszego epizodu w swojej historii.
Trzon zespołu oparty na światowych wojażach
Grupa kilku piłkarzy Olympiakosu na niejednym wieczorze kawalerskim mogłaby zamienić się w poliglotów-gawędziarzy. Dlaczego? No, opowiadać historie o życiu wśród bogów czy nawet ich pokonywaniu nie każdy przecież może. Jeden nawinie o diecie bezglutenowej Roberta Lewandowskiego, drugi o polowaniu na nogi Messiego, a trzeci jak balować za katarskie pieniądze.
Juniorzy z Pireusu muszą być zachwyceni. Będą mieli pożywkę anegdot na całe życie.
Zgodzimy się, że tydzień na Bali w towarzystwie Sławomira Peszki nie ma tutaj podjazdu, a mowa dopiero o historiach, nie gablocie czy umiejętnościach.
Gadka gadką, ale Olympiakos z piłkarzami nawet grubo po trzydziestce jest w stanie ucierać nosa lepszym od siebie, nie mówiąc o rywalach z podobnej półki, jakimi mogą być Porto czy Marsylia. Szanse na wyprzedzenie obu ekip, a tym samym zajęcie drugiego miejsca za Manchesterem City w fazie grupowej Ligi Mistrzów są niemałe.
Przemawia za tym nie tylko ogromny zbiór doświadczeń aktualnie grających piłkarzy, ale również najnowsza historia klubu.
-
W ostatniej dekadzie Olympiakos zebrał skalp na takich drużynach jak Arsenal (cztery razy), Manchester United, Atletico Madryt, Milan czy Juventus
Pierwsze skrzypce w wesołej orkiestrze dzierży marokański “El Pistolero”.
Kozak. Fani La Liga pamiętają go doskonale, bo swego czasu lutował bramkę za bramką w barwach Granady, by po czterech latach spędzonych w Hiszpanii podjąć decyzję o dorobieniu się katarskiej fortuny. Tam dwukrotnie został królem strzelców, robiąc naprawdę kolosalne wrażenie.
EL ARABI STRZELI GOLA MANCHESTEROWI CITY – KURS 4.60 W EWINNER
No, może i renoma ligi nie najwyższa, ale dziewięćdziesiąt goli i asyst na przestrzeni siedemdziesiąt osiem meczów nie jest wynikiem, obok którego przechodzi się obojętnie. Sami przyznajcie.
Dzisiaj El Arabi jest kluczowym ogniwem, a właściwie ogniem z lufy greckiego pistoletu. Minął nieco ponad rok od jego debiutu w nowych barwach klubowych, a Marokańczyk ma już na koncie trzydzieści trzy gole i osiem asyst.
Robi robotę.
-
W sezonie 2020/2021 Youssef El Arabi strzela bramkę średnio co 103 minuty
-
W sezonie 2019/2020 król strzelców ligi greckiej (20 goli)
Killer pierwszorzędny. Jeśli spojrzymy na sposoby zdobywania tychże bramek, dojdziemy do wniosku, że w jego karierze coś poszło nie tak. Na promocję do lepszej ligi jest już raczej za późno, ale na wyrobienie solidnej marki na greckich ziemiach zdecydowanie nie.
Czy warto inwestować w taką ekipą najemników?
Osiem mistrzostw Grecji, osiem awansów do Ligi Mistrzów. Miniona dekada była dla Olympiakosu sowita w sukcesy, fakt, ale w latach 2018-2019 nastąpił pewien przełom. Grecki hegemon został bowiem pozbawiony tytułu mistrzowskiego na dwa sezony, co nie zdarzyło się od 23 lat.
Trzeba było działać, stąd transfery Rubena Semedo, Jose Sa, El Arabiego i Valbueny przed mistrzowskim sezonem 2019/2020 oraz Holebasa czy Rafinhi rok później. W tym gronie tylko dwóch piłkarzy to transakcje gotówkowe, ale nie oszukujmy się. W powietrzu wisi spora kasa, skoro podpis na umowie skłonił byłego obrońcę Bayernu do powrotu z Brazylii, na której zdążył się już osiąść.
– Mam 35 lat, moja kariera dobiega końca i prawie na pewno będzie to mój ostatni kontrakt. Zadecydowały względy finansowe – tłumaczył Rafinha.
Dla niektórych zawodników Olympiakosu perspektywa piłkarskiej emerytury jest tuż za rogiem, nie da się ukryć, ale wizja dobrych zarobków wraz z grą w europejskich pucharach skutecznie tę myśl oddala. Można nazwać ich najemnikami, a jakże, ale dopóki kolorowa orkiestra broni się statystykami i trofeami w gablocie, co już ma miejsce, przyczepić się do metryki nie można.
-
W tegorocznej Lidze Mistrzów trener Olympiakosu dwa razy wystawił trzecią najstarszą jedenastkę. Średnia wieku to 29,9 lat
Oczywiście pojawia się wątpliwość czy Olympiakos wybrał właściwą drogę, ale patrząc na indywidualne poczynania starszyzny, śmiało można stwierdzić, że to kierunek gwarantujący określoną jakość. Flagowym przykładem jest tutaj postać El Arabiego, ale warto również przywołać liczby innego jegomościa. 51 występów, 10 goli i 24 asysty. To Mathieu Valbuena.
Chyba warto.
KAMIL WARZOCHA